Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Proponują ci dodatkową gwarancję na czytnik? Czytaj uważnie!

Hitem internetu jest dzisiaj blogowy wpis Michała Góreckiego: Z Wartą nie warto, Saturn w kosmos.

Autor kupił iPada za około 2 tysiące złotych, a że jest to przecież sprzęt drogi – dokupił za 389 złotych gwarancję obejmującą kradzież oraz inne uszkodzenia. Sprawdził, że gwarancja obejmuje także upadek.

No i miesiąc temu tablet mu upadł:

Minęły 3 tygodnie i przyszła wreszcie upragniona decyzja. Czyżby?

ODMOWA. „Uszkodzenie nie zostało wywołane przez czynnik zewnętrzny”.

Dopiero wtedy przeczytał dokładnie umowę:

„…uszkodzenie, zniszczenie sprzętu (zewnętrzne lub wewnętrzne) spowodowane przez nagłe, nieprzewidywalne i niezależne od woli ubezpieczonego zdarzenie, niemożliwe do zapobieżenia, spowodowane działaniem czynnika zewnętrznego powodujące konieczność naprawy, wymiany części lub całego sprzętu”.

Czyli generalnie jeśli spadnie meteoryt, walnie nas w głowę i urządzenie nam upadnie, to ubezpieczyciel wypłaci – natomiast potknięcie się o płytę chodnikową i wypuszczenie z ręki nie jest już objęte, bo przecież można było zapobiec – po co wychodzić na ulicę?

Michał wybrał się jeszcze do Saturna i co usłyszał:

Proszę pana, gdyby tak każdy sobie chciał to ubezpieczenie odbierać, to by ubezpieczyciel zbankrutował, każdy by przed końcem gwarancji iPada przez okno wyrzucał.

Będzie walczył dalej i pisał odwołania, tak więc c.d.n.

Dlaczego o tym piszę – ci z Was, którzy zdecydują się na kupno czytnika w markecie, spotkają się pewnie takimi ofertami. Mi to samo proponowano gdy kupowałem laptopa. Spytałem wtedy tylko – czy jeśli mi ktoś ukradnie tego laptopa w pociągu, to dostanę odszkodowanie? No nie.

Niestety, to nie jest tak, jak moglibyśmy sądzić, że ubezpieczenie rzeczywiście chroni nas przed wszystkimi możliwymi zdarzeniami. Dlatego jeśli się decydujemy – uważnie czytajmy umowy. Wyłączeń jest bardzo dużo – choć na pewno są sytuacje, gdy dodatkowa gwarancja nam się opłaci.

Ktoś powie – ale przecież Saturn ma rację, ludzie by tego nadużywali. Otóż nie. Od nadużyć to firmy mają specjalistów. Wiemy doskonale, że Amazon wysyła nowy czytnik po 3 dniach, nawet jeśli sami uszkodzimy ekran, albo bateria trzyma trochę słabiej. Ale próby wielu takich wymian mogą sprawić, że zostaniemy wzięci pod lupę.

Kompletnie nie rozumiem logiki ubezpieczyciela – po co komuś, kto wydał dwa tysiące wydawać kolejne 400 zł żeby oszukiwać firmę? Wymienią mu na nowy, a ten go sprzeda? No, biznes życia zrobi. To niestety specyfika polskiej branży elektronicznej. Działanie na niskich marżach, traktowanie ludzi nie jako długotrwałych klientów, ale jako dokonujących pojedynczej transakcji.

I polityka serwisowa, która nie uwzględnia tego, że my jako użytkownicy czytników czegoś od tego sprzętu wymagamy. Działa? To jaki problem w tym, że baterię trzeba ładować co kilka dni?

Od paru miesięcy kupić można tanie czytniki Vedia K10 (z tzw. o-papierem, podobnym jak w Trektor Pyrus). Nawet kiedyś miałem propozycję przeprowadzenia testu od firmy PR obsługującej Vedię. Z forum eksiazki.org:

Kupiłam ten czytnik z pobudek patriotycznych- polska firma…..i niestety, z przykrością stwierdzam, że się zawiodłam.

Bateria jest fatalna, trzyma około 500 stron – w zależności ile czasu jest aktywny. A miało być 8000…….nie po to kupiłam tego typu czytnik, żeby ładować co 3-4 dni. Zgłosiłam do sprzedawcy niezgodność towaru z opisem, sprzedawca testował, przyznał rację,odesłał do serwisu, a serwis napisał, że czytnik jest ok…….!!???? Coś tu chyba nie tak jest.

