Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Promocja wiosenna: Kindle Paperwhite, Oasis i Scribe do 90 EUR taniej!

Po co Polakom biblioteki?

Infografika - Biblioteka

Po co Polakom biblioteki? – pod takim hasłem w ramach Programu Rozwoju Bibliotek przeprowadzone zostało badanie „użytkowników” polskich bibliotek.

Warto zapoznać się:

Oczywiście samo założenie badania – czyli pytanie ludzi, którzy wciąż chodzą do bibliotek – kryje w sobie wypaczenie. Co bowiem z tymi, którzy chodzić przestali? No – ale raport ma potwierdzać potrzebę istnienia całego programu i trudno by sobie wyobrazić, że będzie prowadził do innych wniosków.

Tak czy inaczej okazuje się, że biblioteki nie są już dziś traktowane jako wypożyczalnia książek – a raczej jako miejsce spotkań, możliwość znalezienia materiałów do pracy semetralnej, albo miejsce dostępu do internetu. To dla dzieci. Dorośli korzystają z pomocy w wypełnieniu PIT, przychodzą na ogólnodostępne wykłady, albo na kursy komputerowe.

W plastyczny sposób raport przedstawia profile kilku typowych użytkowników biblioteki – seniorki, młodej matki, maturzysty i ucznia podstawówki.

Dla 28% badanych biblioteka jest jedynym miejscem, gdzie mogą skorzystać z internetu (podkreślam: mogą, nie czy korzystają).  Cytując raport:

Bibliotekarze powoli odchodzą od myślenia o bibliotece tylko i wyłącznie przez pryzmat czytelnictwa (choć nadal jest ono dla nich kluczowe), powodując to, iż prowadzona przez nich instytucja daje użytkownikom korzyści nie tylko związane z
czytaniem książek.

Wzbogacają więc ofertę biblioteki o działania związane z nowoczesnymi technologiami i animacją społeczną. Wierzą, że dzięki swojej aktywności będą pozyskiwać nowych czytelników i zachęcać ich do czytania książek. Dzięki tej dodatkowej ofercie biblioteka staje się atrakcyjna szczególnie dla grup osób, które nie są „oczywistymi” odbiorcami bibliotek, do których za pomocą standardowej oferty jest trudniej dotrzeć.

Tak więc biblioteka, zdaniem autorów badania staje się dzisiaj lokalnym centrum edukacyjno-kulturalnym, innym niż szkoły, a przy okazji pomaga wyrównywać szanse społeczne. Jak wynika z posłowia, da się dorobić do tego ładną ideologię:

Pod koniec lat 80-tych w socjologii miejskiej pojawiło się pojęcie „trzeciego miejsca” – terytorium, które nie jest ani domem ani miejscem pracy (bardzo wiele analogii można odnaleźć w koncepcji trzeciego sektora). Istnienie takiej przestrzeni jest (i słusznie) uważane za jeden z najważniejszych warunków (wręcz koniecznych) do tworzenie się społecznej wspólnoty. Takie funkcje może pełnić wiele miejsc (parki, kawiarnie, boiska, sklepy osiedlowe, parafie a nawet – choć jest to raczej dowód na ich deficyt – przystanek lub stacja benzynowa). Szczególnym pod tym względem miejscem jest właśnie biblioteka, która zwłaszcza w mniejszych miejscowościach stanowią rodzaj oazy przestrzeni publicznej. Bardzo pouczająca pod tym względem jest np. rola bibliotek w Stanach Zjednoczonych, gdzie przez wiele lat biblioteki tworzyły przestrzeń dla lokalnych zgromadzeń i stanowiły rodzaj scenografii dla funkcjonowania czegoś w rodzaju lokalnej agory.

Zabrakło jednak kontekstu, w jakim w ogóle biblioteki działają i tego, że mają coraz większą konkurencję. Przykładowo, w całym raporcie (62 strony) ani razu nie pojawia się określenie „ebook” czy „książka elektroniczna”. W domu powieszonego nie mówi się o sznurku?

