Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

O tym, jak się myliłem w roku 2009

Nokia 9300 z ebookiem

Moja przygoda z Kindle trwa już ponad dwa lata. Pomyślałem, że z tej okazji podzielę się swoimi doświadczeniami, o których jeszcze tutaj nie pisałem.

Zacznę jednak od swojego wpisu na blogu prywatnym z grudnia 2009. Wtedy polską premierę miało eClicto i wszyscy zastanawiali się, czy takie urządzenia mają sens.

Tytuł wpisu znamienny: E-booki tylko na chwilę?

Książki czytać uwielbiam. Obecnie korzystam ze swojej Nokii 9300i, która z ekranem 640×200 daje całkiem niezłe możliwości czytania. Służą do tego dwa programy: Mobipocket Reader oraz Isilo, przy pomocy których da się czytać niemal wszystko.

Ale e-booki kuszą. Bo jednak ekran większy, no i w przypadku takiego Kindle – możliwość bezstresowego zakupu różnych nowości ze świata, bez czekania na zamówienie, ani konieczności szukania wersji mniej oficjalnych. Czy kupię sobie? Możliwe, że w nowym roku znowu będę częściej jeździł transportem publicznym, no i więcej okazji do czytania będzie.

Bardzo jednak poważny argument za *NIE* – kolejny sprzęt do noszenia, kolejna ładowarka do zabierania ze sobą na dłuższe wyjazdy… Obecnie zabieram już cztery… (telefon, netbook, ipod, aparat)

Ale warto obserwować ten rynek. Prywatnie jestem zdania, że e-booki skończą się jak kiedyś pagery. Pager realizował jedną funkcję, a potem zastąpiły go taniejące komórki. E-booki zostaną zastąpione przez tablety i ultracienkie netbooki.

Zwróćcie uwagę na jedno – w tekście jest zero na temat papieru elektronicznego. To proste – nie miałem jeszcze wtedy czytnika w ręku i nawet nie uświadamiałem sobie jaka to różnica. Przecież ekran to ekran…

No i powtarzałem kolejny popularny argument – że czytniki to tylko przejściowa moda, że po co kupować czytnik, jak można mieć tablet.

A mobilne czytanie – to miał być przede wszystkim telefon. Przez parę lat czytałem na Nokii 9300, którą do dziś uważam za najlepszy sprzęt, jaki miałem w życiu. Aplikacja Mobipocket Reader (firmy, która wynalazła format MOBI) i na matowym ekranie czytało się doskonale. Oczywiście, jak słońce świeciło mocniej, trzeba było ekran zasłonić, był też strasznie podatny na zarysowania.

Cóż trzeba więcej – to pytanie zadają sobie i dzisiaj ci, którzy zastanawiają się czy telefon im nie wystarczy. Czasami faktycznie nie trzeba – pod względem mobilności nic telefonu nie pobije. I jeśli mamy czytać po 5-10 minut dziennie, to może nie warto kupować czytnika.

Ale właśnie – Kindle okazał się być bardziej dostosowany do dłuższego czytania. Bo mogłem wyciągnąć telefon w autobusie albo czekając na jedzenie u chińczyka. Ale stawiać na biurku i czytać z tego małego ekranika – to już wydawało się ekstrawagancją. A ekran na którym mieściło się zaledwie parę linijek tekstu sprawiał, że od przewracania stron bolał mnie kciuk. Czytać godzinę czy dwie na telefonie? No nie. To sprawiło, że w końcu zacząłem myśleć o czytniku.

Ciąg dalszy nastąpi. :-)

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Mój Kindle. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

46 odpowiedzi na „O tym, jak się myliłem w roku 2009

  1. Nie zdziwiłbym się, gdyby czytniki w pewnym momencie skończyły się, jak pagery. Kiedy? Wtedy, gdy będzie kolorowy papier elektroniczny – i mamy właściwe połączenie czytnika z tabletem. Jeszcze najlepiej, jakby się takie urządzenie w rulon dało zwijać (jak pergamin :)

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Jasne – jeśli pojawi się nowa kategoria urządzeń.
      Nie sprawdziło się jednak przypuszczenie, że taniejące tablety wyprą czytniki.

