Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Promocje dnia – 24.07.2012: Joe Vitale, Małgorzata Kalicińska, kopie zapasowe i satysfakcja z pracy

Jako że jestem wykończony po wczorajszych wędrówkach, to znowu mam trochę czasu, żeby usiąść nad promocjami. Na początku książki dwojga autorów, którzy wzbudzają sporo kontrowersji – mają zarówno fanów, jak i zagorzałych przeciwników.

Joe Vitale

-50% na e-booki Joe Vitale w eBookpoint – Vitale to taki magik od NLP, autohipnozy czy teorii „rozdaj bliźnim swoim po 50 zł, a te pieniądze do Ciebie wrócą”. Jakby ktoś nie zauważył, to jest ironia, ale kiedyś którąś z jego książek czytałem i robiła wrażenie. Zwróćcie uwagę, że tylko jedna książka jest w trzech formatach, pozostałe – wyłącznie PDF.

Małgorzata Kalicińska

Małgorzata Kalicińska -50% w Woblinku. To królowa polskich powieści dla pań. Więcej naprawdę nie potrafię napisać.

Poniższe książki przecenione są tylko dzisiaj.

Inne promocje:

Nie chcesz przegapić promocji dnia?

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Promocje dnia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

48 odpowiedzi na „Promocje dnia – 24.07.2012: Joe Vitale, Małgorzata Kalicińska, kopie zapasowe i satysfakcja z pracy

  1. Kaszanka pisze:

    Ceny ebooków mnie dobijają.
    Co to za zdzierstwo, że za książkę elektroniczną liczą sobie po nawet 30 zl
    W empiku wersje kieszonkowe na papierze są od 9,5 do 19 zł

    0
    • slawko pisze:

      Zgoda! Dlatego ja kupuję tylko z promocji. Polecam też przyjrzeć się legimi.com – tam można zbierać punkty za różne aktywności i te punkty pozwalają potem kupić taniej książki (http://www.legimi.com/pl/klub-mola-ksiazkowego/informacje-ogolne/). Jest nawet jakaś akcja w której dostajesz punkty za samo czytanie książek w ich aplikacji. Ja osobiście szczerze tej aplikacji nienawidzę ale czytam ;)

      0
    • ZSZS pisze:

      Profesjonalne tworzenie kopii zapasowych i odzyskiwanie danych – 30,73 zł po obniżce. Aż strach pomyśleć ile kosztowała wcześniej.

      Zawsze powtarzam, że ceny eBooków powinny być w granicach 1,99 – 9,99 zł (górna cena dla najlepszych, naprawdę wartościowych pozycji). Można by ustawić cenę do 19,99 dla prawdziwych perełek (godne zaufania, cenione książki naukowe, mające po kilkaset stron, kompleksowe opracowania naukowe, medyczne, prawne etc). Nie ma że Vat albo, że wydawnictwa (moim zdaniem te skostniałe struktury wysysające kasę powinny przestać istnieć). Jeśli autor będzie otrzymywał 70% ceny netto to będzie szczęśliwy, a przy okazji nie będzie złodziejstwa jakie jest teraz (mówię tu o wydawnictwach).

      Póki żądają kilkanaście złotych na Lema, kilkadziesiąt za książki pseudo-profesjonalne (jak te kopie zapasowe, albo wszelkie książki o programowaniu, nie mówiąc już np o książkach medycznych czy prawnych) to ja pozostanę przy Chomiku.
      Lema za 7 zł kupiłbym z pocałowaniem ręki (i poleciłbym znajomym, tak samo jak dzięki mnie 4 znajomych skusiło się na Kindla), no ale jak nie chcą zarobić korzystając z sensownego modelu biznesowego to ja się prosił nie będę.

      0
      • No to załóż księgarnię, kup prawa do wydań elektronicznych, przetłumacz, złóż ebooka, zbuduj platformę do sprzedawania ebooków i sprzedawaj je za 1,99 do 9,99 (zakładam, że złotych polskich).