No właśnie. Zastanawiam się, jakie znaczenie biblioteki mają dziś dla nas, użytkowników czytników, które same w sobie są podręcznymi „biblioteczkami”. Coraz więcej e-booków można kupić, jeszcze więcej – ściągnąć. U przeciętnego czytelnika biblioteka osiedlowa konkuruje z różnymi źródłami materiałów do czytania.

Chodzicie jeszcze do bibliotek? Jak zmieniły się Wasze relacje z nimi odkąd macie czytniki?

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

38 odpowiedzi na „Po co Polakom biblioteki?

  1. wjabol pisze:

    niestety lub stety od momentu jak kupiłem KT w kwietniu, zaprzestałem odwiedzania biblioteki. Ilość, książek jakie zdobyłem, kupiłem, ściągnąłem przekracza moce przerobowe.
    A swoją drogą, ściągając książkę, którą w innym wypadku wypożyczyłbym z biblioteki lub od kolegi nie czuję się jakoś piratem. To tak jakby mój KT był filią biblioteki, do której wciąż należę, bo nie rzuciłem demonstracyjnie karty członkowskiej.

    0
  2. lolek pisze:

    Wiecie dlaczego kupiłem czytnik? Przez biblioteki. Mam dostęp do 4 bibliotek w zasięgi kliku kilometrów, więc odwiedzałem je często. Ale ostatnimi czasy nowych książek Grishama nie było, o Grze o tron nikt tam nie słyszał itd… To się zdenerwowałem na to całe bibliotekarstwo, kupiłem czytnik i już sobie czytam to co chciałem, a nie mogłem z różnych przyczyn.

    0
  3. AnetaCuse pisze:

    Używam bibliotek często i przede wszystkim do wypożyczania e-booków i audiobooków, ale nie są to biblioteki polskie. Jest nadzieja, że wersje elektroniczne materiałów pojawią się również w polskich bibliotekach.

    0
  4. Winetoo pisze:

    Witam!

    Wydaje mi się, że z biegiem czasu biblioteki w naturalny sposób będą ewoluowac do czytelni i czegoś w rodzaju „świetlicy” albo „koła gospodyń” w pozytywnym znaczeniu tego zwrotu. Ludzie którzy dużo czytają w ciągu kilku lat przerzucą się na czytniki, a do bibliotek będą przychodzili ludzie poczytać gazety, poszukać czegoś w encyklopediach, podyskutować, czy poszperać w internecie. Jeśli tylko bibliotekarki będa w stanie to zaakceptować to moim zdaniem mogą powstać bardzo potrzebne miejsca kulturogenne w małych miejscowościach. Jeśli natomiast bibliotekarki będą stały na stanowisku że biblioteki są tylko do wypożyczania książek to biblioteki umrą śmiercia naturalną tak jak obecnie wymierają wypożyczalnie video.

    0
    • martazlublina pisze:

      „Jeśli natomiast bibliotekarki będą stały na stanowisku że biblioteki są tylko do wypożyczania książek to biblioteki umrą śmiercia naturalną”

      Nie zgadzam się. Czytnik to tylko narzędzie. Aby z niego korzystać trzeba nabyć treść. Oczywiście można ograniczyć się do książek darmowych, ale większości ludzi to nie wystarczy. Dziś (przynajmniej w Polsce) głównym źródłem (legalnych) e-booków są e-księgarnie. Co stoi na przeszkodzie, aby tym źródłem stały się biblioteki? Chyba tylko popularność czytników i technologia. Skoro biblioteka może nabyć prawa do dysponowania trzema egzemplarzami „tradycyjnymi” książki XYZ, to równie dobrze może nabyć prawa do dysponowania trzema „egzemplarzami” (kopiami plików) e-booka. Ja w rozwoju e-czytelnictwa widzę dla bibliotek wiele szans.