      0
      • KHRoN pisze:

        Tak długo, jak długo ktoś nie wpadnie na pomysł montowania wyświetlaczy transrefleksyjnych :)

        Kiedy się to stanie, taki tablet z powodzeniem zastąpi czytnik z e-papierem :)

        0
        • baszar pisze:

          Ja tam wierze, że wizja z filmowego „Raportu mniejszości” – animowane, giętkie gazety w metrze, ma szanse się za kilka lat urzeczywistnić.
          Choć mi giętkość do niczego nie jest potrzebna – wystarczający byłby szybko zmienny kolorowy ekran nie emitujący światła, a urządzenie z jakimś otwartym systemem operacyjnym.

          0
      • qwert pisze:

        Czytniki staną się zbędne, gdy tablety staną się energoszczędne i tanie. Obecnie czytniki to wykastrowane tablety z ekranami eInk.

        0
        • Doman pisze:

          Tanie to już są – przecież najtańsze „łżeczytniki” to właściwie tablety są. Jasne, że najnowszy iPad czy Galaxy Tab mają ceny czterocyfrowe, ale oferują moc, pamięć, rozdzielczość itd. znacznie przekraczające poza minimum niezbędne do czytania ;)

          0
  2. TTT pisze:

    Eh. Stare czasy. Tylko, ze u mnie bylo odwrotnie. Do czytnika ebookow przekonalem sie w zasadzie natychmiast i w zasadzie nie mialem watpliwosci co do zasadnosci zakupu. Wiedzialem, ze to jest to czego szukam. Byl to czas kiedy pojawil sie Kindle 2 i kosztowal sporo wiecej niz obecnie. Jako, ze zona „chlonie” ksiazki to wlasnie ze wzgledu na nia zdecydowalem sie kupic drugiego Kindla. Z dzisiejszej perspektywy musze powiedziec, ze to chyba jej gadzet wszechczasow. Kiedy Amazon zaczal obnizac cene Kindla zdecydowalem sie kupic drugi egzemplarz. Tym razem dla siebie. No i musze przyznac, ze aktualnie tez sobie nie wyobrazam zycia bez czytnika. Zwlaszcza, ze mozna juz spokojnie kupic wiele tytulow po polsku z bezposrednia wysylka na Kindla. Cieszy, ze wydawcy wreszcie dostrzegli, ze jest pewna grupa dla ktorej mobi-wydania warto robic. Byleby jeszcze tylko dostosowali cene do wydania elektronicznego. Mam nadzieje, ze i ten moment nadejdzie.

    0
  3. Misiek pisze:

    to ja pobiję autora tekstu
    książki czytałem na telefoniku Siemens SL45i (wyświetlacz 101×80) – za pomocą jakiegoś programiku w javie (nie pamiętam nazwy), w formacie txt przeczytałem ich conajmniej 10 (w tym parę grubych tomisk )
    dało się :)

    i też jeden z lepszych telefonów które miałem (bodajże pierwszy z mp3)

    0
    • TTT pisze:

      SL45I? Ha. Tez mialem. Dobry telefon. Ale czytac to nie dalem na nim rady. No szacun :-)

      0
      • pioterg666 pisze:

        a ja kiedyś miałem taki elektroniczny organizer. Wyglądał w sumie dość podobnie do tej Nokii 9300. Dane można było wrzucać poprzez port szeregowy (COM) i to w krótkich pakietach, całą książkę nawet krótką trzeba było podzielić na paredziesiąt wpisów. No i miało toto wyświetlacz taki jak w kalkulatorach – tzn typ, wielkość była ok, parę linijek tekstu wchodziło. Oczywiście nie miał podświetlania, więc też nie męczył oczu ;) Za to jaki kontrast… :-D

        0
        • baszar pisze:

          Jak się chwalimy… :)
          Ebooki zacząłem czytać na palmach marki Palm gdzieś koło 2005. Na początku był palm VII (skradziony) potem IIIxe, na koniec m125.
          Urządzenie z 2000 r. wcale nie było dużo gorsze od Bebooka mini którego obecnie używam.

          Był szybko zmienny, czytelny w świetle odbitym ekran, wyświetlający kilka stopni szarości i mający podświetlenie (stary dobry LCD). Zasilanie ze standardowych paluszków (z 6h czytania na komplecie). W Palmstore można było nawet kupić dość dużo książek (angielskich), dostępna była masa softu. Wady: mały ekran i mała rozdzielczość (160 x 160). Na epapier zdecydowałem się głównie dla tego, że IIIxe miał małą pamięć (8MB), a posiadający slot na kartę pamięci m125 miał uszkodzone podtrzymywanie pamięci podczas wymiany baterii. Bardzo fajne urządzonka, przyjemny OS, dobrze działające rozpoznawanie pisma. Leżą gdzieś sobie i się kurzą. Szkoda, że firma Palm padła.