        Możesz zacząć od:
        http://www.amazon.com/Why-Programs-Fail-Second-Edition/dp/0123745152/
        http://www.amazon.com/Paper-Prototyping-Interfaces-Interactive-Technologies/dp/1558608702/

        Za 19,99PLN biorę od razu. Obie.

        0
        • Kaszanka pisze:

          I co uważasz żę koszty wydania elektronicznego są takie same albo tylko trochę niższe niż papierowego.
          Jak się ma koszt założenia i prowadzenia sklepu internetowego do kosztów prowadzenie tradycyjnej księgarni.
          Nie ma kosztów papieru, drukarni, dystrybucji, pani w kasie, książka jest już przetłumaczona bo wcześniej jest już wydana na papierze.

          0
          • slawek pisze:

            Znów to samo pitu pitu. Oczywiście że ebooki piszą, składają i dystrubuują się same.

            0
          • Oba linki powyżej prowadzą do wydań elektronicznych (na Kindle).

            Rzeczywiście można obyć się bez własnej księgarni (wstawić książki np. do Woblinka lub ebookpoint.pl i zapłacić prowizję sprzedawcy).

            Ale prawa do wydania trzeba nadal kupić, książkę przetłumaczyć (obie nie mają polskiego wydania), zrobić korektę (ma być perełka po 19,99) i złożyć ebooka (kod ma się dobrze pokazywać na 6″ Kindle — bo ma być perełka).

            Innymi słowy. Koszt ebooka jest o wiele wyższy niż koszt powierzchni dyskowej którą zajmuje.

            Skoro gościmy u Roberta to możesz przedstawić biznesplan wydania ,,Paper Prototyping” po polsku w formacie mobi i epub i ustalić cenę jako funkcję kosztu zakupu praw do wydania, spodziewanej liczby sprzedanych egzemplarzy i Twój oczekiwany zysk (koszt tłumaczenia, korekty i złożenia ebooka dla ułatwienia przyjmiemy jako stały).

            0
        • Taraban pisze:

          Mnie już zaczyna to wnerwiać. Jak tylko ktoś powie, że ebooki są zbyt drogie, zaraz znajdzie się wujek dobra rada i rozpoczyna cykl porad o zakładaniu księgarni. Kutwa, czy naprawdę sądzisz, że obywatel oczekujący niższych w porównaniu z wersją papierową cen e-książek nie wie, że mamy jako taką swobodę w wyborze profilu działalności gospodarczej? Gdyby chciał, to by założył i księgarnię, i cukiernię, i zakład szewski, ale na pewno nie na podstawie światłych rad domorosłego mądrali. Trzeba klepać te drewniane wstawki? Nikt nie twierdzi, że prowadzenie księgarni to bułka z masłem. Podobnie jak każdej innej firmy, sprzedaż książek nie jest wyjątkiem. Tylko co to ma do faktu, że książka w wersji elektronicznej nieraz kosztuje więcej, niż papierowa w dobrej księgarni, mimo znacznie niższego kosztu produkcji? Już nie będę rozpisywać się o kosztach składu, fontów, przygotowania do druku, druku, transportu, magazynowania, sprzedaży w stacjonarnej księgarni, prowizjach pośredników. A może powinienem, bo o różnice w kosztach tu chodzi. Kiedy ktoś utyskuje, że papierowe wydania są drogie, okazuje się, że winę ponoszą ceny papieru, druku i prowizje; na pytanie zaś, dlaczego w takim razie wersje elektroniczne nie są znacząco tańsze, można uzyskać informację o sposobach założenia księgarni. Jak w dowcipie o ruskim superkomputerze, który na niewygodne pytania odpowiadał Amerykanom „a u was murzynów biją”.

          0
          • asymon pisze:

            Miłośnicy darmoszki używają argumentu „ja uważam że ebook powinien kosztować 2zł, a jak nie to ściągnę z chomika”. To „ja uważam” nie jest poparte _żadnym_ merytorycznym argumentem.

            Mój argument, przytoczę go na tym blogu po raz chyba dziesiąty. Jeśli ebook jest dla ciebie za drogi, kup używaną książkę lub pożycz z biblioteki. Nie wiem, jaka konkretnie książka wywołała takie spięcie u Kaszanki, ale niektóre z wymienionych książek kosztują na Allegro parę złotych.

