Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

„Rewolucja w komunikacji” o publikacjach elektronicznych – już za tydzień

Logo Rewolucja w komunikacji

Zainteresowanych i mających wolny czas zapraszam 26 lipca na Rewolucję w komunikacji – seminarium organizowane przez Gazeta.pl i Publio.pl.

To takie cykliczne spotkania, na których rozmawia się o różnych problemach na pograniczu mediów oraz internetu. Temat tym razem: E-publikacje. Jak zarabiać na czytaniu.

Celem spotkania będzie prezentacja przemian zachodzących na rynku wydawniczym w zakresie tworzenia, a także dystrybucji cyfrowych książek oraz czasopism. W trakcie konferencji poruszymy tematy dotyczące nowych modeli biznesowych, zmian w sposobie konsumpcji oraz monetyzacji treści następujących w wyniku pojawienia się e-booków, e-wydań oraz audiobooków.

Na konferencji będę miał prezentację otwierającą: „Wprowadzenie do świata czytników”. Opowiem w niej, jak czytanie e-booków wygląda z punktu widzenia zwykłego człowieka, jakie czytniki są popularne na polskim rynku – i dlaczego – oraz na co trzeba zwracać uwagę sprzedając publikacje elektroniczne. Na sali będzie pewnie paru wydawców, wspomnę też więc o magii rozsądnych cen. :-)

Inne prezentacje poprowadzą ludzie z serwisów Audioteka, Booklikes, Nexto, Proseed, Publio, Puls Biznesu oraz Wolters Kluwer. Szczegółowy program na stronie konferencji.

Spotkanie odbędzie się dokładnie za tydzień, czyli 26 lipca, w godzinach 10-14 na Czerskiej 8/10 w Warszawie, czyli w siedzibie Agory. Udział jest bezpłatny, trzeba się jednak wcześniej zapisać:

Wszystkich zainteresowanych uczestnictwem w najbliższym spotkaniu zapraszamy do rejestracji: konferencje_internet@agora.pl

Z powodu ograniczonej liczby miejsc zastrzegamy wejście na konferencję po otrzymaniu przez uczestników mailowego potwierdzenia zgłoszenia po uprzedniej rejestracji.

Przy okazji, ktoś zgłosił mnie do listy prelegentów na Blog Forum Gdańsk 2012. Kto chce, może zagłosować (trzeba mieć konto na Wykopie). Byłem tam rok temu, głównie jako widz, choć miałem też krótką prezentację Świata Czytników.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rynek czytników i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

58 odpowiedzi na „„Rewolucja w komunikacji” o publikacjach elektronicznych – już za tydzień

  1. Marcin pisze:

    A może podrzucić wydawnictwo pomysł na poszerzenie oferty stosunkowo niskim nakładem kosztów.
    Wiadomo, że konwersja książki do ebooka nie jest prosta i darmowa, i starych tytułów nie opłaca się konwertować. Ale może skorzystać z tych, które są na chomiku czy podobnych źródłach i zaoferować promocję typu – skonwertuj naszego ebooka, a my nie będziemy wnikać skąd go masz i jeszcze damy Ci innego legalnego. Podobnie możnaby zrobić z korektą – znajdź błąd w naszym ebooku, dostaniesz x punktów lojalnościowych, których y sobie wymienisz potem na książki/rabaty itp.
    Jestem pewien, że oferta tytułów poszerzyłaby się znacznie, a jeśli ceny takich amatorsko konwertowanych książek byłyby atrakcyjne, to i sporo ludzi kupowałoby zamiast ściągać piraty.
    No i wsio kanieczno e-biblioteki. Za niewielką opłatą żeby można było wypożyczać książki na ograniczony czas. Wiązałoby się to z używaniem jakiegoś rodzaju drm, ale myślę, że mogłoby chwycić. W zachodnich księgarniach coś takiego działa chyba, więc i u nas mogłoby…

    0
    • Grzegorz pisze:

      Pomysł świetny i warto spróbować, choć nie wiem czy nie nazbyt „rewolucyjny”

      0
    • Robert Drózd pisze:

      Mi to też się podoba. Bardziej ogólnie – chodzi o wykorzystanie siły społeczności. Skoro „piraci” potrafili wskanować tysiące książek, to tym bardziej legalni klienci mogą pomóc przygotować „oryginały”.

      0
      • Blokada nie jest po stronie konwersji tylko po stronie praw. Po prostu wydawcy nie mają praw do wielu wydanych kiedyś książek. Najwięcej czasu zajmuje aneksowanie tych starych umów. Autorzy starej daty się boją, a wielu agentów szuka dodatkowej drogi do zarobku i wymusza na wydawcach wpłatę zaliczek na poczet pozyskania praw do wersji e (czasami nawet kilka tys pln pr tytuł).

        0
    • Johnny pisze:

      naprawde swietna idea! dlaczego nie wykorzystac juz pracy, ktora wykonano… z checia bym sie przylaczyl do takiej inicjatywy…

      0
    • pioterg666 pisze:

      Również bym się przyłączył. Ba – mam nawet kilka tytułów zeskanowanych samodzielnie lata temu. Fakt, że trochę pracy bym miał z poprawą literówek (albo znaków typu „umlaut” itp). Ale z chęcią bym się dorzucił. Niekoniecznie musiałbym coś z tego mieć. Za napisy do filmów, których też parę zrobiłem nic nie dostałem i jakoś to przeżyłem :)

      0
    • Andrzej pisze:

      Też mi się pomysł podoba, dostawać książki za robienie innych. Tylko żeby były to sensowne promocje, a nie za miliard książek dostanę -10% na poradniki pań domu. Ale jak podejrzewam, że jeszcze sporo czasu musi upłynąć, żeby księgarnie zdecydowały się na tak odważne kroki, jeśli w ogóle, bo może i książek by było więcej, ale nie byłoby komu ich sprawdzać, bo pewnie sporo z nich nie byłoby najlepiej przygotowanych.
      A tak przy okazji, gdzieś tu kiedyś wyczytałem jak ktoś marudził na jakość ebooków, że robią je studenci z jakiś łapanek. Czy ktoś się nie orientuje czy taka tendencja się utrzymuje ? Bo chętnie bym się gdzieś zakręcił i sobie dorobił nawet nieduże pieniądze, a że nawet lubię to robić to już w ogóle fajnie, a wydaje mi się że robię to całkiem nieźle.

      0
      • asymon pisze:

        Wszystko rozbija się o prawa autorskie. Możemy sobie skanować, ocr-ować, korygować, ale na każdą książkę wydawca musiałby kupić licencję od właściciela praw autorskich.