      1. Skąd kolejki do popularnych książek? Ktoś pożyczył i nie czyta? Może być i tak. Przypuszczam jednak, że często z powodu „nie chce mi się jechać do biblioteki”, „nie mam czasu”, „biblioteka jest otwarta w godzinach kiedy pracuję”, itp. Jeśli założymy, że e-booki można pożyczać i zwracać o każdej porze dnia i nocy, problem częściowo znika.

      2. Jeśłi założymy, że pożyczony egzemplarz sam się oddaje do biblioteki (kasuje z czytnika) to problem „pożyczył i nie oddaje” przestaje istnieć.

      3. Brak problemu „gdzie trzymać te wszystkie książki” -> mniejsza powierzchnia biblioteki -> mniejsze koszty czynszu/wynajmu(?), ogrzewania, oświetlenia, sprzątania.

      4. Brak problemu „książka się rozpadła ze starości”, „ktoś zniszczył książkę” -> brak wydatków na renowację lub zakup nowych egzemplarzy.

      Nie wiem jak u was, ale u mnie aby oddać lub pożyczyć książkę z biblioteki (KBP) trzeba nieraz stać w kolejce! Pewnie dlatego, że jest pełno nowości, możliwość zamawiania i rezerwacji przez internet (i podglądu na którym miejscu listy oczekujących się znajdujemy), a i panie bibliotekarki nie odstraszają, wręcz przeciwnie.

      0
  5. bi pisze:

    Sam mam Kindle i wszystko byłoby super gdyby nie to, że gdy kupię książkę to mogę ją pożyczać innym. Gdy kupię ebooka nie moge go pożyczać innym.
    Chore prawo, korporacyjny wyzysk. Gdyby nie przepisy mające generować zysk i pośrednio ograniczać przez to dostęp do kultury (jesteś biedny, nie masz kasy na ebooka to nie poczytasz, choćby ktoś chciał Ci pożyczyć).

    To jest dla mnie największe przegięcie w ebookach. Założono nam chomąto i będą orać nami pole a ludzie jeszcze się cieszą i uważają, że jest super.

    Dlatego żal mi bibliotek, w których do tysięcy (setek tysięcy) książek dostawało się dostęp prawie za darmo (karta biblioteczna za 20 zł na rok w porównaniu do ceny ebooka, średnio 15 zł)

    Fan tylko ebooków = Korporacje has you.

    0
    • AndraKuf pisze:

      Oczywiście, że możesz go pożyczać innym. Muszą tylko mieć czytniki :) jak technologią się nadal będzie w takim tempie rozwijać to za parę lat czytnik będzie w cenie kilku książek. Owszem ebooki są zabezpieczone, ale z mojego doświadczenia wynika, iż fizycznych książek też nie pożycza się byle komu a raczej zaufanym znajomym, przyjaciołom którzy zwłaszcza szczególnie cennych pozycji nie zniszczą.

      0
      • mactajg pisze:

        No, obecnie pozycji zakupionych na Amazonie nie pożyczyszy innym, chyba że coś mnie ominęło. Te zakupione w polskich e-księgarniach (ze znakiem wodnym) tak. Inne z DRM to tylko po złamaniu zabezpieczenia.

        0
        • Doman pisze:

          Ale DRM amazonowy zdejmuje się nawet łatwiej niż ten ADE z ePUB. No i jest wciaż roz=snąca liczba pisarzy sprzedających w amazonie książki bez DRM.

          0
  6. Ja chodzę codziennie:)

    Powoli w Polsce biblioteki zaczynają współpracę z czytelniam książek elektronicznych jak np. ibuk.pl. W uproszczeniu polega to na tym, że czytelnik biblioteki otrzymuje swój login i hasło i może z domu korzystać z określonej liczby tytułów jakie biblioteka wykupiła. Głównie chodzi o książki akademickie i naukowe. Współpraca rodzi się w bólach, cena wykupienia usługi dla wielu bibliotek jest zaporowa, ale coś tam się dzieje.