          0
          • KundelBury pisze:

            To jeszcze przypomnę, że były PDA.
            Po zgaszeniu podświetlenia otrzymywało się „prawie” e-ink :)

            0
            • BrunoJ pisze:

              we wspomnianym m125 i innych m1xx po wylaczeniu podswielenia naprawde fajnie sie czytalo. Jedyne co przeszkadzalo to pikseloza. Ja pozniej dlugo uzywalem T3, wiekszy ekran o wyraznie lepszej rozdzielczosci. W obu przypadkach wada byl czas zycia baterii (pare godzin, nie wystarczalo na dluzszy lot samolotem nawet). Ale z tym wypieraniem cos jest. Ja trzymalem T3 dlugo rowniez dlatego ze chodzila na nim nawigacja, muzyka itp. Az nagle okazalo sie ze mam to wszystko w komorce i palm jako taki przestal sie sprawdzac, a skoro mial byc tylko do czytania, to lepiej cos wyraznie lzejszego, z lepszym do czytania ekranem i dzialajaca tygodniami bateria.

              0
    • Piotr Sapek pisze:

      Mam ten telefon do dziś i nawet chyba działa;)
      Książek przeczytałem na nim kilkadziesiąt. Ale tak jak napisał Robert – jedyną zaletą jest to, że telefon jest zawsze pod ręką.

      0
    • Lord of the Winds pisze:

      SL45I?? Haha :)
      Do dzisiaj mam, jeszcze działa – co prawda, nie używam od chyba 5-ciu lat..

      0
  4. Kiczora pisze:

    Ja natomiast po kwartale obcowania z kindlusiem (tak czule go zdrabniam) właśnie skonstatowałem, że tradycyjna książka „nie wszystek umrze”. W podróży, na urlopie kindluś jest niezastąpiony. Ale… W domowym zaciszu zacząłem przedzierać się przez lekturę „Finneganów tren” Jamesa Joyce’a. I…? Nie wyobrażam sobie tej książki w wersji na czytnik. Przynajmniej na obecnym stanie zaawansowania techniki. Po prostu LIBERATURA (http://www.liberatura.pl/) jest w większości nieprzekładalna na wersję „e”. Oczywiście istnieje e-liberatura, ale książka w formie jak np. „Oka-leczenie” Zenona Fajfera iKatarzyny Bazarnik (zob. http://news.o.pl/wp-content/i/2011/10/fajfer-bazarnik-oka-leczenie-530×370.jpg?9d7bd4) pozostanie w sferze analogowej (sztuki).
    A przy okazji, składam głęboki ukłon za prowadzenie niniejszego serwisu. :))

    0
    • Robert Drózd pisze:

      To prawda, są książki, które z ogromną przyjemnością będziemy otwierać w papierze. :)

      0
    • cvb xcv pisze:

      w domu czytnik tez jest dobry, nie musze wstawac by zmienic lekture, mniej wazy niz dorodna ksiazka, lepiej sie trzyma, mozna sobie awaryjnie maila sprawdzicz czy www, nie kombinuje z zakladkami, moge font zmienic – i to za ile 300-400zl czyli 10 ksiazkem polskich no i jak nagle wyjezdzam albo sie przeprowadzam to pakuje 200gram a nie 200kg

      0
  5. Lizergamid pisze:

    Heh, jeszcze rok temu czytałem nieraz w podróży na Nokii 2700, ekran 240×320.

    0
  6. suniacz pisze:

    Ha, ja przed erą Kindla zaczynałem czytanie ebooków na telefonie SPV C500 z windows CE na pokładzie (najbardziej nielogiczny i nieintuicyjny telefon jaki posiadałem). Polegało to na tym że ebooki wgrywałem w htmlu i otwierałem w przeglądarce – ale oczywiście nie dało się wczytać całości bo pamięci operacyjnej nie starczało, więc co jakiś czas musiałem otwierać plik html w aplikacji wordpad (na telefonie) i kasować początek – tak żeby w przeglądarce wczytała się dalsza część książki… sam się sobie dziwię jak ja to wytrzymałem, przeczytałem w ten sposób przynajmniej 3 książki :D

    Do samego kindla przekonałem się praktycznie kiedy pojawiła się pierwsza generacja – kilku znajomych ze stanów sprawiło sobie go zaraz po premierze i nie mogli się nachwalić – niestety był wtedy poza moimi możliwościami finansowymi – kupiłem dopiero Kindle 3 generacji.