        Można jedynie spróbować z rzeczami z domeny publicznej, ale tego nikt już nie czyta bo nie ma reklam w metrze i na fejsiku.

        Zacząłem nawet przerabiać pdf-a „Wojna i Pokój” z http://www.literatura.net.pl ale poległem, za dużo francuskiego, za dużo przypisów i wszystko się miesza. Poza tym nie wiadomo, kto jest autorem przekładu.

        Zresztą mam pytanie – jakie tłumaczenie jest najlepsze – Iwaszkiewicza, Stawarza czy Petersowej? Bo chyba sobie książkę kupię :-)

        0
    • Doman pisze:

      Gdybym był wydawca i miał zamiar firmować swoim szyldem to jednak nie przyjąłbym niczego od społeczności bez uprzedniego dokładnego sprawdzenia, a to znowu wymaga pewnych nakładów. Bo słabo przygotowany ebook zniechęci klientów, nie mówiąc już o tym, że może trafić się dowcipniś (albo konkurencja) który np. wewnątrz książki dla dzieci wrzuci opowiadanie erotyczne – i skandal gotowy.

      0
      • baszar pisze:

        Sprawdzanie – wcale nie takie kłopotliwe jak odwalenie roboty. Zero – jedynkowe publikacja lub kosz.
        Marka – można zrobić markę pochodną. Jak się uda – chwalimy się nowoczesnością, jak nie – to przecież nie my, porządne wydawnictwo tylko taki projekt społecznościowy bo ktoś robił doktorat i mu pomagaliśmy pro publico bono :)

        0
  2. Mikez pisze:

    A mi się ten pomysł nie podoba, przynajmniej nie w zaproponowanej formie. Jeszcze tego brakuje, żeby internauci odwalali za wydawnictwo niemal całą robotę niemal za darmo (bo tak traktuję formę zapłaty ebookiem), podczas gdy wydawnictwo czerpać będzie potem z tego zyski i odcinać kupony od cudzej pracy.

    0
    • pioterg666 pisze:

      No sorry, ale co Ci to przeszkadza, że ja dla własnej satysfakcji przygotuję ebooka i w zamian za legalną jego kopię (albo i nawet za darmo) oddam go wydawnictwu / księgarni? Jestem gotów zrobić to za darmo, bo ja zrobię jakiś tytuł a 1000 innych osób zrobi inne, na których mi zależy. Korzyścią będzie dla mnie to, że te tytuły będą dostępne.

      0
      • Skrzat kuchenny pisze:

        „Jestem gotów zrobić to za darmo, bo ja zrobię jakiś tytuł a 1000 innych osób zrobi inne, na których mi zależy. Korzyścią będzie dla mnie to, że te tytuły będą dostępne.”

        Te tysiąc zrobionych przez innych i tak już są dla ciebie dostępne, za darmo dostępne, tak samo jak za darmo dostępny jest ten jeden tytuł, z którego chcesz zrobić ebooka w formie mobi czy epub.

        Ale za te następne 1000 i tak będziesz płacił „jak za zboże” czyli po 15, 25, 35 PLN albo i drożej

        0
        • pioterg666 pisze:

          Nie nie są. Nie jestem zainteresowany ściąganiem książek ze źródeł „darmowych”. A płacić będę tyle ile uznam za stosowne. Jeśli tytuł będzie tego wart, zapłacę i 25, 35 albo i drożej jak to napisałeś. Jeśli nie będzie, to nie zapłacę i tyle – za to może dla innych ta cena będzie OK i oni zapłacą. A Ty sobie ściągniesz „darmową” wersję, Twoja sprawa. Co komu przeszkadza mieć większy wybór?

          0
          • baszar pisze:

            Dostępne są – Twoją świadomą decyzją jest, że z takiego dostępu nie korzystasz.
            Niestety nie będziesz mógł „płacić ile uznasz za stosowne”.
            Będzie wybór: kupujesz po narzuconej cenie albo nie.
            To dwie bardzo różne rzeczy.
            „Płacenie ile uznam za stosowne” jest czasem stosowane (muzyka, gierki, fundraising) – i bardzo mi się podoba – za 1 zł i 100 zł możesz dostać dokładnie ten sam towar.

            A idea zaprzęgnięcia społeczności tez mi się podoba.

            0
            • pioterg666 pisze:

              Tak, zgadzam się – określenie „płacę ile uznam za stosowne” w tym przypadku zupełnie nie pasuje :). Ale i tak – płacę lub nie.

              0
      • Mikez pisze:

        Inaczej byś się wypowiadał, gdybyś zajmował się zawodowo na przykład składem elektronicznym bądź korektą i otrzymałbyś wypowiedzenie, bo nie chcesz pracować „za ebooka”, a dwóch czy trzech internautów zobowiązało się zrobić to za elektroniczną książkę wartą 15 złotych. Możesz sobie to analogicznie odnieść do każdego innego rodzaju wykonywanej pracy.

        Jeśli decyduję się poświęcić swój wolny czas na zrobienie czegoś za darmo, to również za darmo udostępniam to innym, bo robię to hobbystycznie. W życiu nie zgodziłbym się jednak oddać wyników mojej hobbystycznej pracy jakiemuś wydawnictwu do komercyjnego wykorzystania, bo w takim wypadku powinno mi ono za moją pracę zapłacić, a nie rzucić ochłap w postaci ebooka (do wyrwania w promocji za mniej niż 10 złotych), a potem sprzedawać owoc mojej pracy maksymalizując swoje zyski zerowym kosztem. Osoby z takim podejściem jak Twoje psują rynek, nie tylko książkowy.

        0
        • pioterg666 pisze:

          To bym się przekwalifikował, jeśli popyt na moją pracę by spadł w okolicę zera. Jakakolwiek by ona nie była. Nie widzę nic złego w moim podejściu. Jeśli by to było złe, cała konkurencja byłaby zła. Rozwój technologii też. Bo przecież automatyzacja procesu to strata miejsc pracy dla ludzi. Po co komu dźwig, jak 500 osób mogło by wnosić cement na wysokość 30 piętra, prawda? Jeśli chcę robić coś za darmo – i oddać to komuś – moja sprawa i nic nikomu do tego.