            Azazel za 8zł:
            http://allegro.pl/borys-akunin-azazel-i2462269788.html

            Solaris Lema za 4zł:
            http://allegro.pl/solaris-s-lem-i2500519868.html

            Dzieci Diuny za 10zł
            http://allegro.pl/dzieci-diuny-herbert-i2499479995.html

            Diuna za 2,5ozł
            http://allegro.pl/frank-herbert-diuna-i2510000399.html

            Co ciekawe, książkę można sprzedać po przeczytaniu i kosztuje wtedy jeszcze mniej. Nowości można kupować dużo taniej w dyskontach typu ksiegarnawarszawa.pl (dla warszawiaków) lub aros.pl (w Krakowie) i pewnie wielu innych.

            Albo można czekać na lepsze promocje na ebooki, zdarzyło mi się kupić trzy tomy sagi Millennium Stiega Larssona po 9.90 każdy. Drogo? Ebooków w cenie 30zł po prostu nie kupuję bo zgadzam się, że cena jest śmieszna. A na „Grę o tron” za 49zł po prostu brak mi słów, wydawca podobno tłumaczy się praw autorskich.

            0
            • asymon pisze:

              zamieniłbym:
              „wydawca podobno tłumaczy się praw autorskich.”
              na:
              „wydawca podobno tłumaczy się postawą właściciela praw autorskich.”

              patrz notka prasowa we wpisie:
              http://swiatczytnikow.pl/drugi-tom-sagi-martina-liczy-sie-zysk-autora-wydawnictwa-czy-czytelnikow/4444

              0
            • Kaszanka pisze:

              Twoja odpowiedź jest trochę dziwna. Ja chce kupić książkę a Ty mi mówisz żebym kupił używaną bo jest taniej. I to ma być argument? Ja miałem na myśli tylko to, że ceny ebooków są w sposób nieuzasadniony wysokie. Przytoczyłem pierwsze z brzegu argumenty, które mimo że pierwsze z brzegu są jednak trafne. Być może nie wchodzę zbyt głęboko w temat i nie analizuję ale chciałbym wiedzieć jakie ekstra koszty ponoszą sprzedawcy ebooków. Na pierwszy rzut oka wygląda mi to po prostu na drenowanie młodego jeszcze rynku. I niech mi nikt nie odpowiada, że jak za drogo to nie kupuj, bo jakbym chciał na tym poziomie dyskutować to znajde smarkacza z podstawówki i z nim pogadam

              0
              • pioterg666 pisze:

                Tobie na pierwszy rzut oka wygląda i chciałbyś wiedzieć. No to poczytaj o tym w necie i na wielu innych forach. Ciągle ten temat jest wałkowany. Ale pewnie zaraz mnie „zjedziesz” że udzielam pseudocennych porad o których każdy już wie..

                0
              • asymon pisze:

                „Nie ma kosztów papieru, drukarni,
                dystrybucji,”

                Koszt papieru i drukarni to mniej niż 10% ceny okładkowej (zależy od papieru, rodzaju okładki).

                Dochodzi prowizja dla wydawcy cyfrowego (nexto, vitualo, publio itp.) – niestety nie wiem jaki to koszt, ale może wkrótce się dowiem :-) I oczywiście podatek, w książce za 30zł vat to 1,43zł, a w ebooku… 5,61zł

                „książka jest już przetłumaczona bo wcześniej jest już wydana na papierze.”
                Z tego co widzę, wydawnictwa wypuszczają ebooka równolegle z nowym wydaniem papierowym. Faktycznie tłumaczenia nie trzeba robić, ale redakcję i korektę jak najbardziej. Podejrzewam, że nikomu nie opłaca się zatrudniać osoby do skanowania i ocr-owania starych tekstów, stąd powszechne „niedasię” i spychologia, zarówno u wydawców jak i firm zajmujących się wprowadzaniem książek do obiegu.

                „Na pierwszy rzut oka wygląda mi to po prostu na drenowanie młodego jeszcze rynku.”