Forumowicze potwierdzili, że te 8 tysięcy to mit, a czytnik rozładowuje się nawet w trybie uśpienia. Owszem, można walczyć o swoje – dalsza historia Vedii:

Sklep telefonicznie mnie powiadomił, że owszem, czytnik wadliwy, ale już go nie mają to wysyłają do serwisu- a serwis, jak pisałam wcześniej się wypiął. Trwało to wszystko ponad miesiąc, więc mnie wkurzyli – sklep nie dotrzymał 14 dni kalendarzowych i nie ustosunkował się do mojego pisma, więc w świetle prawa uznał moje roszczenia za zasadne. No i muszą mi przysłać albo nowy czytnik, albo kasę.

… tylko pytanie, czy to jest wszystko warte naszych nerwów?

Autor zdjęcia: 3dom, CC BY-NC 2.0

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rynek czytników i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

51 odpowiedzi na „Proponują ci dodatkową gwarancję na czytnik? Czytaj uważnie!

  1. Sebastian pisze:

    Zauważyłem, że stopień przydatności takiej dodatkowej gwarancji jest odwrotnie proporcjonalny do zaangażowania sprzedawcy żeby nam ją wcisnąć. Z kilku proponowanych ostatnio wziąłem tylko przedłużenie gwarancji na zegarek do 5 lat, było bezwarunkowe, zmieniał się tylko okres gwarancji. Reszta miała dodatkowe klauzule, które wyłączały właśnie awarie, których można się spodziewać przy dłuższej eksploatacji albo regulamin był na stronie a decyzje trzeba było podjąć w sklepie przy zakupie.

    0
    • asymon pisze:

      Bo to nie jest żadne przedłużenie gwarancji, tylko polisa ubezpieczeniowa, obwarowana takimi właśnie wyłączeniami.

      Jeśli ktoś jednak chce skorzystać, to niech pyta od razu o Ogólne Warunki Ubezpieczenia (czyli OWU) i czyta na miejscu jeszcze zanim sprzedawca zacznie wypisywać polisę. Bo OWU agent udostępnić musi, a sprzedawcy potrafią człowieka zagadać i zniechęcić do czytania przed podpisaniem. Bo to najczęściej gruba książka, prawniczy język, a my tak bardzo chcemy wracać do domu i rozpakować wymarzony sprzęt. Sam parę razy interweniowałem, jak sprzedawca, chcąc wcisnąć polisę emerytce, powiedzmy że mijał się delikatnie z prawdą.

      Nie spotkałem się zresztą w Polsce z gwarancją producenta uwzględniającą bezpłatną naprawę (czy wymianę) sprzętu uszkodzonego z winy użytkownika.

      0
      • abc pisze:

        Hestia, Mondial Assistance.

        0
      • edmun pisze:

        istnieją takie wymiany ale nie za 400 zł. np. do laptopa za 2500 zł dokupujesz polisę za 600 zł na 3 lata i w momencie jak uszkodzisz i chcesz wymiany to doplacasz jeszcze 500 i masz nowy sprzęt o wartości 2500 w sklepie do wyboru. szkoda tylko tych co nie mają wtedy jak te dodatkowe 500zl dorzucić

        0
      • Hela pisze:

        A ja się spotkałam.
        3-miesięczny laptop najzwyczajniej w świecie wyleciał mi z ręki, czego skutkiem było odłamanie kawałka obudowy i to, że nie chciał się włączyć…
        Serwis wymienił mi obudowę i dał nowy dysk, a ze starego udało im się nawet odzyskać dane, na których mi zależało :)
        Gdyby nie wzięła dodatkowego ubezpieczenia pewnie do tej pory plułabym sobie w brodę.
        Nazwy firmy nie pamiętam, ale to było ubezpieczenie od komputronika za asusa.

        0
      • Dawid Zupka pisze:

        a ja się spotkałem osobiście,
        Telefon (2.5k) – zakup w sferis, ubezpieczenie compensa (200pln)
        telefon wypadł mi z ręki na parkingu, uderzył rogiem, pęknięcie przez cały ekran.
        Naprawa u producenta, wrócił jak nowy.