          0
          • Mikez pisze:

            Ależ ja Ci nie bronię pracować za darmo. Jak chcesz możesz nawet za własne pieniądze i czas wybudować dom, a potem oddać go za darmo jakiemuś deweloperowi, który sprzeda go za 300 tysięcy i cały zysk weźmie dla siebie, podczas gdy Tobie zostanie satysfakcja, że wybudowałeś dom i być może ktoś inny też wybuduje, a Ty będziesz go sobie mógł kupić ;)

            Ja tu wyrażam jedynie swoją opinię na temat Twojego podejścia, które uważam za naiwne i głupie i wręcz szkodliwe. Mam prawo do tej opinii, prawda?

            Odnosząc się jeszcze do Twoich nietrafionych argumentów: słyszałeś o czymś takim jak nieuczciwa konkurencja? O dumpingu na przykład słyszałeś? Jeśli nie wiedz zatem, że konkurencja też może być zła. Co do dzwigu z kolei – za taki sprzęt firma musi sporo zapłacić i łożyć na jego utrzymanie, za prace znudzonego i naiwnego internauty nie trzeba wydawać nawet złotówki.

            0
            • pioterg666 pisze:

              Oczywiście wyrażasz opinię do której masz prawo, ale jednocześnie mi zarzucasz że coś co robię jest szkodliwe. Nie, nie jest. Zarzuć to wszystkim twórcom wikipedii, przez których sprzedaż papierowych encyklopedii spadła w ostatnich latach na łeb na szyję. Co do przykładu z dźwigiem – to był tylko przykład. Weź w to miejsce taczkę (raczej niedrogi sprzęt), za pomocą której można wykonać pracę nie wiem – 3-4 ludzi.
              Twój przykład z nieuczciwą konkurencją nie ma tu nic do rzeczy. Nie ma tu nic nieuczciwego, że ktoś znajdzie „frajera” który będzie pracował za darmo. Dumping też nie bardzo ma tu coś wspólnego – gdzie tu widzisz sprzedaż towaru poniżej wartości jego wytworzenia?

              0
              • Mikez pisze:

                Pora zakończyć tę jałową dyskusję, bo wydaje mi się, że w ogóle nie czytasz moich postów, ewentualnie robisz to po łebkach albo bez zrozumienia. Na zawartość Wikipedii pracuje rzesza ludzi za darmo, owoc swojej pracy oddają oni innym również za darmo, a sama Wikipedia nie czerpie z tego zysków, bo nie jest tworem komercyjnym. Nie uświadczysz tam reklam, a co roku organizowane są zbiórki, żeby tę społecznościową encyklopedię utrzymać. To jest właśnie to hobbystyczne podejście, o którym pisałem dwa posty wcześniej.

                To co Ty proponujesz, to wykonywanie pracy za darmo na rzecz komercyjnego wydawnictwa, które stworzone przez Ciebie dobro będzie sprzedawać cały zysk zachowując dla siebie. I to właśnie nazywam głupotą.

                Bez odbioru. Idę poczytać ebooka.

                0
              • pioterg666 pisze:

                Ależ czytam dokładnie. To że ignoruję fakt, że wkładasz mi w moje usta słowa których bym nie wypowidział „Inaczej byś się wypowiadał, gdybyś zajmował się zawodowo…” nie znaczy że nie czytam tego co piszesz :) Owszem, sama wiki jest za darmo. Ale przez nią spada popyt na wersje papierowe. Ludzie (w tym ci od DTP od których zacząłeś) tracą pracę. Bo są ochotnicy, którzy robią coś za darmo. To że nie jest to połączenie bezpośrednie, nie znaczy że tego połączenia nie ma. A ja zeskanowanej książki udostępnić przecież nie mogę, bo jest to zwyczajnie nielegalne. Więc owoc samej pracy skanowania udostępnię księgarni. I nie kupię od nich tejże usługi skanowania. Kupię od nich TREŚĆ książki, którą będę mógł mieć legalnie. Poniał?

                0
            • baszar pisze:

              „Ja tu wyrażam jedynie swoją opinię na temat Twojego podejścia, które uważam za naiwne i głupie i wręcz szkodliwe. Mam prawo do tej opinii, prawda?”
              Się wtrącę i poprę pioterg666. Podejście można nazwać naiwnym, ale jak zmienić coś co się komuś nie podoba poruszając się w zastanych realiach? Czy lepiej nie robić nic czy pójść na kompromis?

              0
  3. Skrzat kuchenny pisze:

    „Wiadomo, że konwersja książki do ebooka nie jest prosta i darmowa, i starych tytułów nie opłaca się konwertować.”

    Chciałoby się napisać – bzdury pan pleciesz, ale mogłoby to zostać uznane za niegrzeczność, zatem napiszę – nie masz pan racji.

    Konwersja jest bardzo prosta i praktycznie darmowa, wymaga tylko trochę czasu. Dotyczy to zdecydowanej większości książek. Problemy mogą być tylko z tabelami, wykresami.

    Nie sądzę, by wydawnictwa oficjalnie poszły teraz na taki układ, bo wtedy by się okazało, że jedynym znaczącym kosztem wydania ebooka jest ta złotówka od sztuki dla autora.
    No i jak w takiej sytuacji przekonać czytelnika, że ebook musi kosztować 29,95 lub 34,99 zł. ???

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Jakby to powiedzieć i nie pokłócić się z czytelnikami… Nie masz pan racji. :)

      Skoro to jest proste i darmowe, wymaga tylko trochę czasu – mam zadanie:
      http://ksiazki.polter.pl/Zajdel-2012-Opowiadania-c24606
      – tu jest PDF z pięcioma opowiadaniami nominowanymi do Zajdla 2012. Poproszę o zrobienie z tego MOBI i wrzucenie gdzieś do sieci. :) Przed końcem dnia się uda?

      0
      • Skrzat kuchenny pisze:

        Nie wiem, czy uda się wszystko. Muszę dokładniej przejrzeć tego pdf-a.
        To pierwsze primo. Drugie, nawet jeśli, to bym musiał zmienić formatowanie, bo niektóre fragmenty, to dwie kolumny i na dodatek jakieś brzegi stron.