    0
  7. Chyba nie zdawałeś też sobie sprawy z tego na jak długo bateria starcza w takich czytnikach :)

    Inna sprawa, że producenci sprzętu RTV w końcu poszli do rozum do głowy i uznali jeden wspólny standard końcówki ładowarki, dzięki czemu dzisiaj zapewne wiele osób ładuje Kindla ładowarką do telefonu… lub telefon ładowarką do Kindla.

    0
    • pioterg666 pisze:

      Ale końcówka ładowarki to jedno, a prąd z niej „wypływający” to drugie. Ładowanie wyższym prądem przyspiesza proces ładowania, ale również zabija żywotność baterii. Nie zawsze jest to najlepszy sposób, chociaż na pewno najłatwiejszy.

      0
      • ted220 pisze:

        No i dlatego mamy standard USB aby problemu z prądem nie było :)

        0
        • pioterg666 pisze:

          No więc tu Cię zdziwię – na Kindlu 4 Classic masz z tyłu napisane „max input 500mA”. Ładowarka od Nokii micro USB ma output 1200mA. Ładowarka z taką samą końcówką do Samsunga 1350mA. Wszystko to dane ze sprzętu naokoło mnie. Inny telefon, sprzęt – inny prąd ładowania. Co ma z tym „standard USB” wspólnego?

          0
          • xyz pisze:

            To nie jest prąd ładowania tylko maksymalna wydajność prądowa zasilacza. To co się powszechnie nazywa ładowarką tak naprawdę jest tylko zwykłym zasilaczem stabilizowanym. Ładowarka czyli elektronika kontrolująca cały proces ładowania znajduje się w urządzeniu i to ona kontroluje wartość prądu podczas całego procesu ładowania.

            0
            • asymon pisze:

              Zgadza sie, prad ladowania ma znaczenie tylko przy bezposrednim ladowaniu akumulatorkow, np. paluszkow. Tu faktycznie szybsze ladowanie duzym pradem skraca zywotnosc

              0
          • asymon pisze:

            Byla o tym dyskusja na forum eksiazki, podobno problem jest pomijalny. Zreszta kindle ladujesz moze ze 20-30 razy rocznie, smartfona codziennie.

            Ja w kazdym razie kindle 3 (0.85A) karmie ladowarka nokii 0.55A i w ogole nie ma problemu.

            Zreszta okazalo sie ze nie musze kupowac smartfona do czytania bo przelamalem sie i woze czytnik zawsze ze soba. Nic sie nie zepsulo,ekran caly. A jak sie zepsuje, to i tak koszt dwoch czytnikow jest mniejszy niz cena porzadnego smartfona.

            Tablet lub smartfon sa lepsze tylko w przypadku nocnego czytania w pociagu czy autobusie.

            0
            • pioterg666 pisze:

              Również często ładuję ładowarką od telefonu. Ale fakt jest taki, że pełne ładowanie trwa krócej im wyższy jest prąd wyjściowy. A im szybciej trwa ładowanie akumulatora, tym krótsza jego żywotność. Tu nie ma żadnej magii, to zwykła fizyka :) I nie twierdzę, że to zabija Kindle’a. Twierdzę – nie bez podstaw – że to nie ma najlepszego wpływu na baterię. Przytoczona dyskusja nie zawiera praktycznie żadnych faktów. Wypowiedzi „u mnie działa” o niczym przecież nie świadczą.

              0
              • Roddy pisze:

                „Tu nie ma żadnej magii, to zwykła fizyka”
                Świetnie, na początek polecam zapoznanie się z prawem Ohma. Wiedziałbyś, że przy stałym napięciu (bo w każdym zasilaczu musi ono wynosić 5V) i stałej rezystancji (bo ładujesz cały czas to samo urządzenie) nie jest możliwe, aby prądy były różne.
                Prąd podany na zasilaczu to max, co może on wyprodukować. A urządzenie pociągnie tyle, ile będzie potrzebowało.