                Oczywiście że tak, zwykłe prawo popytu i podaży. Jeśli znajdzie się kupiec na e-książkę za 30zł, po co sprzedawać taniej? Jeśli kupiec się nie znajdzie, trzeba obniżyć cenę.

                „I niech mi nikt nie odpowiada, że jak za drogo to nie kupuj, bo jakbym chciał na tym poziomie dyskutować to znajde smarkacza z podstawówki i z nim pogadam”

                Ale to jest przecież twój podstawowy argument jako klienta :-)

                0
              • asymon pisze:

                I jeszcze jedno. Dużo kosztują prawa autorskie – wynagrodzenie dla posiadacza praw do książki, niekoniecznie autora.

                Procentowo, po marżach, jest to chyba największy koszt wliczony w końcową cenę książki. Bywa, że chcąc kupić prawa także do ebooków, koszty rosną dość znacznie.

                0
            • Taraban pisze:

              No i właśnie tak robię, tyle że korzystam z ofert na ebooki (musiałem ogłosić moratorium na zakup papieru, bo książki mieszczą mi się już tylko na podłodze). Z twojej listy takiego Azazela kupiłem za 8 zł bodajże w Nexto. Powiedzmy też, że nie można przeginać w żadną stronę. 2 zł za książkę to schiza w drugą mańkę. 2 zł to może być honorarium dla autora, mniej znanego. Niektórzy robią błąd uznając, że skoro autor i wydawnictwo zarabiają na papierze, wersję elektroniczną powini sprzedawać za złotówkę (swoją drogą, to by było fajne gdyby za niedużą dopłatą, np. 1 czy 2 zł, można było oprócz książki tradycyjnej dostać też mobi/epub).
              Dopóki w promocjach i przecenach za mniej niż 12-15 zł mogę kupić więcej dobrych pozycji, niż jestem w stanie przeczytać, nie narzekam. Co nie zmienia faktu, że jeżeli książka w wersji elektronicznej kosztuje tyle, co książka papierowa, to ktoś tu przycina głupa, a ja nie lubię jak się mnie cycka. W końcu do książek oferowanych za kilka złotych w ramach promocji dnia w kilku polskich księgarniach raczej ani wydawca, ani księgarnia nie dopłaca, co nie? Czyli co, da się? Ano da się.

              0
              • asymon pisze:

                Podejrzewam, że to dlatego, że pewnie więcej ludzi kupi za 10zł ebooka przecenionego z 40zł w promocji -75% niż z 20zł, w promocji -50%.

                Ceny e-książek są ustalanie przez wydawcę zupełnie dowolnie, zresztą pisał o tym kiedyś pracownik Rebisu w komentarzach pod jednym w wpisów: „Przyjęliśmy, że cena e-booka musi być minimum 15% niższa, ale nie mniej niż 5 zł od ceny wersji papierowej”.

                http://swiatczytnikow.pl/bestsellery-z-nexto-i-ciekawe-wnioski-na-temat-cen-e-bookow/

                0
              • baszar pisze:

                Tyle, że ebooka za 1-2 zł do papieru się raczej nie doczekamy (a szkoda).
                Biznesowy strzał w stopę.
                Wtedy kupowałbym papier + ebook i od razu odsprzedawał papier za 70-80% ceny zatrzymując ebooka.

                0
      • slawek pisze:

        Jestem na 150% pewien, że jakby Lem był po 7 to byś powiedział, że kupisz dopiero za 3. Ot takie tam pitolenie złodziejaszka

        0
        • steryt pisze:

          Prawda jest taka, że wszyscy wyciągają łapy po moje ciężko zarobione pieniądze. Banki, rząd, zakład energetyczny, rolnicy, stacje benzynowe, rząd, rodzina, zus itd. Dlatego mówię stanowcze NIE dla dymania mnie w internecie. Dlatego mam zainstalowanego adblocka i noscript i dlatego za jakiekolwiek treści w sieci nie mam zamiaru płacić. Chcesz płacić po 30 zł za ebooka, poprawia ci to humor, to ok. Mnie to również cieszy, bo każda wydana przez ciebie złotówka zwiększa prawdopodobieństwo, że ja będę miał to za darmo. Powiem nawet więcej, nie przeszkadza mi że ktoś coś kupuje, jestem tolerancyjny, nie mam zamiaru określać go żadnymi epitetami.