    W Stanach działają również podobne systemy. Bibliotekarze amerykańscy napotykają jednak spory opór wydawców przed umieszczaniem ebooków w takich czytelniach. Są ograniczenia dotyczące ilości kopii danego tytułu jakie biblioteka może udostępnić.

    Biblioteki zmieniają się wraz ze społeczeństwem, a bibliotekarze nie zawsze są tylko od opieki nad zakurzonymi tomami.

    Ja sam korzystam z czytnika i jako bibliotekarz nie uważam, żebym robił „krzywdę” mojej bibliotece. Do mojej biblioteki przychodzi wielu ludzi, którzy szukają po prostu informacji na interesujący ich temat, zagadnienie a ja staram się im pokazać jak najwięcej źródeł z których mogą skorzystać.

    0
    • buraq pisze:

      Zgadzam się z przedmówcą. Wiele dolnośląskich bibliotek publicznych przekazuje bezpłatnie swoim czytelnikom hasła i loginy do serwisu ibuk.pl gdzie mają oni dostęp do ponad 1000 tytułów książek elektronicznych. Jest to największa w kraju współpraca bibliotek oferująca tak duży wybór. Dzięki temu porozumieniu cena za tę usługę nie była już taka „zaporowa” dla bibliotek. Ponadto warto też wspomnieć o znaczeniu bibliotek publicznych w rozszerzaniu bazy Federacji Bibliotek Cyfrowych. Coraz częściej dostrzegane jest prenumerowanie czasopism elektronicznych i dostęp do baz pełnotekstowych. W bibliotece te wszystkie usługi mamy za darmo jako czytelnicy a za ebooki trzeba płacić lub nielegalnie pobierać.

      0
  7. AndraKuf pisze:

    Nie byłem w bibliotece od skończenia studiów (7 lat) niestety nie miało to większego sensu. Czytam bardzo dużo kilka książek w miesiącu i chodzenie do biblioteki powodowałoby zwykłą złość. Ile razy słyszałem książki nie ma, kolejka jest, nie wiadomo kiedy wróci itd. Najlepiej było dla mnie interesującą pozycję najzwyczajniej kupić. Kasy szło (i nadal idzie) na to co niemiara, ale po to się pracuje, żeby chociaż takie małe marzenia spełniać.
    Odkąd jest czytnik czytam więcej i do wielu rzeczy więcej mam dostęp. Choć cały czas z rozrzewnieniem wspominam czasy kiedy stawało się na głowie żeby zdobyć lekturę do szkoły bo musiało przeczytać 60 osób jednocześnie a książki były 3 ;).

    0
    • Robert Drózd pisze:

      No, od 7 lat spora część bibliotek dorobiła się kont online, gdzie można rezerwować książki lub sprawdzać czy w ogóle jest na stanie. :-)

      Ja podobne dylematy miałem na studiach – czasami opłacało się przetrzymać książkę aż do egzaminu i potem zapłacić karę, niż oddawać i być zmuszonym do kupowania lub kserowania nowej :)

      0
      • AndraKuf pisze:

        Robert Robert Robert 7 lat temu też można było sprawdzać on line status książki, ale fakt że cały czas była na niepowrocie nie zachęcał do wizyt a wiele bibliotek zwłaszcza tych mniejszych osiedlowych (gdzie teoretycznie łatwiej było książkę dopaść lekturę zwłaszcza) do dziś nie dorobiła się systemów elektronicznych.
        PS To już wiem czemu niektóre pozycje na studiach były permanentnie niedostępne ;)

        0
        • Robert Drózd pisze:

          No fakt :) ’

          Przy okazji, moja biblioteka lokalna jest nawet na fejsie i ma aż 87 fanów.