                0
              • pioterg666 pisze:

                @Roddy: Ale po co takim tonem..? Opór jednak się zmienia wraz ze wzrostem temperatury ten opór spada, czyli prąd rośnie. Nie mówiąc o tym, że napięcie w gniazdku masz 220-240V, a często również ten zakres przekracza. Zazwyczaj w dół. Owszem, układ stabilizujący w „ładowarce” powinien sobie z tym radzić, ale sobie nie radzi do końca. Podepnij pod miernik na 3h i zobacz że napięcie wyjściowe może się wahać od 4,4 do 5,5V. Oczywiście wtedy prąd również się zmienia. I wcale nie o wartości, które można pominąć. A jeśli urządzenie „więcej nie weźmie” to jak wytłumaczysz fakt, że pełne naładowanie baterii przez USB z kompa trwa około 5h a naładowanie baterii przez zasilacz 1,5-2h?

                0
              • xyz pisze:

                „A jeśli urządzenie „więcej nie weźmie” to jak wytłumaczysz fakt, że pełne naładowanie baterii przez USB z kompa trwa około 5h a naładowanie baterii przez zasilacz 1,5-2h?”

                Urządzenie weźmie więcej ale tylko do określonej przez producenta urządzenia bezpiecznej wartości. Nie istnieje jakaś jedna określona wartość prądu ładowania, powyżej której każdy mA jest zabójczy dla baterii, tylko przedział w którym szybsze zużycie jest zaniedbywalnie małe. Jeśli podłączysz zasilacz, który ma 1000 razy większą wydajność prądową ładowarka nie pobierze 1000 razy większego prądu i nie naładuje tyle razy szybciej baterii tylko pobieże tyle ile wynosi bezpieczna wartość. Dlatego używanie zasilacza z większym prądem maksymalnym nie wpływa na szybkie zużywanie się baterii. Ewentualnie wpływ ten jest zaniedbywalnie mały.

                0
              • pioterg666 pisze:

                Oczywiście że nie pobierze 1000x tyle. Ale jeśli ma ustawiony przedział że pobiera prąd rzędu 500mA a np 1500mA (liczby przykładowe) i tyle dostanie to tyle pobierze. A to oznacza 3x szybsze naładowanie baterii co za tym idzie – również skraca jej żywotność. Czy niezauważalnie – ciężko mi powiedzieć, bo nie trzymam urządzeń w warunkach laboratoryjnych, tylko ich normalnie używam (zimą na mrozie, latem na słońcu w upale itp). Wszystko to ma wpływ na żywotność baterii. OK – wydaje mi się że pora kończyć ten przydługi off-topowy wątek. Moja wypowiedź została odebrana jakbym był jakimś fanatykiem oszczędzania urządzenia, a tak zdecydowanie nie jest :)

                0
              • loe pisze:

                Piotreg, trochę się tutaj wymądrzasz, na przyszłość trochę pokory, szczególnie jeśli nie potrafisz wyjaśnić na początku, o co ci chodzi (vide dyskusja z ted220).

                0
              • pioterg666 pisze:

                @loe: dziękuję za radę o Mistrzu.. Wymądrzanie się to raczej taka wypowiedź jaką właśnie zaprezentowałeś. Zwyczajnie zacząłem dyskusję. Ani się w niej nie wywyższałem ani twierdziłem że racja jest jedynie moja, więc nie widzę gdzie zachowałem się „niepokornie”. Pokornie za to przyznałem się do niefortunnej pierwszej wypowiedzi – zwyczajnie zbyt skrótowej żeby zostać dobrze zrozumianym. Więc dzięki, ale swoje jakże cenne rady możesz zachować dla siebie.

                0
          • Doman pisze:

            W przypadku ladowania markowa ladowarka (z chinskim no-name moze byc roznie) praktycznie nie ma szans narazenia urzadzenia na nadmierne napiecie czy natezenie niezaleznie czy na ladowarce jest logo amazonu, apple’a czy Samsunga. Takie ladowarki zwykle pracuja w 2 trybach: standardowym, zgodnym z limitami USB, a jezeli wykryja ze podlaczony jest ladowanie, ktory przyjmie wiecej to podaja prad o wyzszych parametrach zeby przyspieszyc ladowanie. Jak to zwykle bywa rozni producenci maja rozne sposoby sygnalizowania gotowosci na wiekszy prad ladowania (np. zwarcie konkretnych pinow) wiec czesto gesto ladowarka innego producenta laduje wolniej niz by mogla, ale nie w druga strone.