          0
          • slawek pisze:

            Złodziej to żaden epitet, to zwykłe określenie kogoś kto kradnie. Z pewnością może być uznane za obraźliwe przez niektórych. Ale przecież nie przez tych którzy sami bez skrępowania, czy nawet z niewątpliwą dumą, ogłaszają, że kradną! Przyznaję, że zastosowana zdrobniała forma „złodziejaszek” ma w sobie pewną dozę lekceważenia. Za to Cię przepraszam, następnym razem, o ile nie zapomnę, zastosuję uczciwą, solidną formę „złodziej”.

            0
        • ZSZS pisze:

          Na jakiej podstawie nazywasz mnie złodziejaszkiem? Dlatego, że nie daję się naciągać na eBooki kilkukrotnie droższe od ich używanych papierowych odpowiedników?

          Przy obecnych cenach papier, nawet nowy znacznie bardziej się opłaca bo ten mogę bez przeszkód odsprzedać (a że dbam o książkę to wiem, że odzyskam przynajmniej połowę ceny).

          Ceny 7 zł nie wziąłem z księżyca i uważam, że to dobry kompromis pomiędzy wynagrodzeniem dla autora, pokryciem kosztów składu, korekcji (te często idą niemal z automatu dzięki temu, że wcześniej wydano wersję papierową) i dystrybucji (znam realne koszty prowadzenia skalowalnego webserwisu).
          Taką książkę kupił bym bez wahania.

          Nie wiem czy jesteś związany z przemysłem wydawniczym (a wtedy znacznie bliżej byłoby Tobie do tytułu złodziejaszka, niż osobom ściągającym pliki z torrentów czy innych chomików), ale właśnie w takim tonie brzmi Twoja wypowiedź.

          P.S.
          W jakim absurdalnym świecie żyjemy, że ktoś w ogóle pozwolił na transfery praw autorskich przez wydawnictwa?

          0
          • slawek pisze:

            Po co to oburzenie? Sam napisałeś: „to ja pozostanę przy Chomiku”. Kradniesz? Jesteś złodziejem. To jest automatyczne, taka jest definicja złodzieja. Trzeba to po prostu przyjąć. Tak jak przyjmuje się istnienie grawitacji.

            0
            • ZSZS pisze:

              Sprawa nie jest tak prosta moralnie. Jak nazwiesz kogoś, kto ściąga elektroniczną wersję książki, którą fizycznie posiada w wersji papierowej?
              Czy to wciąż złodziej? Ta osoba niczego nikomu nie odbiera, a i sama nie wzbogaca się o nowe treści intelektualne, tylko pobiera je w nowej formie.

              A jeśli popatrzymy na to od strony ekonomicznej, czyli poprzez domniemane, wirtualne „straty zysków” to spójrz przez ten pryzmat na wydawców, który inkasują lwią część ceny okładkowej, pozostawiając autorom ochłapy w postaci 5-10%. I kto w takim spojrzeniu jest złodziejem? Wprawdzie cały proceder jest w granicach prawa (co źle świadczy o samym prawie), ale spójrz na to od strony moralnej.
              I przestań mi tu rzucać śmiesznymi kosztami składu, edycji czy o zgrozo dystrybucji książki elektronicznej, bo wielu Twoich przedmówców mówi o tych kosztach tak jakby wydawnictwo planowało sprzedać w najlepszym razie jedną książkę dla konkretnego tytułu. Nie zapominajmy o tym, że gdyby książka była wartościowa i z rozsądną ceną to rozeszła by się w tysiącach egzemplarzy.