        Robert, prawdę mówiąc, nie rozumiem Twoich zastrzeżeń.
        Sam niedawno pisałeś o pracy grupy SCANDAL, zrobili bardzo dobrze ok. 1200 tytułów.
        Dało się? – dało ;)

        0
        • pioterg666 pisze:

          To że dało się zrobić 1200 tytułów nie znaczy że to było proste. Pewnie parenaście osób robiło to przez lata. Oni mieli ochotę robić to za darmo, żadne wydawnictwo za darmo tego nie zrobi. Sam zresztą napisałeś że to „wymaga czasu”. Czas to pieniądz, prawda? :)

          0
          • baszar pisze:

            @Skrzat kuchenny
            „Nie sądzę, by wydawnictwa oficjalnie poszły teraz na taki układ, bo wtedy by się okazało, że jedynym znaczącym kosztem wydania ebooka jest ta złotówka od sztuki dla autora.”
            Więc właśnie dlatego należy taki układ promować :)

            @Robert Drózd
            Ten plik to dość szczególny przypadek – zlepek różnych wydawnictw, ale ogólnie zgadzam się. Przy
            okazji – dzięki za linka.

            @pioterg666
            dokładnie

            0
      • xdfvfv pisze:

        popadasz Robersie w skrajnosci i populizm :) ale wolno Ci 

        zawsze mozna powiedziec ze sie nie da albo ze ciezko ale to nie musi dotyczy calego rynku a jedynie skromnego wycinku

        rozumiem ze ktos posiada papierowa ksiazke
        przepusci ja przez skaner albo malpe i pociagnie OCR-em
        potem zmudne poprawianie bledow i konwersja do epub/mobi

        oczywiscie sa problemy i wyzwania ale naprawde – jestemy w polsce tu sie da i kosztowo sa to smieszne wrecz pieniadze, zadne wydawnictwo nie moze powiedziec ze koszta sa z tytulu robocizny w polsce duze bo to smieszne klamstwo … programiste mozna miec za 3tys. to wioskowego glupka od konwersji mozna miec za 1000zl

        na slawnym forum o czytnikach znalazlem kieidys wpisy pani ktora robila selfpublishing i nie liczac napisania ksiazki cala reszte zlecila i wyszlo ja to 2tys dolcow, z grafika itp.

        jestem w stanie zrozumiec ze wydawnicto nie chce bo nie chce, nie chce bo sa obostrzenia w umowie z autorem i trzeba by znow sie umawiac na spotkanie, placic prawnikowi, przekonywac a to przeciez taka ciezka praca ….

        0
      • emartinelli pisze:

        Zrobiłem przymiarkę do tego i nie ma co dyskutować, w dzień się tego raczej nie zrobi, ale 2-3 dni pracy jednej osoby spokojnie wystarczą przy takim układzie. Przy jednoszpaltowych książkach i dostępnym pdf’ie tydzień na książkę powinien wystarczyć co przekładając na koszty nie powinno być znaczące dla wydawnictwa.
        A biorąc pod uwagę dzisiejsze skanery to nawet przerobienie papierowej książki nie powinno być dużo większym problem i kosztem.

        0
        • baszar pisze:

          Skanery kiedyś były lepsze :) Od wejścia CIS ciężko dostać porządny skaner na CCD (i drogo). Książki skanuje się upierdliwie (chyba, że rozerwiesz na kartki). Tylko soft poszedł do przodu.

          0
      • Andrzej pisze:

        http://www.mediafire.com/?5c2tirlwfi13dvf

        Nie chcę wchodzić w spór jak wymagająca jest ta praca, jednie uważam że jak się uprzeć to złożenie takiego ebooka (bez jakiś cudów i tabelek, sam tekst) aż takie straszne nie jest. Zrobiłem pierwsze opowiadanie (wydało mi się najtrudniejsze z racji kolumn) i jest godzina 16:30, więc trochę czasu do końca dnia zostało, a zacząłem całkiem niedawno. W sumie zajęło mi to coś koło 1h. Więc nie uważam że to niemożliwe. Może ebook nie jest zgodny ze wszystkimi standardami, nie ma spisu treści, bo nie wiedziałem jak ponazywać, ale to akurat moment jest. No i konwertowany przez calibre, bo ku mojemu zdziwieniu robi to lepiej od oficjalnego konwertera amazonu. W każdym razie uważam że wygląda przyzwoicie i żeby się przyczepić do czegoś to już trzeba być mocno złośliwym.

        0
    • Marcin pisze:

      Pracowałem i współpracowałem z kilkoma wydawnictwami, głównie przy wydaniach papierowych ale i elektronicznych i wiem o czym mówię.
      Po pierwsze większość publikacji jest przygotowywana w programach dtp, a potem „drukowana” do plików, które może wykorzystać drukarnia. Tego typu pliki nadają się do konwersji tak samo jak pdfy. Owszem, da się, ale po konwersji ebook wymaga ponownego składu i korekty, a to wiąże się z całkiem konkretnymi kosztami. Potem jeszcze trzeba zrobić różne dziwne duperele typu rozdziały, css itp itd. To wszystko niby nic, ale kosztuje roboczogodziny specjalistów, wymaga oprogramowania itd.
      A jeśli książka była przygotowywana -naście lat temu, to nawet nie ma co marzyć o jej wersji elektronicznej (lub takiej, która do czegoś by się nadawała). Mamy w najlepszym wypadku goły tekst, który wymaga łamania, korekty i przygotowania takiego samego jak książka papierowa. A jeśli dysponujemy tylko wersją papierową? Skanowanie i OCR to też nie jest kaszka z mleczkiem. To wszystko generuje koszty i niestety nie możemy o tym zapominać.
      Co innego w przypadku nowości – tutaj wydawnictwo może przygotowywać równolegle obie wersje znacznie mniejszym nakładem pracy.
      Scandal owszem, zrobił wiele niezłych tytułów, ale…
      Jest to całkiem spora społeczność internetowa, korzystająca z pomocy osób, które chcą poświęcać swój prywatny czas na pomoc w opracowywaniu tych książek. Nie płacą pensji, nie muszą korzystać z legalnego (i często bardzo drogiego) oprogramowania itp itd…
      Czemu więc wydawnictwa nie mogłyby pójść tą samą drogą? I przy okazji, symbolicznie bo symbolicznie, ale wynagrodzić osoby pomagające?
      A ceny? Owszem, mogą za te zrobione półdarmo książki zażądać tyle, co za „normalne”. Ale wtedy, te osoby, które robiły te ebooki, mogą je po prostu wrzucić w net za darmo i sobie wydawnictwo nie zarobi za dużo. A jeśli takie książki będą po na przykład 5zł, z gwarancją usuwania zgłoszonych błędów (tak jak napisałem w pierwszym poście), to jestem pewien, że wielu użytkowników chomika i jego podobnych, kupi takie książki, wynagradzając wydawnictwo, ale przede wszystkim autora.