        Tyle, że trwało to 2 miesiące, a przy odbiorze trzeba było zapłacić VAT za naprawę (no ale i tak było na firmę)

        0
  2. Tom pisze:

    Przyzwyczailiśmy się do serwisu amazon i może zbyt pochopnie porównujemy inne ubezpieczenia. Blogerowi wypada współczuć, ale pomimo jego wzburzenia i zakazu powątpiewania w to, czy aby na 100% upewnił się czy ubezpieczenie obejmuje WSZYTKIE upadki, odpowiem: „trzeba było czytać, pytać”.
    Kupuje ubezpieczenie i np. jeśli się zdenerwuje, to mogę p…rznąć iPadem o ścianę, bo kto mi udowodni, że sam nie upadł? ;)

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Nie do końca się zgodzę. Pytanie – kto na sali czytał gwarancję Amazonu (jest po polsku na http://kindle.s3.amazonaws.com/Kindle_KUG_Safety_Legal_Polish.pdf) przed kupnem czytnika? Tam wcale nie piszą o bezwarunkowej wymianie! Jest standardowo naprawa, wymiana lub zwrot pieniędzy. A jednak Amazon głównie wymienia.

      Czy naprawdę zakup czegokolwiek droższego niż 200 złotych w Polsce ma oznaczać, że idę do sklepu z prawnikiem, bo inaczej nie zrozumiem OWU?

      0
    • xyz pisze:

      Hehe sam się tak pozbylem iPada po czym gwarant od ręki wymienił ale to jeszcze było w czasach kiedy te polisy wchodziły na rynek. Jaj sur di protestantem w sklepie wycieki się z tego z powodu takich jak ja.

      0
      • Hihot.md pisze:

        „Jaj sur di protestantem w sklepie wycieki się z tego z powodu takich jak ja.”

        Typowy konsument iProduktu? Po jakiemu to?

        0
  3. Tom pisze:

    Uważam, że uczciwe było by dokładne i widoczne zaznaczenie w gwarancji czego nie obejmuje.
    Rozumiem rozgoryczenie blogera, jednak pogląd (tu nie nie zacytuje jego mocnych słów) o „kiwaniu” go przez złą korporację jest subiektywny i jednostronny. I przypomina nieco filozofię Kaliego.
    Jeśli korporacja nas skrzywdzi bo czegoś nie doczytaliśmy – ŹLE
    Jeśli nam uda się oszukać, upsss… złe słowo! – przechytrzyć korporację – DOBRZE
    Wystarczy poczytać komentarze na blogu autora lub wykopie gdzie podlinkował artykuł, aby trafić na historie o telefonach z Irlandii, zwracanych noszonych ubraniach w USA…

    Jeśli sprzedawca na pytanie klienta odpowiedział, że każde uszkodzenie, bez względu na jego przyczynę, jest naprawiane – powinien za to odpowiadać (pytanie: nieuczciwy sprzedawca wciskający ubezpieczenia, czy ubezpieczyciel?), jeśli nie – szansę na wygranie sprawy są marne.

    PS. Nie, nie pracuje w firmie ubezpieczeniowej :)

    0
    • Tom pisze:

      W kwestii gwarancji i podejścia amazon.
      Można by zadać pytanie: kto kupił tańszego Kindle z SO i zdjął sobie reklamy za free? :)

      0
      • ellsworth pisze:

        Ja kupiłem wersję z reklamami, ale że zawsze wgrywam ksiażki przez kabel, to nigdy nie połączyłem się Kindlem z internetem i mam de facto wersję bez reklam.

        0
    • Adampe pisze:

      Oczywiście, że narzekanie na korporację, bo nie przeczytaliśmy umowy jest nieodpowiednie, ale tu chodzi o oszustów, którzy robią wszystko żeby zarobić (oszukując ludzi). Tak jak z cwaniaczkami obchodnymi wykorzystującymi niezaradność osób starszych, firmami oferującymi chwilówki (choć to akurat lubię, za głupotę się płaci), czy właśnie ubezpieczycielami, którzy oferują nic nie dające ubezpieczenie.

      0
    • martyna pisze:

      Owszem, należy czytać, co się podpisuje, ale bierz pod uwagę język, jakim pisze się zwykle takie OWU. Nie jest łatwy, nie wszystkie pojęcia są w nim wyjasnione lub nie są wyjasnione dokładnie. A następnie dochodzi kwestia interpretacji przez ubezpieczyciela zdarzenia w kontekście zdarzenia. W sprawie tego blogera chodziło o „czynniki zewnętrzne”. I teraz pytanie – wyślizgnięcie się tabletu z ręki (przypadkowe, nie rzucenie nim) to czynnik zewnęntrzny czy nie? Problem nie sprowadza się niestety do przeczytania OWU czy do „doczytania” czegoś, bo często nie ma czego doczytywać. A że wielu ubezpieczycieli niechętnie wypłaca odszkodowania i zaniża je to przykry fakt.