          0
          • A.M.K. pisze:

            Sieć biblioteczna w moim mieście ma fanów prawie półtora tysiąca ;)

            Można w niej wypożyczać ebooki, ale oczywiście jeśli ktoś ma kindla, to i tak nie skorzysta z nich na czytniku (bo są to rzecz jasna zabezpieczone epuby).

            0
  8. skaposzczet pisze:

    Korzystałem z biblioteki do momentu zakupu czytnika. Teraz nie mam takiej potrzeby. Teraz kupuję książki na promocjach, lub z żoną na spółkę.

    0
  9. Tzigi pisze:

    Do biblioteki chodzę co roku, nad morzem – w Jastrzębiej Górze. Księgozbiór wielkości jednego regału z mojego domu znam już na pamięć. Kiedyś miało to sens, bo nie jeździłam na 3 tygodnie nad morze z plecakiem pełnym książek (w wakacje czytam średnio w tempie 2 powieści/dzień) tylko codziennie/co drugi dzień szłam wymienić książki. Nabycie KT sprawiło, że w tym roku w bibliotece byłam raz i to bardziej z sentymentu i towarzysko (dobrze znam tamtejszą Bibliotekarkę), a nie po to, żeby znaleźć coś do czytania…

    0
  10. KonradK pisze:

    A kto odwiedza łaźnię, żeby się umyć?

    0
  11. Mateusz "Koovert" Wołczyk pisze:

    Ta ikonografia jest GENIALNA!!!

    0
  12. W podstawówce korzystałem ze szkolnej biblioteki, bo musiałem. W liceum – bo było tam pokaźne archiwum „Radioelektronika”. Na studiach wypożyczyłem bodajże 3 książki, z małej wydziałowej biblioteki. Z biblioteki miejskiej nie skorzystałem nigdy. Czytnik nie zmienił moich relacji z bibliotekami w żaden sposób.
    A że biblioteki stają się czymś więcej niż miejscem, w którym można wypożyczyć książkę to fakt, i nie ma tu dorabiania ideologii, Robert. Tu przykład:
    http://filia18halemba.blox.pl/
    Biblioteka niejako zajęła miejsce domu kultury. W tym przypadku także dosłownie.

    0
  13. Monia pisze:

    Odkąd mam czytnik, kompletnie przestałam korzystać z bibliotek. Zdarzyło mi się to w ciągu roku 2 razy – książek nie mogłam dostać ani w sieci, ani u znajomych. Niedawno rozwaliłam Kindla, myślałam, że wrócę, ale kampania wrześniowa mnie powstrzymuje.

    0
  14. Virtualo pisze:

    W wielu miejscowościach powstają takie miejsca, jak centra kulturalno-biblioteczne i do takich placówek coraz częściej przenoszone są biblioteki. Oprócz bibliotek znajdują się w nich np. sale widowiskowe pozwalające choćby na spotkania autorskie, zaplecza multimedialne czy kluby dla najmłodszych, w których organizowane są „spotkania z książką” itp. W tę stronę będą prawdopodobnie przekształcały się biblioteki. Na pewno wiele działających bibliotek stoi przed sporym problemem – jak zachęcić ludzi do odwiedzin.
    Słusznie ktoś zauważył, że coraz trudniej mają wypożyczalnie video. Współczesne telewizory posiadają funkcje wirtualnych wypożyczalni. Podobnie jest z czytnikami ebooków, ale czy będą one oznaczały kres bibliotek? Niekoniecznie. Biblioteki to również miejsca, gdzie szuka się pomocy w odnalezieniu materiałów. Praca bibliotekarzy i ich pomoc może dla wielu być nie do przecenienia.