      0
      • xdfvfv pisze:

        koszty, specjalisci, oprogramowanie … a potem 15 letni ziutek z 3c zrobi LEM-a w domu bez kosztow i porownujac z narzekaniami na jakosc ebookow z ksiegarni to ja nie wiem w czym ci specjalisci sa specjalistami chyba w negocjacjach placowych za picie kawy w pracy. Umowmy sie na roznych czytnikach przy roznych ustawieniach i fontach beda roznice w odbiorze ksiazki. Nie ma co kombinowac, nalezy zlozyc to najprosciej jak sie da bez kombinowania bo kazde kombinowanie konczy sie potem jak windows vista ;)

        swoja droga co to za legalne bardzo drogie oprogramowanie do tworzenia ebooka epub

        nikt nie chce wynagradzac wydawnictw bo to takie same twory jak tpsa, od lat zeruja na ludziach od autora po klienta i nikt ich nie szanuje

        imho szukanie problemow gdzie ich nie ma

        0
        • pioterg666 pisze:

          15 letni Ziutek zrobi „bez kosztów”. Tak – bo komputer kupią mu rodzice, a soft OCR ściągnie sobie z torrentów :) O rachunkach za prąd i innych takich pierdołach nie wspominając. Czas który poświęci też nie jest darmowy. Mógłby w tym czasie odrobić lekcję albo odbyć kilka godzin kursu językowego (dla przykładu). Z jego alternatywnie straconej wiedzy jaką mógłby nabyć w tym czasie byłby pożytek dla jego przyszłego pracodawcy. Tepsa i wydawnictwa nie żerują na ludziach – nikt nikogo nie zmusza do posiadania telefonu ani do kupowania książek. Są to przedsiębiorstwa, których głównym zadaniem jest generować zysk. Załóż swoją firmę i żeruj na ludziach – będziesz miał milionowe zyski, przecież to takie proste…

          0
          • xdfvfv pisze:

            podalem przykald jak dziala social media

            opiekunka do dziecka w niemczech kosztuje 1,500euro – 2000euro

            wydawnictwo skoro ma czlowieka za 2-3tys netto w liczbie kilku a zrobienie ebooka nowego jest szybkie to chyba sa zasoby czasowe na zrobienie sukcesywnie i powoli ebookow ze starszych pozycji … praca w polsce nawet z podatkami jest tania, jestesmy tansi niz murzyn i chinczyk razem wzieci, jestesmy w masie murzynami europy nawet czesi sie tak nie ponizaja na zachodzie jak my … nikt mi nie wmowi ze wydawnictwa ktore zjadaja 80% zysku nie maja kasy na swierzo upieczonego magistra ktorego przyuczenie przez kolege do skladu ebooka trwa max miesiac. Cholera na studiach to latexa uczylo sie w tydzien zeby zaliczyc tabelki ;)

            0
            • baszar pisze:

              @pioterg666
              A mądry pracodawca mógłby sobie załatwić w osobie Ziutka już przyuczonego, sprawdzonego pracownika bez ponoszenia kosztów rekrutacji :)

              @xdfvfv
              Ale po co mają to robić jak szansa na zarobek jest mała. Ciągle za mały rynek.

              0
              • pioterg666 pisze:

                @baszar: tak, o ile Ziutek potrafi coś więcej niż „jakoś tam” obsłużyć skaner i soft OCR + edytor tekstu. Do takiej pracy przydałaby się znajomość ortografii, a z tym u większości nastolatków jest obecnie problem (wiem, trochę generalizuję). Ale tak jakoś mi się widzi obraz tego „Ziutka z 3c”

                0
      • baszar pisze:

        A najśmieszniejsze, że chomik ma gotowy system płatności za pliki (nie wiem jaki % dla autora) i twierdzi, że wydawcy nawet nie odpowiedzieli na zaproszenie do rozmów o jego stosowaniu.

        0
  4. xdfvfv pisze:

    „Opowiem w niej, jak czytanie e-booków wygląda z punktu widzenia zwykłego człowieka, jakie czytniki są popularne na polskim rynku – i dlaczego”

    juz widze jak Robert mowi
    – bo wyprowomowalem Kindle
    – bo handlowcy sciagaja Kindle na lewo i sprzedaja na allegro taniej niz najtanszy czytnik z chinska nazwa

    „Wiadomo, że konwersja książki do ebooka nie jest prosta i darmowa, i starych tytułów nie opłaca się konwertować.”

    O ile nie ma w niej 300 wzorow na Higgsa to jest to proces wzglednie prosty i przyjemny a w polsce gdzie mozna miec pracownika za psie pieniadze z dwoma magistrami to prosze nie klamac mowiac ze cos jest drogie, drogi to moze jest ZUS.

    „Mi to też się podoba. Bardziej ogólnie – chodzi o wykorzystanie siły społeczności. Skoro „piraci” potrafili wskanować tysiące książek, to tym bardziej legalni klienci mogą pomóc przygotować „oryginały”.”

    hihi chcialbym zobaczyc jak pirat pozywa wydawnicto o wykorzystanie jego pracy ;P w polsce by wygral bo tu chroni sie przestepce … pomysl jest ciekawy ale nierealny bo opiera sie poczatkowo na zlamaniu prawa, chyba ze uznamy jednoglosnie ze kazdy ma prawo do kopii zapasowek ksiazki pisanej w formie pliku stworzonego samemu. Ale powaznie to jest pieprzenie – zrobienie ebooka z starej ksiazki przez chetnego mlodzieniaszka na studiach to koszt 2000 dla wydawnictwa i to tak szczerze jak by dali 500zl to tez znalezliby robotnika w polsce.

    a samo spotkanie – no nie nazwalbym tego rewolucja to raczej wyglada mi na wzajemna adoracje ale czemu nie po to sa spotkania zeby sie bawic.

    0
  5. Attrax pisze:

    Nie zajmując głosu w sprawie konwersji do e-booków (choć dziwną wydaje mi się informacja o wysokich kosztach konwersji w przypadku książek nowych, gdy wydawnictwo posiada skład w QuarkxPressie czy innym InDesignie), chciałbym Cię prosić o poruszenie tematu błędów w składach sprzedawanych e-booków. Pisałem już tu o tym irytującym problemie. Te dziwne znaki, nagłe przełamania tekstu, etc.,etc. gdyby zdarzyły się w papierowym wydaniu, to huczek byłby na całą branżę i nie tylko. A w e-booku? Cisza i spokój! W tym roku w polskich księgarniach (nie wiem czy to dobra nazwa) nabyłem już ok. 250 książek. Nie zdarzyła mi się żadna, podkreślam żadna, która byłaby wolna od błędów typograficznych (książki z Amazona są perfekcyjne pod tym względem). No to może proszę powiedz onym o tym!