      0
      • winia80 pisze:

        Jestem BHP-owcem i definicja wypadku mówi, między innymi, że musi być przyczyna zewnętrzna. I tu podchodzi prawie wszystko, przyczyny materialne i niematerialne. To nie musi być taka ewidentna sprawa, że np. siedzę na ławce i z dachu spadnie mi na laptopa dachówka. Wystarczy, że np. było gorąco, miałam spocone ręce i laptop wyślizgnął mi się z ręki – zbyt wysoka temperatura jest przyczyną zewnętrzną. To samo jak się potknę i przewrócę z laptopem albo upuszczę z tego powodu laptopa – kamień, nierówność, cokolwiek o co się potknęłam jest tu przyczyną zewnętrzną, itd. No ale to jest interpretacja BHP a domyślam się, że ubezpieczyciele chcą ograniczyć definicję przyczyny zewnętrznej do minimum. Tylko jeśli pojęcie może być różnie interpretowane to w umowie powinno być ono jasno zdefiniowane a na tym ubezpieczycielowi nie zależy bo jak napisze zbyt jasno czego ubezpieczenie nie obejmuje to będzie za mało będzie chętnych a tak to zawsze się ktoś nabierze.

        0
  4. edmun pisze:

    jako dawny sprzedawca w sieci media expert mógłbym wam wypracowanie napisać o tym, dlaczego sprzedawcy musza te ubezpieczenia wciskac i jakie przekręty są na tym. nie mowiac ze dla sklepu i Twojej własnej wypłaty ważniejsze jest żeby wlasnie sprzedać to fałszywe ubezpiecznie do sprzętu zamiast nawet sprzęt. sprzedanie 100 laptopow w ciągu miesiąca jest nic nie warte i dostaje się najniższą krajowa o ile nie było do tego ubezpieczeń.

    a już pomijam fakt że każdy sklep jest obsługiwany przez inne firmy ubezpieczeniowe i każda robi tak żeby miec czystą gotówkę z naiwności ludzkiej. a że sprzedawca zły ? sprzedawca siedzi tak samo w systemie sprzedaży tych oszustw bo inaczej nie będzie miał co do garnka wrzucić a za jawne wyrażanie prawdy – szybko się z pracy wylatuje choćby nie wiadomo jak miłym i cierpliwym sprzedawca się bylo

    0
  5. Tom pisze:

    Przepraszam, za post jeden pod drugim, ale nie ma możliwości edycji.

    Z podlinkowanej przez Roberta gwarancji:
    „Niniejsza ograniczona gwarancja dotyczy wyłącznie tych komponentów sprzętowych Urządzenia, które nie uległy wypadkowi, nie były niewłaściwie wykorzystywane, uszkodzone na skutek zaniedbania, pożaru ani innych czynników zewnętrznych oraz nie były poddawane modyfikacjom i naprawom bądź wykorzystywane do celów komercyjnych.”

    Na tej podstawie Amazon mógłby odmówić wydania nowego Kindle za egzemplarz z uszkodzonym wyświetlaczem. Różnica jest taka, że Amazon nastawia się na sprzedaż produktów (eboków itp), dla których czytnik jest tylko nośnikiem. Używając nieco przesadzonego porównania – wózkiem w hipermarkecie.

    0
  6. Cyfranek pisze:

    „To niestety specyfika polskiej branży elektronicznej. Działanie na niskich marżach, traktowanie ludzi nie jako długotrwałych klientów, ale jako dokonujących pojedynczej transakcji.”
    Nie jestem pracownikiem „branży”. Kiedy sobie jednak porównuję ceny sprzętu w krajach mniej lub bardziej ościennych, to jakoś trudno mi uwierzyć, że 20-30% droższy sprzęt u nas wynika z „działania na niskich marżach”… :(

    0
    • Robert Drózd pisze:

      A w Rosji jest jeszcze droższy. Można to nazwać podatkiem od mieszkania w dziwnym kraju.

      0
      • LPG pisze:

        Rosja nei jest w UE i być może płaci inne cła. U nas sprzęt jest po prostu drogi, bo sprzedawcy, a może dystrybutorzy pazerni. Nie mówiąc o gwarancjach. Kto nie wierzy, niech spróbuje wymiany sprzętu u sprzedawcy na nowy w przypadku awarii w pierwszym półroczu użytkowania – zgodnie z prawem, tylko który sprzedawca się zgodzi bez mrugnięcia?