    0
    • Krzysiek pisze:

      W 'mojej’ bibliotece oprócz książek można wypożyczyć audiobooki, filmy, gry edukacyjne dla dzieci. Moje dzieciaki chodzą tam na spotkania z podróżnikami, z weterynarzem i innymi ciekawymi ludźmi. Dla najmłodszych są nie tylko odpowiednie dla ich wieku książki ale zabawki i gry. Jak trafiłem tam kiedyś po raz pierwszy dosłownie opadła mi szczęka – byłem baaardzo pozytywnie zaskoczony. Dla dorosłych są nowości (są i kolejki do nowości) – nie korzystam, ale moja żona i owszem :) (przy mojej średniej 2 książki tygodniowo żona nie ma szans na korzystanie z KT :) ale teraz poczekamy już na PW :) ). Biblioteka nie musi być składem zakurzonych książek.

      0
      • Virtualo pisze:

        W kwestii wypożyczania materiałów cyfrowych biblioteki pójdą zapewne w stronę licencji na zasoby e-booków i funkcjonowania również na zasadzie bibliotek wirtualnych. Pierwszą publiczną biblioteką, która zainteresowała się wypożyczaniem książek elektronicznych była warszawska Biblioteka im. Niemcewicza, na warszawskim Ursynowie.

        0
  15. wróżka metylia pisze:

    Tak, nie wszystko – zwłaszcza z tego co ja czytam – jest do kupienia na czytnik a jak nawet się znajdzie w, ekhm, bibliotece ch*uj, to często jakość jest po prostu fatalna. Z drugiej strony sporo polskich książek sprzedawanych na czytniki jest w jakości wcale nie lepszej.

    0
  16. Tores pisze:

    Nie wszystkie książki, które chcę przeczytac, są w wersji na czytnik. Czasem nie wiem, co chcę przeczytać – chcę sobie coś znaleźć, biblioteka jest do tego idealna :) Sądzę, że jeszcze bardzo długo czytniki i ebooki nie będą zagrożeniem dla bibliotek – a właściwie sądzę, że nigdy nie będą.

    0
    • leszekomega pisze:

      Pod względem znajdowania sobie co by tu poczytać nic nie zastąpi BiblioNetki. Działa to w sposób prosty, acz super skuteczny. Po ocenieniu odpowiednio dużej ilości książek, możesz wyszukać jakie ci się najprawdopodobniej spodobają na podstawie gustów osób, które oceniały podobnie do ciebie. Genialna rzecz :)

      0
  17. asymon pisze:

    Ja kolejny raz pochwalę dziellnicę Ochota. Spięto kilka bibliotek jednym systemem, jest konto przez www, nawet tak zarezerwować/zamówić można: http://bpochota.waw.pl

    Czasem jeszcze korzystam.

    0
    • anda pisze:

      Już od dawna biblioteki nie są tylko wypożyczalniami – organizują mnóstwo zajęć poza- i okołoczytelniczych (chociaż głównie dla dzieci i seniorów – podstawowych grup dysponujących czasem i entuzjazmem).
      Ja pochwalę warszawskie biblioteki na Białołęce – nie tylko za system biblioteczny (korzystałam z bibliotek w trzech dzielnicach i system używany na Białołęce jest wśród nich zdecydowanie najbardziej przyjazny dla czytelnika), ale przede wszystkim za zaangażowanie bibliotekarek.
      W moim przypadku ani Biblionetka, ani zakup czytnika (i książek w formacie elektronicznym) nie wpłynęły znacząco na wizyty w bibliotece. Nie wszystkie interesujące mnie książki są wydawane w wersji czytnikowej, poza tym z zasady nie kupuję książek (niezależnie od formy wydania) do „jednorazowego” przeczytania. Polecanki Biblionetki są świetnie pomyślanym ogólnym narzędziem – jednak nie znajdę łatwo dzięki nim książek napisanych w określonym stylu czy manierze. Dobry bibliotekarz jest w tym znacznie skuteczniejszy.

