Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Pomysł na self-publishing, czyli książka Alexa Barszczewskiego

Tematykę self-publishingu poruszam tutaj co jakiś czas. Najchętniej pokazuję przykłady autorów, którzy mają do tego tematu własne podejście i co więcej – udaje im się to.

Dzisiaj zaprezentuję Wam książkę Alexa Barszczewskiego, który od wielu lat prowadzi bloga na temat rozwoju osobistego, a pod koniec ubiegłego roku wydał też „Sukces w relacjach międzyludzkich”. Najpierw w formie papierowej – w ciągu kilku miesięcy rozeszło się 2 tysiące egzemplarzy. W lutym zaś ukazał się też e-book (EPUB/MOBI), którego miałem okazję testować przed wydaniem.

Książkę można kupić przede wszystkim od autora – zarówno wersję papierową (35 zł), elektroniczną (25 zł), jak i pakiet obu formatów (45 zł).

„Sukces w relacjach międzyludzkich” skierowany jest do ludzi wchodzących dopiero w życie zawodowe i rozpoczynających planowanie kariery – ale zawiera zestaw umiejętności, których brakuje często i na późniejszym etapie. Książkę przeczytałem z dużym zainteresowaniem, chociaż sporo koncepcji było mi znanych – gdybym na nią trafił mając 20 lat – pewnie bym reagował z takim entuzjazmem, jak wtedy gdy odkryłem pozycje Niwińskiego czy Coveya – wszystkich uczących tego, czego „zapomniała” nas nauczyć polska szkoła.

Postanowiłem zapytać autora o parę spraw związanych z self-publishingiem.

Wywiad z Alexem Barszczewskim

1. Jak wyglądała w Twoim przypadku droga od pisania bloga, do decyzji o wydaniu książki? 

Blog zacząłem pisać w 2006 roku i w międzyczasie nagromadziło się tam tyle wiedzy, że korzystanie z niej stało się „nieco” utrudnione. Stąd powstała idea napisania książki. Początkowo miała ona być o dobrym ustawieniu się w życiu :-) ale jak zacząłem ją pisać, to uświadomiłem sobie, że do tego absolutnie konieczna jest umiejętność nawiązywania dobrych relacji z różnymi ludźmi. Stąd aktualny temat.

2. Dlaczego zdecydowałeś o samodzielnej promocji książki, a nie o pójściu do wydawnictwa?

Doprecyzujmy, że nie tylko promuję i sprzedaję książkę, ale też w 100% ją wydałem stosując zarówno podejście Lean Startup, jak i bootstrapping. Dziś wiem, jak to zrobić mając naprawdę niewiele pieniędzy do dyspozycji.

W miarę jak pisałem książkę, to drukowałem ją na papierze A5 i takie „beta kawałki” dawałem do poczytania różnym ludziom. Wszystkim się bardzo podobały i w którymś momencie stwierdziłem, że mam książkę potrzebną prawie wszystkim, do tego lekko i praktycznie napisaną. To był produkt, którego szkoda było mi dać wydawnictwu, bo wierzyłem, że ma on bardzo duży potencjał. Poza tym lubię eksperymentować. :-)

3. Rozpocząłeś sprzedaż od wersji papierowej, dopiero w lutym wprowadziłeś e-booka. Jak oceniasz zainteresowanie wersją elektroniczną?

Zanim omówimy tę sprawę, warto podkreślić parę szczególnych punktów związanych akurat z tą książką.

  • Po pierwsze jest to książka nie tylko do czytania, ale też podręcznik do samodzielnej pracy. Jako taki jest wygodniejsza w papierze, choćby ze względu na możliwość bardzo szybkiego kartkowania i robienia mnóstwa notatek. Sam widziałem egzemplarze pełne uwag, podkreśleń i zagiętych rogów. E-book nie daje nam taki możliwości, przynajmniej nie tak łatwo. Pisze to jako fanatyczny użytkownik Kindle. :-)
  • Po drugie e-book ukazał się dopiero w lutym, więc mamy dość mało danych porównawczych.
  • Po trzecie, książka w papierze sprzedawana jest też na eventach, w kilku księgarniach i na zamówienie firm w większych ilościach (20-100 sztuk). To może nieco zniekształcać obraz.

Dlatego będzie rozsądnie, jeśli weźmiemy dane porównawcze wyłącznie ze sklepu internetowego, bo tu oba produkty są sprzedawane równolegle.

Weźmy okres od 3.02 do dzisiaj i przyjrzyjmy się najpierw proporcjom sprzedanych egzemplarzy (niebieski – wydanie papierowe, ceglasty – e-book)

Sprzedaż egzemplarzowa  - ok. 40% druk, 60% ebooki

Widać, że w sztukach e-book wyprzedza książkę papierową.

Odliczając VAT przychód netto rozkłada się następująco:

Przychód netto bez VAT - ok. 65% druk, 35% ebooki

Widać, że wysoki VAT na e-booki bardzo zmniejsza przychód z formy elektronicznej.