        0
      • Marzena pisze:

        ,,podatek od mieszkania w dziwnym kraju” – bardzo dobre, zapamiętam to sobie :-)

        0
  7. Gecko pisze:

    Pracuje w sieci sklepów która ma takie same pakiety gwarancyjne w ofercie jak Saturn, tylko kolory sklepów inne ;) Zasadniczo gwarancje te działają, ale trzeba czytać zasady i co one obejmują. Skoro w regulaminie tego ubezpieczenia które wykupił klient jest jasno napisane, że musi być jakiś czynnik zewnętrzny, to nie wiem o co te pretensje? W czteroletniej gwarancji dodatkowej za taki czynnik można uznać wiele rzeczy, nie tylko skrajności pokroju meteorytu :P Gdyby szkoda była wywołana np. w wyniku zderzenia z inną osobą która wbiegła by we właściciela iPada to nie byłoby problemu. Oczywiście jest też opcja, że ktoś sprzedając te gwarancje rozminął się z prawdą.

    „po co komuś, kto wydał dwa tysiące wydawać kolejne 400 zł żeby oszukiwać firmę? Wymienią mu na nowy, a ten go sprzeda? No, biznes życia zrobi.”

    Kupujesz komputer, używasz 3 lata, rozwalasz o ścianę, dostajesz nowy. Na tym np. polegało by polskie cwaniactwo gdyby te gwarancje obejmowały wszystko :)

    „Spytałem wtedy tylko – czy jeśli mi ktoś ukradnie tego laptopa w pociągu, to dostanę odszkodowanie? No nie.”

    Jeśli ktoś Ci zagrozi, albo zabierze siłą itp. to gwarancja zadziała, ale na gapiostwo i zostawienie laptopa w przedziale podczas wyprawy do WC już nie. Tylko tu znów nie należy winić ubezpieczyciela, a po prostu czytać warunki gwarancji.

    Inna sprawa że w sieci sklepów Saturn i MM są też gwarancje trzyletnie, w ich regulaminie nie ma zapisu o czynniku zewnętrznym :) Jeśli ktoś chce gwarancje która obejmie praktycznie każdy rodzaj „wypadku”, bo celowe uszkodzenia oczywiście nie, to polecam taki trzyletni pakiet, aczkolwiek możliwy do kupienia tylko na sprzęt do 500zł.

    Cały ten artykuł w zasadzie jest bronieniem czegoś, co w Polsce jest nagminne. Ludzie podpisują umowy i płacą bez CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM. Gdyby pan od iPada przeczytał zasady to wiedziałby co one obejmują (pod warunkiem, że nie został oszukany słownie przez sprzedawcę).

    Pozdrawiam!

    1
    • RobertP pisze:

      „Gdyby pan od iPada przeczytał zasady to wiedziałby co one obejmują”

      Tak samo uniknąłby rozczarowania, gdyby nie traktował sprzedawcy jako doradcy klienta, tylko nachalnego akwizytora. Niestety, trzeba sobie uzmysłowić, że człowiek w sklepie nie usiłuje mi sprzedać najlepszego dla mnie produktu, tylko najlepszy dla niego (bo premia, wyjazd sponsorowany, brak ochrzanu od szefa itd.)

      0
      • Gecko pisze:

        A tu już wiele zależy od sprzedawcy, choć więcej od sieci w której pracuje. Ja miałem okazję w dwóch, w pierwszej, z której się zwolniłem bo były tam chore warunki, sprzedawcy każdego klienta traktowali jak debila i wciskali mu szmelc plus masę niepotrzebnych rzeczy. W życiu nic tam nie kupię i zawsze odradzam. Tu gdzie teraz pracuje jest nieco inaczej. Trzeba po prostu podchodzić do tematu racjonalnie, nie każdy sprzedawca to naciągacz, ale warto wiedzieć co się kupuje. Przykładowo gwarancje trzyletnie o których pisałem sami sprzedawcy często biorą kupując coś w swojej sieci, bo te naprawdę działają praktycznie zawsze.

        Ja nie bronię mojej firmy, bo jestem po prostu pracownikiem szeregowym i mam gdzieś to czy ktoś kupi coś u Nas czy nie, ale wiem jak to od środka wygląda, stąd te moje wywody i tłumaczenia.