    0
    • Mikez pisze:

      To jest właśnie wynik podejścia, jakie prezentują niektórzy, gotowi poskładać wydawnictwu ebooka za darmo albo za inną e-książkę. Po co więc wydawnictwo ma zatrudniać kogoś znającego się na rzeczy i inwestować w profesjonalną korektę, skoro można wynająć ucznia czy studenta, który zrobi to za grosze. A że potem są błędy? Trudno, ciesz się, że w ogóle ebook jest dostępny…

      0
      • pioterg666 pisze:

        Po to, żeby większość z ludzi przestała jęczeć jakie to ebooki są drogie. To, że korektę będzie robił przysłowiowy student nie zwalnia go od wykonania porządnej roboty. Tym bardziej nie zwalnia księgarni/wydawnictwa od obowiązku wydania pozbawionego od wad produktu!

        0
        • baszar pisze:

          @pioterg666
          Dobra jakość jest trudna do osiągnięcia a co to doro już niewiele osób pamięta (dobra robota – takie ISO na długo przed ISO). Powinniśmy wymagać od wydawnictw dobrej jakości. Każdy wadliwy produkt należy reklamować – napisanie maila to 5 minut.

          @Attrax
          Błędy typograficzne wynikają chyba z niskiej jakości OCRowania nieedytowalnych źródeł. Problem złożony i wart poruszenia.

          0
          • Attrax pisze:

            Ale co z nowymi książkami? Przecież ich nie trzeba skanować, gdyż wydawnictwa dysponują oryginalnym składem w jakimś DTP-owskim programie.

            0
  6. Skrzat kuchenny pisze:

    Robert, potraktowałem to jako swego rodzaju wyzwanie ;)
    Pierwsze opowiadanie, czyli Żar – Brzezińskiej Anny jest już gotowe w formacie mobi i jeśli to, co jest na stronie głównej – rd at webaudit.pl., po „przetłumaczeniu” na adres mailowy jest Twoim adresem mailowym, to masz to już w skrzynce :)

    Dało się bez problemu, choć specyficzne cechy tego pdf-a spowodowały, że miałem trochę więcej pracy no i zajęła ona więcej czasu.
    Pozostałym opowiadaniom jeszcze się nie przyjrzałem, ale myślę, ze do końca dnia bym się wyrobił.

    Jednak nie samym konwertowaniem człowiek żyje, może zajmę się pozostałymi opowiadaniami w innym czasie.

    W kwestii umieszczenia pliku mobi w sieci – może to komuś nie wyda się wiarygodne, ale nie wiem, gdzie i jak to umieścić. Pozdrawiam :)

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Dostałem i dziękuję. Kindle Previewer łyka, Kindle for PC o dziwo nie chce otworzyć, ale może to jego fochy. Wygląda ładnie. Nie, nie mogę tego opublikować (więc możemy uznać temat za ćwiczenie intelektualne), ale napiszę do ludzi z Poltergeista, żeby to podlinkowali.

      0
  7. Skrzat kuchenny pisze:

    Robert, dzięki za odpowiedź :)
    „Zrobienie” mobi z opowiadania Dardy Stefana – „Spójrz na to z drugiej strony” – zajęło mi dokładnie 30 minut.
    Dla porównania – Germinal, Emila Zoli, zajął mi cały dzień, z przerwami na inne sprawy, oczywiście, ale to „kobyła”, no i przy okazji na nowo przeczytałem ją z zainteresowaniem.

    0
  8. Marcin pisze:

    To jeszcze, żeby uświadomić co poniektórych, krótkie przeliczenie.
    Skrzat skonwertował książkę w jeden dzień. Ok, przyjmijmy, że to dzień roboczy czyli 8 godzin. Do tego, żadne szanujące się wydawnictwo, nie puści książki bez korekty. Przyjmijmy równie optymistyczny wariant, że korekta i poprawki, konwersja do ostatecznego formatu i sprawdzenie to kolejny dzień roboczy.
    Czyli mamy 16 roboczogodzin (bardzo optymistycznie, o czym wiem z doświadczenia, w praktyce to będzie ze dwa-trzy razy więcej).
    Stawki w wydawnictwach są różne, przyjmijmy taką dla mocno początkującego pracownika czyli około 25zł (kosztu pracodawcy – netto, na rękę, to będzie mniej niż 15zł) za godzinę. Czyli mamy 400zł. Wliczając w to ZUSy, srusy itp, ale nie licząc kosztów lokalowych, prądu, amortyzacji sprzętu i oprogramowania, takich tam.
    Niby mało, nie?
    To teraz policzmy ile wydawnictwo zarobi na takiej książce. Zakładamy, że autor dostanie 25%, sklep 25%, 50% dla wydawcy. Tak dla uproszczenia. W rzeczywistości pewnie mniej dostaje wydawca, ale niech mu tam będzie.
    Cena książki: 10zł (mówimy teraz o tanich ebookach). Minus podatek to jakieś 8,14. Dla wydawnictwa zostaje 4zł 7 groszy. Czyli pierwsze 100 egzemplarzy idzie tylko i wyłącznie na pokrycie kosztów grafika i korektora.
    I to przy bardzo optymistycznych założeniach.
    Policzcie sobie, ile to wyjdzie, jak grafik jest na normalnym etacie i bierze np 30-40zł/h na rękę. A to nie jest wcale wygórowana pensja w tej branży.
    Policzcie ile dodatkowych godzin zabierze druga i trzecia korekta, które nie są niczym nadzwyczajnym.
    Policzcie ile czasu zajmie zrobienie porządnych CSSów do tej książki, z działającymi przypisami, ładnym formatowaniem itp itd.
    Wliczcie w to tłumacza, jeśli książka nie jest po polsku.
    A skanowanie i OCR w przypadku starszych tytułów? Też się same nie zrobią.
    Policzcie ile książek musi sprzedać wydawnictwo, żeby wyjść na zero. Nawet przy założeniu „normalnych” cen, czyli takich w okolicach 30zł.
    I pomyślcie ile rzeczywiście e-książek się sprzedaje miesięcznie, a zrozumiecie czemu ceny są takie, a nie inne i czemu wydawcom nie opłaca się konwertować starszych tytułów (poza niektórymi bestselerami).
    Nie wiem, może te moje wyliczenia o kant kuli potłuc, ale z doświadczenia sądzę, że wynik końcowy nie różni się zbytnio od rzeczywistości.
    Ja nie bronię wydawnictw i cen, które narzucają. Uważam wręcz, że „less is more”, czyli niższa cena = wyższa sprzedaż. Ale zdaję sobie sprawę z tego, jak niewielki jeszcze jest rynek ebooków w naszym kraju i ile czasu trzeba, żeby sprzedać wystarczającą liczbę egzemplarzy jednej książki, żeby zwrócił się koszt jej przygotowania.
    Stąd mój pomysł, dzięki któremu wydawcy mogliby znacznie ograniczyć przynajmniej część kosztów początkowych. Książki przygotowane przez amatorów i tak musiałyby przejść przez przynajmniej jedną korektę i kontrolę jakości, ale dzięki wyeliminowaniu części kosztów, wydawcy mogliby je oferować na przykład po 5zł. A zysk mogliby przeznaczyćna konwertowanie nowych książek i dzięki temu rynek by się rozwijał, wydawnictwa by jako tako zarabiały, czytelnicy mieliby większy wybór i piractwo by się trochę zmniejszyło.
    Czysty zysk… Choć malkontenci zawsze będą twierdzić inaczej :P