            0
      • Robert Drózd pisze:

        Co do ładowarek i prądu ładowania, dyskusja na temat była już kiedyś:
        http://swiatczytnikow.pl/ladowarka-do-kindle-czy-warto-brac-oryginalna/

        0
  8. KecajN pisze:

    Chociaż przed ekranem komputera przesiaduję w sposób niemal ciągły już od co najmniej 25 lat, nigdy nie nauczyłem się czytać dłuższych tekstów z ekranów CRT i LCD. Powodowało to działaność zdecydowanie nieekologiczną, czyli ciągłe zadrukowywanie setek stron papieru (przy wyjątkowo opasłej dokumentacji zdarzało mi się kończyć wydruk, gdy pojawiała się już nowa wersja). Swoją przygodę z e-ink’iem zacząłem nieco ponad dwa lata temu od eClicto i nikt nie musiał mnie do tej technologii namawiać ani ja nie musiałem się jej uczyć: użycie czytnika okazało się równie naturalne, jak czytanie książki.
    Zgadzam się z przedmówcą, że obecny stan jest przejściowy: czytniki i urządzenia typu tablet muszą się w końcu zintegrować ale to chyba nie jest jeszcze kwestia najbliższych miesięcy: Ekrany przy rozdzielczości, kolorach i częstotliwości odświeżania przynajmniej porównywalnych z obecnymi parametrami LCD muszą zapewniać komfort dla oczu nie gorszy, niż e-ink. A takiej technologii chyba jeszcze nie ma.
    W każdym razie na urlop zamiast sterty tradycyjnych książek zabieram poręczny czytnik nie martwiąc się, że zapas lektur wyczerpie mi się podczas złej pogody.

    0
  9. asymon pisze:

    A propos zdjęcia – kilka nowych książek Lema pojawiło się na publio.pl :-)

    0
  10. Grzegorz pisze:

    Ach te historyczne sprzęty….

    Ja po kolei
    ———————–
    Siemens MT50 – z firmwarem EB nawet coś tam działało
    Siemens SL45i – kilka książek
    Palm M105 – pełne pro – sprzęt na baterie AAA ale zawzięcie się czytało w autobusach
    Palm IIIc – kolorowy LCD – podobnie jak M-ka dawał już niezłe czytanko
    Psion Series 5
    Nokia 9210i
    Nokia N70
    Ectaco jetBook – to już był pełnowymiarowy czytnik ekran LCD nie podswietlany
    Archos 101it
    Siemens Galaxy5

    A obecnie:

    Kindle 4 – podstawowy sprzęt
    Trekstore 3.0 – prezent – uzywany jak koniecznie trzeba coś w nocy, no i sprzęt do „kreatywnego” psucia ;)

    0
  11. Doman pisze:

    Moja historia e-czytelnictwa nie jest zbyt bogata. Jasne, zawsze były jakieś tutoriale, dokumentacje, artykuły itp. czytane z komputera, ale zrobiłem rachunek sumienia i naliczyłem tylko 2 powieści przeczytane z ekranu przed kindlem. Pierwsza na stacjonarnym 14-calowym monitorze CRT – bardzo zależało mi na książce, nakład dawno wyczerpany, okoliczne biblioteki przepatrzone, a internetowych antykwariatów jeszcze nie było, albo przynajmniej o nich nie wiedziałem. Druga pozycja już na moim pierwszym smartfonie – SPV C550 z wyświetlaczem w okolicach 240×320. W tym przypadku przyczyną sięgnięca po e-booka były ulewy podczas wyjazdu. Akurat miałem na telefonie jakieś lekkie i krótkie czytadło więc się zdecydowałem. Ale tak na co dzień wolałem taszczyć papier w plecaku niż męczyć się z malutkim LCD.

    Teraz zdarza się, że telefon ratuje mnie gdy kindla zostawię w domu – opcja synchronizacji aktualnej pozycji między fizycznym czytnikiem a aplikacją na androida jest genialna.

    0
  12. Ja czekam na komórki z wyświetlaczem e-ink ;)
    Zapowiedzi już gdzieś były, ale na własne oczy nie widziałem.

    Swoją drogą, dlaczego Kindle nie wpadł na to aby można było też z niego/do niego dzwonić (z niektórych tabletów przecież można, bo jest funkcja telefonu – np. Samsung Galaxy 2)

    0

Skomentuj Krzysztof Szumny Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.