        2
    • Doman pisze:

      Ale jeżeli gwarancja jest skonstruowana tak, że 99% osób które przeczyta i zrozumie warunki w życiu jej nie weźmie a wycelowana jest na nabicie kasy tych, co nie przeczytają to jednak coś jest na rzeczy.

      0
      • Gecko pisze:

        Ale dlaczego nie weźmie? Ubezpieczyciel nie prowadzi śledztwa i nie dochodzi jak to się stało, że doszło do uszkodzenia, a jedynie ocenia na podstawie tego, co klient napisze w oświadczeniu. Jeśli zgłaszając uszkodzenie znamy zasady itd. to dostaniemy nowy sprzęt/odszkodowanie.

        1
        • Dumeras pisze:

          Wniosek z tego taki, że nie opisujemy zdarzenia tak jak wyglądało w rzeczywistości, ale tak, żeby dopasować się do „gwarancji”.
          Więc laptopa nie ukradziono mi w przedziale jak spałem, ale ukradła mi go grupa zamaskowanych bandytów mówiąca z ruskim akcentem, grożąc granatem i kałasznikowem. Ponieważ na laptopie były moje dane kontaktowe, nie zgłosiłem tego na policję, bo boję się o zemstę. Ubezpieczyciela też proszę o zachowanie dyskrecji.
          ;-)

          1
          • Gecko pisze:

            Zaświadczenie z policji mieć musisz ;)

            0
          • Ania pisze:

            Jak brałam kredyt hipoteczny musiałam wziąć jakieś ubezpieczenie, pamietam że mój doradca pierwsze co powiedział to „jak się coś zdarzy to najpierw dzwoni Pani do mnie, a ja Pani mówię jak to przekazać dalej ubezpieczycielowi”. Podawał jeszcze jakiś przykład że robotnicy uszkodzili komuś rury – jakby ten ktoś zgodnie z prawdą tak to opowiedział, to nic by nie dostał. Musiał wziąć winę na siebie, że to on te rury rozwalił, wtedy mu wypłacili.

            0
    • KHRoN pisze:

      Problemem jest to, że nie ma możliwości przeczytać (przeczytać i zrozumieć) takiej umowy.

      Raz że nie jest dostępna na miejscu i wiemy o niej tyle, ile nam naopowiada sprzedawca. Dwa że jest napisana takim językiem, że tylko osoby odpowiedzialne za pisanie takich umów, osoby odpisujące „niniejsza umowa nie obejmuje…” oraz prawnicy proszeni o ich analizę znają jej pełen sens.

      Prosty przykład. Dyrektor banku, który jest odpowiedzialny za podpisywanie umów, poproszony o wytłumaczenie jednego z zapisów umowy nie był w stanie tego zrobić… dziwne? A jak ma się w takiej sytuacji zachować szary Kowalski? A jeszcze lepiej Kowalski w sklepie kupujący byle elektronikę „za śmieszne grosze”? :)

      3
  8. Kuba pisze:

    Amazon tonie w forsie, nie ma co porównywać. A ludzie są sami sobie winni, że decydują się złożyć podpis pod czymś, o czym nie mają zielonego pojęcia. Na usprawiedliwienie można dodać, że żyjemy w biednym kraju i kiedy przychodzi nam wydać 2k i więcej złotych każda oferta dodatkowej gwarancji jest na tyle atrakcyjna, że zabija w nas logiczne myślenie.

    0
  9. Marta pisze:

    Temat się spopularyzował – już parę serwisów o tym pisze :-)

    0
  10. Cezary Torgalski pisze:

    Niestety, nie pierwszy raz mamy tu do czynienia z polską mentalnością i polskim rynkiem. Konsument to dla firmy wróg. Klient dla sklepu to wróg. Petent dla urzędu to wróg…
    Mieszkam w Irlandii i widzę często sytuacje odwrotne. Przychodzi klient i zwraca prawie nową rzecz, kupioną dzień wcześniej, bo mu się jednak nie podoba. I nikt go nie przesłuchuje, nikt nie odmawia, tylko robi zwrot kasy. Dlaczego? Bo ten sam klient kiedyś znów przyjdzie do sklepu i kupi coś na serio. Nie mówię już o sytuacji, gdy coś ulegnie awarii, tym bardziej jest zwrot kasy. To się nazywa myślenie długoterminowe.
    Nasi sprzedawcy są nastawieni krótkoterminowo – byleby złapać klienta, a potem niech się odwali, nie musi nic kupować. W ogóle jak klient przychodzi w Polsce do sklepu, to przeszkadza sprzedawcy, bo on teraz rozmawia albo wypełnia papiery, a tu mu ktoś chce coś kupić, albo gorzej – zapytać o coś, bez kupienia o zgrozo…
    Dodam, że mój znajomy pracuje w dużej irlandzkiej sieci i nikt tam nie narzeka na takie zwyczaje. Bo jak już wspomniałem – klient kiedyś do nich wróci i zostawi w końcu te swoje pieniądze…