Spójrzmy teraz na dochód przed opodatkowaniem, czyli przychód minus VAT minus koszty

przybliżony dochód brutto - po równo ebooki i druk

Pamiętamy: niebieski – wydanie papierowe, ceglasty – e-book.

Widać, że tutaj wydaniu papierowemu ciążą wyższe koszty produkcji i wysyłki, co mimo wyraźnie większego przychodu netto powoduje, że dochód jest prawie równy.

Warto też uwzględnić, że spora część e-booków została sprzedana jako dodatek do książki papierowej za znacznie niższą cenę (10 zł zamiast 25 zł)

Proporcje ilościowe między e-bookami w różnych cenach wyglądają następująco:

ebooki za 25 zł ok.60% - ebooki za 10 zł - ok. 40%

To są oczywiście dane tylko z trochę ponad miesiąca. Chętnie poinformuję Cię jak to wygląda za pewien czas. Może się komuś takie informacje przydadzą.

4. Jakie są Twoje dalsze plany związane z książką i pisaniem?

W najbliższych tygodniach będę intensywnie pracował w mojej podstawowej działalności biznesowej zarabiając bardzo konkretne pieniądze. Od kwietnia chcę popróbować, co jeszcze można zrobić z książką, którą wydałem. Głównym wyzwaniem jest to, że większość ludzi, dla których jest ona przydatna nic nie wie o jej istnieniu, a rynek księgarski w Polsce jest nieco dysfunkcyjny. To będzie ciekawe wyzwanie :-)

Potem zabiorę się za pisanie następnej książki, mam już kolejny istotny temat.

Podsumowanie

Na początku mała polemika. Mimo tego, że jako czytelnik bloga Alexa kupiłem sobie jego książkę najpierw w papierze, to… przeczytałem ją dopiero na czytniku, również robiąc sporo podkreśleń, co mniej więcej wygląda tak.

 

Oczywiście notatki znacznie łatwiej już robić na papierze – podobnie jak ćwiczenia, które co jakiś czas w książce się pojawiają. Posiadacz czytnika może sięgnąć po tradycyjny zeszyt, zresztą udowodnione jest, że pisanie ręczne poprawia kreatywność…

Autor jest ze sprzedaży książki zadowolony – pamiętajmy tylko o jednym. Tak obiecujących wyników nie byłoby, gdyby Alex przez kilka lat nie prowadził bloga i nie tworzył społeczności. Samo wydanie książki niczego w zasadzie nie załatwia – wystarczy kilkaset złotych na e-booka i trochę więcej na papier.

Tak zresztą Alex komentował niedawno sprawę Kai Malanowskiej – autorki nominowanej do Nike, która nie pisała o kiepskich wpływach finansowych z tytułu ostatniej książki.

W dzisiejszych czasach konieczne jest jak najwcześniejsze stworzenie platformy kontaktu z odbiorcami, budowanie z nimi relacji, wchodzenie w dialog. Często oznacza to zdobywanie fanów naszej twórczości długo przed jej oficjalnym opublikowaniem. Wszystko jedno, jakiego rodzaju jest to twórczość!! To, jeśli się to dobrze robi, obecnie daje zdumiewająco dobre rezultaty, na pewno lepsze niż ustawianie się w kolejce po jakiekolwiek zapomogi od Państwa. Jak pokazuje praktyka, dla finansowego powodzenia naszej działalności twórczej może to być nawet ważniejsze od prestiżowych nagród.

Nad tym musi pomyśleć każdy, kogo interesuje forma self-publishingu. Z książki można mieć do 100% przychodu zamiast tradycyjnych 10%, ale jednocześnie ponosi się wszelkie koszty – przygotowania, dystrybucji, ale przede wszystkim promocji. Nie dziwię się, że niektórzy autorzy wolą wybrać tradycyjne wydawnictwa (i niższe zarobki), ale skupić się na pisaniu. Niemniej przykład Alexa Barszczewskiego pokazuje, że jeśli mamy już swoje własne grono odbiorców – warto do takiej formy wydawania podejść.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

16 odpowiedzi na „Pomysł na self-publishing, czyli książka Alexa Barszczewskiego

  1. repetitio pisze:

    „zdobywanie fanów naszej twórczości długo przed jej oficjalnym opublikowaniem” – to znaczy zupełnie inaczej niż Joanne Kathleen Rowling

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Rowling nie wydawała w self-publishingu, a Harry’ego Pottera odrzuciło 12 wydawnictw, dopiero po roku udało się jej (czy raczej jej agentowi) znaleźć wydawcę. I to by się nie stało gdyby nie pierwsi entuzjastyczni czytelnicy.

      0
      • repetitio pisze:

        właśnie! wiem „gdybanie” jest bez sensu, ale co by było, gdyby opublikowała w Internecie? Czy znaleźliby się entuzjastyczni czytelnicy bez promocji wydawnictwa? Tak sobie gdybam;)

        0
        • Robert Drózd pisze:

          Tu akurat chodzi mi o coś innego – zdaje się, że Rowling do poszukania agenta skłonił znajomy któremu książka się podobała, a tego wydawcę, który ją wybrał przekonał jakiś dzieciak, który dostał do przeczytania pierwszy rozdział. :-) Choć oczywiście teraz to mogą być takie ładnie tworzone mity.