    0
    • Skrzat kuchenny pisze:

      Kolego, konwersja z pdf do rtf to kilkadziesiat sekund, za pomocą darmowego programu, tyle samo trwa konwersja z RTF na Mobi za pomocą Calibre.
      Tyle, że konwersje z PDF do RTF zrobiłem „bardzo skomplikowaną techniką” – zaznacz-kopiuj-wklej, czyli ręcznie. :D

      Te osiem godzin zajęło mi czytanie książki w formacie RTF, w trakcie tego czytania wprowadzałem pewne korekty i nadawałem styl nagłówkom rozdziałów, by prawidłowo działał spis treści.
      Działa prawidłowo, tekst jest złamany prawidłowo, wiersze nie urywają się w połowie linii, wyrazy nie są sklejone itp.
      Cała tajemnica w korekcie „łamania” czy składu tekstu tkwi w znajomości pewnych funkcji worda, dzięki którym 99,9% poprawek można zrobić automatycznie w ciągu kilku minut i to niezależnie od długości tekstu, bo poprawianie pliku 100 stronicowego trwa mniej więcej tyle samo, co książki 500 stronicowej.
      Piszę o Wordzie, bo tylko Worda do tego używam.

      Nie trzeba tez ściągać pirackich wersji super programów do rozpoznawania tekstu, bo albo można w sieci znaleźć legalny, darmowy, albo korzystać z tego, który był dołączany w pakiecie z oprogramowaniem do skanera.

      Może nie rozpozna on pisma klinowego, czy aramejskiego, ale z językiem polskim radzi sobie doskonale.

      Niestety niektórych poprawek nie umiem zrobić automatycznie, stąd konieczność ręcznego ich wprowadzania. Ale niewykluczone, ze coś mi do głowy przyjdzie.

      Widzę wyraźnie, że komuś bardzo zależy, by utrzymywać w przekonaniu czytelników, że zrobienie ebooka to strasznie skomplikowana i kosztowna sprawa, gdy tymczasem jest to w zasięgu możliwości każdego przeciętnego użytkownika komputera.
      Na marginesie – wczorajsze zadanie, rzucone mi przez Roberta, zrobione było przed godziną dwudziestą, czyli jeszcze za dnia.
      W sumie zajęło jakieś trzy godziny. Najwięcej czasu pochłonęło pierwsze opowiadanie i wcale, jak się okazało, nie dlatego, że tekst był w dwóch kolumnach.
      Po zamianie PDF-a na RTF pojawiły się pewne błędy, ale chwila namysłu pozwoliła zrobić automatyczne poprawki ;)

      Pozdrawiam :)

      0
      • Marcin pisze:

        Tak, a czy ta „kilkusekundowa” konwersja zachowa prawidłowe łamanie choćby akapitów? Nie bardzo, bo większość programów do konwersji widzi w pdfie twardą spację na końcu każdej linii…
        Czy ta konwersja w wordzie da tekst czysty, bez microsoftowych śmieci, które uniemożliwiają potem (a przynajmniej mocno utrudniają) zrobienie czegokolwiek CSSem?
        Czy ta szybka konwersja jest na pewno dobra? Wiesz, że masz cały tekst prawidłowo połamany, nie masz podzielonych zdań, nie masz numerów strony gdzieś w środku tekstu, masz prawidłowo zrobione odnośniki/przypisy?
        Czy te „darmowe” programy do ocr dają stuprocentową konwersję?
        Na każde z tych pytań odpowiedź jest jedna.
        Nie.
        To co napisałem, napisałem z własnego doświadczenia z pracy przy różnych publikacjach. Czy robimy ebooka z OCRa, czy z PDFa, czy z Worda – osoba łamiąca musi przez cały tekst przebrnąć, sprawdzając czy aby na pewno jest ok od strony technicznej.
        Potem jest „drugie czytanie” czyli korekta pod kątem ortografii, literówek itp itd.
        Także drobna prośba – jeśli nie masz pojęcia jak wygląda profesjonalne przygotowanie publikacji, to nie wyskakuj tu z sekundami w wordzie, bo to niestety nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
        I wcale nie zależy mi na utrzymywaniu „mitu” o trudności przygotowania publikacji. Nie zależy mi, bo to nie jest mit, tylko smutna rzeczywistość.
        Bo gdyby to było takie proste jak mówisz, to czemu wydawnictwa masowo nie konwertują książek na ebooki? Przecież to wg Ciebie nic prawie nie kosztuje, więc nawet jak je będą sprzedawać po 5zł to będzie to dla nich czysty zysk…
        Dlaczego? Spisek czy co? Nie chce im się? Nie chcą „darmowych” pieniędzy?
        Żebyś nie musiał się wysilać odpowiedzią, udzielę jej – bo niestety jest tak jak napisałem w poprzednim poście. Niestety, bo też bym chciał, żeby to było takie proste i szybkie jak piszesz. Niestety, bo też bym chciał kupić wiele starszych tytułów i to najlepiej w przystępnej cenie.