              0
              • slawek pisze:

                No tak, jest to jakiś przypadek nad którym można by dyskutować, natomiast typowe, jak myślę, wykorzystanie chomikowych zasobów moralnie jest raczej proste.
                Przechodząc do ciekawszej sprawy, czyli ekonomii: pewnie masz rację, że może należało by w tej chwili koszty liczyć trochę inaczej. Prawdopodobnie wydawcy nadal nastawieni są na kalkulacje krótkoterminowe odniesione do stosunkowo niewielkch nakładów a ebooki teoretycznie mają nieograniczony nakład. Z drugiej strony pewnie tylko niektóre książki osiągną wystarczająco duży nakład pozwalający na znaczące obniżenie koszów jednostkowych. Nie zakładajmy, że nagle wszyscy rzucą się czytać książki, nawet jak będą kosztować te 7 zł.
                Kilka dni temu przedstawiciel jednego z wydawnictw (przepraszam, nie pamiętam którego) przedstawił koszty wydania książki papierowej i ebooka. Dziwną sprawą było, że w przypadku ebooka podane koszty dystrubucji to ok. 50% całych kosztów. Dziwna sprawa zważywszy, że koszty esklepu nie powiny być wyższe od kosztów zwykłej księgarni, a marketing „załatwia” wydawca (?).

                0
            • baszar pisze:

              Się wetnę.
              Sklepikarz ma ciastko. Zabieram mu je. On nie ma ciastka, ja tak – to jest kradzież.
              Wydawca ma prawa do ebooka. Nielegalnie pobieram ebooka. Sprzedawca ma nadal prawa do ebooka a ja go za darmo przeczytałem – to jest piractwo.
              IMHO piractwo != kradzież. W sensie nazewniczym, faktycznym i ekonomicznym (bo o dziwo, są badania, z których wynika ,że ludzie którzy najwięcej piracą najwięcej też kupują dóbr kultury). Mogę się spierać jedynie na gruncie prawnym i etycznym.

              0
  2. pioterg666 pisze:

    A w Empiku promocja na ebooki wydawnictwa Akcent. Dodam, że ja w koszyku dostałem jeszcze niższą cenę niż jest wymieniona na stronie.

    0
  3. Gaius pisze:

    „Profesjonalne tworzenie kopii zapasowych i odzyskiwanie danych” to prawdziwe must have każdego administratora.
    W kolejce czekają: „Profesjonalne zakładanie kont użytkowników”, „Profesjonalne tworzenie kompozycji pulpitu” oraz totalny bestseller – „Jak bezpiecznie wyłączyć komputer, czyli profesjonalny logout z systemu”.

    0
    • slawek pisze:

      Nie rozumiem tego wpisu, to znaczy tekst rozumiem, ale nie rozumiem celu czegoś to urodził? Bo przecież nie po to żeby coś powiedzieć mimo że nic nie masz do powiedzenia? Klawiature testujesz?

      0
      • asymon pisze:

        No co, wakacje są :-) Kolega Gaius pewnie przeczytał w Chipie o Cobian Backup i myśli że się zna na robieniu backupów. Pewnie nie zajrzał nawet do darmowego fragmentu książki, bo po co, skoro się zna?

        0
        • pioterg666 pisze:

          Albo siedzi na L4 przykuty do łóżka (jak ja przez ostatnie 2 tygodnie).
          Cholery można dostać… Pewnie też kilka podobnych wpisów urodziłem ;-)

          0
          • Gaius pisze:

            A tak się złożyło, że do książki zajrzałem. I nic wartego wydania 3 dych w niej nie znalazłem. Przede wszystkim dlatego, że rzeczona publikacja nie wnosi niczego nowego w zakresie spraw backupu tylko systematyzuje i powiela wiadomości ogólnodostępne, albo takie, które można zdobyć przy odrobinie wysiłku i znajomości języka angielskiego
            Ponadto, każdy z rozdziałów tej książki (co oczywiste) się dezaktualizuje, i za rok, dwa, trzy część będzie aktualna, część mniej, a część wcale.
            Więc dlaczego tak sarkastycznie tę książkę potraktowałem? Bo uważam, że nie ma specjalistów od backupów, bo takie umiejętności powinien posiadać każdy administrator (czy ogólnie mówiąc informatyk). I jeśli akurat instaluje system kopii bezpieczeństwa, to jedyna wiedza, jaką potrzebuje, to ta, którą znajdzie w podręczniku konkretnego produktu. Że wie, jakie są różnice między poszczególnymi poziomami RAID, natomiast nie jest mu potrzebna znajomość wszystkich dostępnych rozwiązań.
            Nie twierdzę, że książka jest be i do niczego, nie odnoszę się do jej poziomu merytorycznego, a jedynie do zakresu, jaki obejmuje. Uważam, że ktoś, kto ją kupi, skorzysta jedynie z małej jej części. Nie sądzę natomiast, aby ktoś ją przeczytał (i przyswoił) w całości – głównie dlatego, że taka wiedza nie będzie mu potrzebna.
            To trochę tak, jakby ktoś wydał opasłe tomisko poświęcone tylko i wyłącznie sprzęgłu we wszystkich możliwych maszynach. Ok., fajnie, tylko, czy są mechanicy naprawiający „wszystkie” sprzęgła? Nie, są mechanicy, którzy specjalizują się w naprawie motocykli, ciężarówek lub samochodów terenowych i w ramach swojego fachu naprawiają również sprzęgła.
            Można kupić „Profesjonalne tworzenie kopii…”, przeczytać i poczuć się mistrzem w backupie totalnym. Można, ale po co? Ja wszystko trzymam na 3,5-calowych BASFach;)

            0
  4. smiertelny pisze:

    Robert, dlaczego nie widzę swojego komentarza??

    0
  5. smiertelny pisze:

    Coś Wam powiem:

    Przykład pierwszy z brzegu:
    Amazon.co.uk – Catching Fire (Hunger Games, Book 2) papier GBP3.40, Kindle GBP 3.06..
    Woblink – W pierścieniu ognia – EPUB, MOBI – PLN 19.90

    NAJNIŻSZA stawka godzinowa:

    UK – „Current NMW rates
    There are different levels of NMW, depending on your age and whether you are an apprentice. The current rates (from 1 October 2011 until 1 October 2012) are:

    £6.08 – the main rate for workers aged 21 and over
    £4.98 – the 18-20 rate
    £3.68 – the 16-17 rate for workers above school leaving age but under 18
    £2.60 – the apprentice rate, for apprentices under 19 or 19 or over and in the first year of their apprenticeship”

    PL – PLN 1500/176 h = 8.52 zł/h..

    Pytanie retoryczne – ile ebooków mogę kupić za minimalną płacę w Polsce, a ile w united kondom??

    0
    • 7oker pisze:

      A w Bułgarii płaca minimalna w 2010r to 123E, a w Luksemburgu 1725E w tym samym czasie. Ile można za to kupić e-booków? I co to ma do rzeczy?

      0
      • smiertelny pisze:

        Jak nie rozumiesz, to trudno..
        Dobranoc

        0
        • pioterg666 pisze:

          Znajdź inne przykłady na Amazonie, takie bez promocji. Np praktycznie cały Terry Pratchett jest droższy w wersji elektronicznej niż w wersji papierowej. Ebook kosztuje 21 USD. U nas wersję elektroniczną kupisz za 16 (bez promocji, w Gandalfie). Nawet porównując siłę nabywczą że 1USD dla Amerykanina to 1PLN dla Polaka – wychodzi że mamy taniej.
          A Twoje porównanie nie ma sensu, bo rynek sam ustala ceny. Rynek światowy, nie lokalny. Którego pisarza np z USA obchodzi, że Ty mało zarabiasz i dlaczego z tego powodu ma rezygnować z części swojego zysku? Powiedz to wszystkim innym producentom, dlaczego samochody, paliwo i wiele innych produktów ma takie same ceny na całym świecie pomimo naszych niskich zarobków. Co to da? Nie ma sensu. To nie produkty są drogie, tylko pensje niskie, więc to nie temat do dyskusji na forum o e-książkach.

          0
          • Maciek pisze:

            Twoja teoria leseferyzmu gospodarczego jest rozbrajająca. Rozbrajająco naiwna.