      0
  18. Darek pisze:

    Biblioteki publiczne nie znikną, tylko właśnie będą spełniać trochę inną rolę. Książki nie będą aż tak istotne. Byc może spotka to także biblioteki szkolne. Za to biblioteki przy uczelniach, biblioteki naukowe, biblioteki narodowe, biblioteki rządowe, szpitalne, więzienne i wiele innych typów mogą się czuć spokojne jeszcze bardzo długo i nie zmienią się aż tak bardzo.

    0
  19. Aggie pisze:

    Ja z biblioteki na pewno nie zrezygnuję. Szczególnie, że „moja” biblioteka jest całkiem nieźle wyposażona i połączona jedną kartą ze wszystkimi bibliotekami w dzielnicy. To prawda, że odkąd mam kindle’a, to czytam więcej, ale do ebooków sięgam zazwyczaj gdy: 1) w bibliotece jest kolejka do danej książki, 2) książka jest bardzo gruba i ciężko z nią jeździć, 3) na wyjazdy łatwiej wziąć małego kindle’a i na nim kilka książek, niż zawalać książkami pół bagażu, 4) danej książki nie ma w bibliotece. W sumie mogę powiedzieć, że w tym roku (czyli właściwie odkąd mam kindle’a) książki, które przeczytałam, to w 1/3 ebooki, w 1/3 wypożyczone z biblioteki i w 1/3 kupione książki papierowe.
    Poza tym lubię sobie czasami pochodzić między regałami w poszukiwaniu czegoś do przeczytania.

    0
  20. Marcin Zaremba pisze:

    Witam serdecznie. Kolejny raz nie rozumiem entuzjazmu związanego z e-czytelnictwem. Ja kompletnie nie odnajduję się w takim świecie, a to z tego względu, że żadnej pozycji, którą chciałbym przeczytać nie ma w wydaniu elektronicznym. Jeżeli kupiłbym czytnik, leżałby on zakurzony w pudełku i czasem używany tylko do „pobawienia się nowym sprzętem”. Jak wam się to udaje, że jesteście na tyle zadowoleni z dostępności pozycji na rynku e-książki?

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Może po prostu czytamy różne rzeczy. :)

      Dla mnie oferta księgarni (uzupełniona o źródła nieoficjalne) jest już wystarczająca, żeby zastąpić dużą część książek papierowych. Przy każdym papierze zastanawiam się trzy razy aż coś kupię (a kiedyś wynosiłem z „taniej książki” na kilogramy) i w efekcie są to albo pozycje albumowe, albo z kompletnie nieracjonalną ceną e-booka, albo – i tu już niewiele – których nie ma jeszcze w e-bookach. Na przykład jestem bardzo zadowolony z oferty ebookpoint – bo co miesiąc w nowościach pojawiają się tam rzeczy, które bym chciał przeczytać.

      Ale są wciąż ogromne dziury – parę lat temu zajmowałem się trochę mocniej biblistyką (np. pisząc artykuły na wikipedii) – i jak patrzę na te około 100 tytułów, które mam na ten temat – to w formie e-booka ukazało się po polsku może 5. Kilkanaście jest dostępnych jako e-book w oryginale. No, ale to na razie taka skala.

      0
      • Marcin Zaremba pisze:

        W sumie masz rację, bo ja też czytam głównie publikacje naukowe, szczególnie z lat ’70 i ’80 wydawnictwa WNT. Tego nigdy nie będzie na rynku e-książki, jedyne co teraz robię, gdy koniecznie potrzebuję danej pozycji, to zabieram się za skanowanie z mojej lokalnej biblioteki ;)

        0
      • Sophia pisze:

        Tak jak mówi Robert, wszystko pewnie zależy od tego co się czyta. Ja akurat mam to szczęście, że właściwie wszystko co chcę przeczytać jest w formie e-booków. Fakt, że w przypadku publikacji naukowych są to zwykle pdfy, no ale zawsze coś. Zresztą wiele z nich udało mi się całkiem fajnie przekonwertować do mobi i śmigają na Kindelku aż miło popatrzeć (a dokładnie to poczytać :D).