    1
    • bq pisze:

      Zgadzam sie. Przytrafilo sie w UK – kupilem sobie na prezent DVD pack – „Rome” – bylo to za vouchery z firmy, wiec nie bylo sladu platnosci na mojej karcie. Rzucilem w kat i zapomnialem o nich, po pol roku postanowilem obejrzec – pekla plyta dvd podczas wyciaganiea z pudelka. Udalem sie do sklepu – raz kozie smierc – najwyzej wyjde na idiote. Powiedziale, ze kupilem pol roku wczesniej, ale nie mam jak udowodnic – i … wymienili mi. Wiem, ze inaczej by bylo z czyms drogim, ale 35 fontow piechota nie chodzi…

      0
    • Harnaś pisze:

      To nie tyle kwestia mentalności, a sądownictwa.
      W każdym kraju znajdą się cwaniacy, którzy wykorzystają ułomności systemu prawnego.

      0
    • Adam Gołąbiewski pisze:

      W UK zakupiliśmy z dziewczyną 2 urządzenia z dodatkowym ubezpieczeniem. Ipoda Touch i Kindle 4 na prezenty. Ipod 2 razy był reklamowany po zbiciu ekranu, a w Kindle ekran rozlał się po 1,5 roku użytkowania. W każdym przypadku wymienione od ręki bez najmniejszego problemu i to na nowsze wersje, bo poprzednich już nie produkowano.
      Tam jest zupełnie inne podejście do klienta. Kupiliśmy laptopa, w którym po 2 godzinach padła karta graficzna. Podjechaliśmy do PC Worlda i mogliśmy wybrać inny model lub poczekać na przesyłkę z tym samym modelem, bo akurat nie mieli go na stanie.

      3
  11. eXar1138 pisze:

    A to dziwna sprawa bo mój ojciec dokładnie tydzień temu miał podobny wypadek ze swoim Nexusem 7 kupionym w RTV EURO AGD. Rozbiła mu się szybka z powodu upadku na podłogę z ok. 20 cm :P Tablet trafił do serwisu, tam stwierdzono, że nie nie mogą tego naprawić i po 2 dniach od zdarzenia sklep wręczył mu nowiuśkiego 'tableta’ na gwarancji. Dodam jeszcze że ubezpieczenie jest jednorazowe i żeby mogło dalej być aktualne to trzeba go wykupić ponownie po wymianie sprzętu na nowy- koszt jednorazowego ubezpiecznia w przypadku Nexus’a 7 to 350 zł

    0
  12. Robert Drózd pisze:

    Być może zbyt pochopnie skrytykowałem Vedię, bo ma ona inne zalety. Z tegoż samego forum:

    „A mój czytnik został kiedys w nocy obok leżaczka w ogrodzie. Przeszła potężna burza. Cały pływał. Po wysuszeniu…. Poprawiła się ostrość czcionki. Działa bez zarzutu.”

    A Paperwhite się zepsuł… :-))

    0
  13. Dares pisze:

    Nie pierwszy raz i nie ostatni jesteśmy oszukiwani , w dzisiejszych czasach trzeba do wszystkiego naprawdę podchodzić z nastawieniem pesymistycznym ” być czujnym” na wszelkie oferty… Czasem nawet kupno DOBREGO sprzętu za kilka tysięcy nie stawia nas w lepszej sytuacji gdybyśmy chcieli go reklamować w słusznej sprawie i nie raz jesteśmy traktowani jak potencjalni złodzieje. Ja już nieraz się na tym przejechałem a ile nerwów człowiek przy tym straci? Szkoda słów po prostu.

    0
    • langolier pisze:

      Problem ma trzy główne powody występowania:
      – naciągacze występują w dużej ilości i psują nastawienie firmy/sprzedawcy do klientów (nawet uczciwych)
      – polityka firmy/producenta, która przenosi się w naturalny sposób na sprzedawcę a ten ten na klienta, a nakazuje bronić się przed reklamacjami rękami i nogami, jako czemuś co nie przynosi bezpośrednich zysków a same perturbacje i koszty
      – lenistwo osoby przyjmującej reklamację

      0
  14. Hihot.md pisze:

    Widzę po ilości broniących sklepu i ubezpieczyciela, że długo się nic nie zmieni na lepsze.