            0
            • pioterg666 pisze:

              Nie jest naiwna. Jest skrótowo opisana, raczej nikt naukowego opracowania by tu nie przeczytał, prawda? A naiwny to byłem licząc na inteligencję wrodzoną tych co posta przeczytają i zrozumienie ogólnej zasady jaką chciałem przekazać. Ewentualnie pokazania kontrprzykładu, że wyrwana z kontekstu promocja nie oddaje rzeczywistości. Tak, tu masz rację, jestem naiwny.

              0
            • smiertelny pisze:

              @Maciek, odpuść sobie – człowiek jest tu raczej świeżakiem, tak więc przez pewien jeszcze czas będzie wiedział wszystko najlepiej, zabierając głos przy każdym bez mała temacie – jakieś 3/4 miesiące..

              0
              • pioterg666 pisze:

                A oczywiście to że jest świeżakiem (pojęcie względne – przebywam tu ósmy miesiąc..) znaczy, że nie jego opinia jest zła :) Podałeś przykład z kapelusza (wyrwana z kontekstu pojedyncza promocja vs inna polska promocja) – poddałem pod wątpliwość tylko jego zasadność. Zresztą nie tylko ja. Ktoś inny również Cię zapytał o co Ci chodziło, ale również nie był godzien Twojej odpowiedzi. To raczej ja sobie odpuszczę dyskusję z jakimś „weteranem”.

                0
          • asymon pisze:

            „Którego pisarza np z USA obchodzi, że Ty mało zarabiasz i dlaczego z tego powodu ma rezygnować z części swojego zysku?”

            Są tacy, np. wydania elektroniczne książek udostępnili Petera Wattsa , Charlesa Strossa czy Cory Doctorowa są dostępne za darmo w domenie publicznej. Ale możesz oczywiście kupić książkę, możesz nawet kupić ebooka na amazonie czy po polsku na woblinku (pierwsze dwa tomy trylogii Ryfterów).

            Wattsa polecam, Doctorowa mniej, Strossa jeszcze nie wiem. Ale zaufaj mi, nie są to jakieś grafomańskie wypociny do szuflady :-)

            0
            • asymon pisze:

              proszę zignorować słowo „udostępnili”, tak już jest, jak człowiek za bardzo wygładza stylistycznie :-)

              0
        • slawek pisze:

          Jeśli sugerujesz że ceny ebooków (i pewnie wszystkich towarów) powinny być dostosowane do zarobków lokalnych? Czemu nie, ale zapewne zdajesz sobie sprawę, że jednocześnie trzeba by szczelnie zamknąć granice? W przeciwnym wypadku towar natychmiast „wyparuje” z rynku, a ty ten sam towar kupisz sobie za granicą po tej cenie której tak bardzo nie chcesz płacić teraz.

          0
          • Michał pisze:

            Rzeczywiście, ryzyko, że tabuny Niemców i Chińczyków ogołocą Woblink czy inne Publio z polskich ebooków i , nie daj Boże, zaczną spekulację za granicą, jest bardzo wysokie.

            0
          • smiertelny pisze:

            Może nie wszystkich towarów, ale tych wyprodukowanych w PL – np. marchewka czy ziemniaki z polskiego pola kosztują przecież wg. polskich realiów.
            Pewnie ktoś powie, że w takim razie Pisarz wyemigruje aby uzyskać godziwą cenę za swoją twórczość – OK, bo w takim razie kartofelki i marchewkę będzie kupował płacąc w euro, funtach, szeklach czy dolarach, i wtedy chętnie zapłacę mu – powiedzmy – swoją dwugodzinną stawkę za ebooka.
            A może w drugą stronę – drogi Wydawco – żądasz europejskiej stawki za swoją pracę, zapłać – np. wczoraj kupowałem jabłka po £2.49 za kilogram. Czemu nie – za ebooka 50 złotych, za jabłka 12.50.. System pier. i będzie można zbudować coś od podstaw :)

            0
            • Marek pisze:

              Marchewka, marchewką, a jak spekulacyjne ceny tegorocznego rzepaku mają się do zaporowych cen polskich ebooków ?

              Chyba zapomniałeś o tym aspekcie zagadnienia.
              No i jesczcze PSL i Serafin.

              0

Skomentuj smiertelny Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.