        ALE w moim przypadku ta dostępność wszystkiego w postaci e-booków wynika pewnie z tego, że czytam głównie po angielsku i hiszpańsku, a w tych językach (zwłaszcza po angielsku) wybór e-booków jest nieporównywalnie większy niż w języku polskim.

        Co do bibliotek to ja uwielbiam tę instytucję, ale niestety już dawno temu polskie biblioteki przestały dysponować pozycjami, które mnie interesują, więc musiałam znaleźć alternatywne źródło pozyskiwania książek. Przez długi czas kupowałam używane książki na allegro, no a teraz jestem zakochana w moim Kindlu i e-bookach :)

        0
  21. Marcin pisze:

    To, że ktoś ma czytnik nie musi oznaczać, że przestaje korzystać z biblioteki.
    Czy jak książki fizyczne zaczęły być dostępne szerszemu gronie osób (mam tu na myśli dawne czasy, o których uczymy się już tylko z książek ale i o całkiem niedawnej sytuacji w naszym kraju kiedy dostęp do szeregu książek był utrudniony) to ludzie przestali korzystać z bibliotek.

    Czytnik jest tylko jeszcze jednym środkiem dystrybucji treści.

    Pewnie osoby, które na to stać utworzą swoją domową bibliotekę (fizyczna czy elektroniczna bez znaczenia w kontekście, o którym tu piszę) ale nadal będzie istniała duża grupa ludzi, którzy będą chcieli wypożyczyć daną książkę.
    Przecież nie wszystko można, trzeba i warto kupić – czasami lepiej jest wypożyczyć.

    Tu odniosłem się tylko do kwestii biblioteki jako wypożyczalni, pomijając wiele rzeczywiście innych działań podejmowanych przez biblioteki.

    A teraz z doświadczenia mojej rodziny.

    Do biblioteki żona i moje dzieci (założenie własnej karty bibliotecznej było dla nich dużym przeżyciem) chodzą mniej więcej 2 razy w miesiącu.
    Wypożyczając książki dla dzieci, których zapewne jeszcze przez parę lat na czytniku nie uświadczysz.
    Parę razy poszukiwałem konkretnej książki na czytnik dla żony (z legalnego źródła), by przekonać ją do tej formy publikacji. Nic z tego po prostu nie ma w wersji elektronicznej (jeszcze?), a w bibliotece lokalnej, miejskiej, nie tam uniwersyteckiej, narodowej czy światowej – jest.
    Na obecną chwilę i pewnie przez długi czas księgozbiór w jednej i drugiej wersji jest po prostu nie do porównania – chodzi oczywiście o nasz język polski.

    Rozumiem, że może z czasem to się zmieni ale…

    0
  22. Doman pisze:

    W zasadzie regularnie z biblioteki zacząłem korzystac w czasach licealnych – lokalna biblioteka była na prawdę nieźle zaopatrzona jak na kilkunastotysięczne miasteczko. Potem przyszły studia i dostęp do zasobów BUW-u pełnych beletrystyki. Nowości ojawiały sie z opóźnieniem a do bardziej popularnych ksiażek ustawiały się kolejki, ale przy takim wyborze nie było to problemem. Obecnie mimo że lokalna biblioteka ma dość bogata ofertę interesujących mnie książek (ocena po przejrzeniu na chybił trafił katalogu dostępnego w internecie) to jakos nie moge zebrać się i zapisać. Odkad pracuję budżet na ksiązki nie jest już problemem a i czasu na czytanie jakby jakoś mniej :( Do tego przez te lata przyzwyczaiłem się do polowania na okazje, poznałem swoje ulubione stoiska z tanią książka itp., także przez cały czas na półce stoi kilka siażek w kolejce do przeczytania. Do tego godziny otwarcia biblioteki dość ciężko pogodzic z godzinami pracy.

    0

Skomentuj leszekomega Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.