        0
        • Marcin pisze:

          A, i przepraszam za sarkazm, mam nadzieję, że Cię nie uraziłem, nie taka była moja intencja.
          Wiem jak konwersja książki może wyglądać okiem laika i to, że w rzeczywistości jest to „nieco” bardziej skomplikowane nie jest winą ani moją, ani Twoją.
          Pozdrawiam

          0
    • LPG pisze:

      zakładając, że wyliczenia są zgrubnie prawdziwe, wydawca (przedsiębiorca!) wyciąga zupełnie inny, prosty wniosek: nie opłaca się. Po prostu nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia, aby wydawać starocie w postaci ebooków. Mały rynek, mało czytelników i jeszcze mniej czytników. Problem zatem tak naprawdę leży gdzie indziej. Dlaczego skoro wydawcom nie opłaca się wydawać, mają prawo domagać się odszkodowań z tytułu praw autorskich?

      0
      • Marcin pisze:

        Bo za te prawa (majątkowe nie autorskie!) do utworów najczęściej zapłacili i czemu ktoś inny ma korzystać, skoro oni nie mogą/nie chcą…
        Trochę na zasadzie psa ogrodnika, ale to też jest prawo rynku…

        0
  9. Skrzat kuchenny pisze:

    „Także drobna prośba – jeśli nie masz pojęcia jak wygląda profesjonalne przygotowanie publikacji, to nie wyskakuj tu z sekundami w wordzie, bo to niestety nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.”

    No tak, albo siła argumentu, albo argument siły.

    A teraz do rzeczy :)

    „Tak, a czy ta „kilkusekundowa” konwersja zachowa prawidłowe łamanie choćby akapitów? Nie bardzo, bo większość programów do konwersji widzi w pdfie twardą spację na końcu każdej linii…”

    To nie tylko od programu zależy, ale od PDF-u.

    Jeżeli używa się programu, to bywa różnie.
    Programu do konwersji używam rzadko, najczęściej wystarczy zaznaczyć tekst w PDF- ie, potem control-C, control-V do wcześniej otwartego Worda z wcześniej przygotowanymi stylami.
    Używam stylu normalnego dla tekstu, Nagłówka 1 oraz 2 dla nazw rozdziałów, nazw części, ksiąg itp.
    W kwestii prawidłowego łamania – to prawda, najczęściej operacja kopiuj-wklej nie zachowuje ani łamania, ani wielkości i rodzaju czcionki, ale po wklejeniu wyświetla się maleńka ikonka i jak się na nią kliknie, można wybrać/zaznaczyć – zachowaj formatowanie docelowe – to znaczy wcześniej przez użytkownika przygotowane – i jest tak jak chcieliśmy i trwa to pojedyncze sekundy.

    Łamania ta czynność nie naprawi, ale jaki to problem ? Maksimum trzy minuty stukania na klawiaturze trzyznakowych wyrażeń i po problemie.
    To znaczy po 99.9 % problemu.
    Niektóre rzeczy trzeba poprawić ręcznie i o tym wcześniej pisałem.

    Numery stron jeśli są w PDF-ie, prawdopodobnie będą i w RTF-ie, jaki jest problem w ich usunięciu – ręcznie lub automatycznie ?
    Podobnie jest z błędami ortograficznymi.
    Zamiana PDF-a na RTF, potem RTF na mobi, nie tworzy błędów ortograficznych.
    Owszem, bywa kłopot z „polskimi literami”, ale to wina PDF-a. I też w 99.9% nie ma problemu, by ten kłopot usunąć automatycznie.

    Jeszcze raz – „jeśli nie masz pojęcia jak wygląda profesjonalne przygotowanie publikacji, to nie wyskakuj tu z sekundami w wordzie, bo to niestety nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.”

    OK, nie mam zielonego pojęcia.
    Ale zrobione przeze mnie mobi niczym nie różnią się od tych „profesjonalnych”, no może stylem akapitów i formatowaniem, bo tekst formatuje według własnego upodobania.
    Lubię dużo „światła”, stąd odstęp miedzy akapitami. Nie lubię dużych wcięć, stąd ustawiam je na 0.75 cm.
    Ale to wszystko można zmienić kilkoma kliknieciami w kilka sekund.

    Nie piszę tego wszystkiego by toczyć z Tobą Marcinie spór lub przekonać Cię do czegokolwiek.

    Dzięki temu portalowi dowiedziałem się najpierw, że jest coś takiego jak Kindle, znalazłem tu mnóstwo informacji o czytnikach, o ich obsłudze, o problemach z nimi.
    Dowiedziałem sie, że jest program Calibre i do czego on służy.
    Także jestem wdzięczny Robertowi i innym ludziom, którzy tu dzielili się swoją wiedzą, swoim praktycznym doświadczeniem.

    Od maja ub. roku mam K-3, od listopada Kindle Touch, Kindle Classic kupiłem córce.

    Dlatego też, jeśli mi ktoś nie wierzy, niech sam spróbuje.
    Niech na swoim domowym komputerze otworzy jakiegoś PDF-a, niech na próbę zaznaczy chociaż kawałek, potem kontrol-C i kontrol-V do Worda i pobawi się tym fragmentem w Wordzie, zmieniając style, formatując po swojemu wybrany styl, niech sprawdzi, jak działa funkcja znajdź, zamień itp.
    :)

    0
    • baszar pisze:

      Możesz podać jakich programów używasz do konwersji pdf -> coś edytowalnego?
      Ja dobrego nie znalazłem, trudne pdfy zwykle OCR-owałem.

      0
  10. Skrzat kuchenny pisze:

    Czasami używam Wondershare PDF Converter. Jest to w zasadzie komercyjny program, ale od czasu do czasu pojawia się na tej stronie – http://www.giveawayoftheday.com/

    Haczyk polega na tym, że na tej stronie codziennie o godz. 9.00 są nowe programy i za darmo dostępne są tylko przez 24. godz. W tym czasie można program pobrać, zainstalować, zarejestrować, otrzymać kod aktywacji. Po upływie 24 godz. jest po zawodach, programy są płatne.

    Można konwertować do Worda, Excela, Power Point-a, Epub, plików HTML i zwykłych Txt.
    Efekty są różne, z reguły formatowanie i łamanie jest zachowane.
    Za pomoca Calibre też można w ostateczności przekonwertować PDF-a do RTF-a.
    Robię to wtedy, gdy PDF jest zabezpieczony i nie da się zastosować Control-C.

    0
    • baszar pisze:

      Na zabezpieczenia polecam Elcomsoft Advanced PDF Password Recovery.
      Drogie jak pierun, jest darmowa wersja próbna, ale jak do tej pory łamało wszystko (prędzej czy później bo niekiedy zostaje tylko metoda czołgowa). Ale z rok nie testowałem, więc może pojawiła się jakaś lepsza alternatywa.

      0

Skomentuj baszar Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.