          0
  2. Doman pisze:

    Jest jeszcze jeden wniosek, nie ujęty w zestawieniu. Nawet pomijając VAT na egzemplarzu papierowym zarabia się więcej i to sporo. To może łatwo tłumaczyć niechęć wielu autorów do wydawania w tej formie.

    „zdobywanie fanów naszej twórczości długo przed jej oficjalnym opublikowaniem” – to znaczy zupełnie inaczej niż Joanne Kathleen Rowling
    Nawet zamieniając panią Rowling np na panią Meyer, która debiutowała w self-publishingu warto pamiętać że takie przypadki to jednostkowe wyjątki od reguły. Na jedną milionerkę od wampirów przypada 1000 innych zupełnie nieznanych self-publisherów którzy na swoich książkach zarobili po kilka dolarów.

    0
    • Piszesz: „Nawet pomijając VAT na egzemplarzu papierowym zarabia się więcej i to sporo. To może łatwo tłumaczyć niechęć wielu autorów do wydawania w tej formie.”

      Połączenie pierwszego zdania z drugim jest dla mnie niejasne logicznie.
      Z innej beczki, u mnie cena e-booka jest w przybliżeniu niższa o oszczędności na kosztach produkcji i wysyłki, które po prostu przekazuje Czytelnikom

      0
    • AMK pisze:

      Meyer nigdy nie była self-publisherką, debiutowała w wydawnictwie Little, Brown & Company, które należy do Hachette, czyli jednego z wydawnictw amerykańskiej Wielkiej Piątki.

      0
  3. Pani Eliza pisze:

    Szkoda, że dla bywalców Świata Czytników nie ma jakiegoś promo na e-booka. Temat wydaje się bardzo interesujący, ale 25 zł to jednak sporo jak na nieznanego autora.
    Tak, wiem, jesteśmy bardzo rozpieszczeni… :-)
    Pozadziwiam

    0
    • Kto tego autora nie zna, sam sobie szkodzi ;-)
      A tak serio, cena jest skalkulowana, aby współfinansować też bezpłatna wysyłkę poleconym książek papierowych. Całe przedsięwzięcie jest eksperymentem niskobudżetowego Lean Startup, którego dane też mogę udostępnić Robertowi, jeśli tego zechce (eksperyment jest jeszcze w toku)
      Pozdrawiam

      0
    • Paweł pisze:

      Jeżeli posiadasz wersję papierową, to ebooka możesz zakupić w śmiesznie niskiej cenie 10PLN. Ja śledzę blog Alexa od dłuższego już czasu i przyznaję, że wiele się dowiedziałem ( z bloga).
      O książkę poprosiłem jako prezent pod choinkę, więc tym bardziej ucieszyłem się, gdy ukazał się ebook. Tak trzymać Alex !

      0
  4. g pisze:

    Kojarzę tego pana z komentarzy na NaTemat. Wypowiada się chyba na każdy możliwy temat, także chyba wielu podręczników możemy się spodziewać :-)

    0
  5. Grzes pisze:

    Idea tworzenia sobie kolka wzajemnej adoracji w celu sprzedazy jest calkiem normalna, choc autor ksiazki chyba sie czegos obawia okropnego skoro na swoim blogu koniecznie kazdy wpis musi moderowac. Pewnie chodzi o takie rozne wpadki gdzie wychodza jego kwiatki, wszak jeden uczestnik opisal jak byl drugi raz na spoktaniu z naszych kołczem i ze wlasciwie wszystko sprowadza sie do prostych zdan typy chwytaj dzien i koko dzambo do przodu.

    0
    • Nie wiem skąd są te informację, że Alex moderuje każdy wpis. Normalnie do moderacji wpadają pierwsze komentarze nowych czytelników (później ich wpisy zamieszczane są automatycznie) oraz komentarze zawierające w sobie linki. Owszem czasem WordPress bądź Akismet wrzuci coś do moderacji / spamu ale nie jest to celowe działanie Alexa.

      Byłem też na spotkaniach Alexa z Czytelnikami i nie odebrałem jego rad jako „chwytaj dzien i koko dzambo do przodu”. Po pierwsze dlatego, że uczestnicy mają wolną rękę w zadawaniu pytań więc jak się jakieś kwestie powtarzają to nie jest to wina Alexa. Po drugie widziałem jak duża była różnica w jakości komunikacji gdy Alex rozwiązywał zadane mu, przez uczestników, konkretne przypadki (np. negocjacji o podwyżkę) To naprawdę było widać. Z relacji wynika, że uczestnicy szkoleń dla osób niepełnosprawnych także byli zadowoleni. Wreszcie miałem też okazję rozmawiać z osobami które Alex szkolił na zlecenie pracodawcy i one też potwierdzały wysoką jakość i skuteczność tych szkoleń.

      0
  6. Dla mnie to trochę zaskakujące, że ebooki mimo iż lepiej się sprzedają to przynoszą mniejszy zysk.

    Jestem ciekaw jak będzie to wyglądało za pół roku.

    0

Skomentuj Robert Drózd Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.