    A co powiecie na … „naprawimy uszkodzoną płytę główną waszego telefonu za 3000 jak pan wymieni porysowany/pęknięty detal”?

    I kto zgadnie, jaka sieć serwisów tak robi (w konia tysiące klientów)? I kto powie, jakie to telefony?

    0
    • langolier pisze:

      własnie kilka dni temu firma na S odmówiła naprawy na gwarancji telefonu mojemu kolesiowi, gdyż (widziałem uzasadnienie) „urządzenie nosi ślady użytkowania”. Dodam, że był to lekko obtarty narożnik urządzenia ale nie w stopniu, który mógłby podsunąć myśł, że miał wpływ na działanie (telefon po włączeniu w kółko się restartował).
      Pomyślałem sobie, że zdjęcie folii ochronnej z ekranu też oznacza „ślady użytkowania”…..
      Co do działania reklamacji – Ikea działa bezbłędnie. Kiedyś zakupiłem z żoną szafki do istniejących – oba kolory miały określenie „brzoza”. W domu po otwarciu pierwszego pudła okazało się, że nie do końca było to to samo – po odwiezieniu przyjęli wszystko bez słowa dyskusji i tylko pytali czy kasę oddać czy bierzemy coś innego.

      0
      • Hihot.md pisze:

        Dokłądnie tej marki telefony. S. ma sprytny sposób na wymiganie się od realizowania postanowień gwarancji – właśnie jak padnie procesor, to każą wymienić np obudowę. Z jednej strony to zrozumiałe przy pęknięciach – zechcą rozkręcić i co wtedy? Obecnie wiele telefonów jest po prostu jedną sklejoną bryłą. Z drugiej: ile takich przypadków i czy warto się kopać z koniem, sorry, klientem?
        Co prawda jako konsument mamy sporą ochronę i jak za rysę (nie pęknięcie) na obudowie nie wymienią nam np głośnika czy płyty… Można się w sądzie z nimi spotkać. Tylko czy komuś z jakiejś małej miejscowości się zechce jeździć na rozprawy?

        0
  15. Łukasz pisze:

    Witam,

    Mam pytanie odnośnie Kindle’a Paperwhite 2. Otóż na Allegro można znaleźć firmę, która sprzedaje te czytniki, wysyłając z Polski i informując w aukcji, że są bez reklam, przeznaczone na rynek europejski, wersja 2gb oraz są oryginalnie zapakowane przed producenta.

    Tu moje pytanie. Czy w przypadku zakupu tego czytnika można korzystać z amazońskiej gwarancji w przypadku uszkodzenia (mechanicznego?). Dodam, że cena na serwisie aukcyjnym jest ponad 100zł mniejsza niż przy zakupie bezpośrednio na amazon.com.

    0
  16. edmun pisze:

    Mógłbym książke napisać jak to w sklepach masz większy „target” na sprzedaż ubezpieczeń (bo nie jest to żadna gwarancja a polisa ubezpieczeniowa pomiędzy kupującym a firmą ubezpieczeniową) niż na sprzedaż sprzętu. 5 letnio gwarancja od nieumyślnych uszkodzeń to często było 36% wartości sprzętu. A że mieliśmy cel 40% gwarancji od sprzedaży towaru, to nie raz były niesamowite cyrki żeby taki target wyrobić. Cieszę się, że więcej w życiu tego nie sprzedaję, bo każdy jeden sprzedawca dobrze wiedział o ile można te „umowy” wykorzystać w przypadku faktycznego uszkodzenia. A najlepsze jak z centrali przychodziły motywacyjne maile w których rzekomo były zdjęcia uszkodzonych sprzętów z którymi przyszedł klient do sklepu. Dziwne że po kilku głębszych szukaniach w zdjęciach stockowych można było znaleźć te same zdjęcia i jeszcze dowody zakupu przez naszą centralę.

    0
  17. morelski pisze:

    Czasami szybko można poznać czy to co jest nam oferowane ma w ogóle jakikolwiek sens. Jeśli sprzedawca wręcz wciska gwarancje, nie mówi, że faktycznie jest ona zwyczajnym ubezpieczeniem no to coś jest chyba nie tak. Nie wierzmy jak ktoś nam mówi, że rzucimy telefonem o ziemię specjalnie i dostaniemy nowy :) Wiem że w easy protect jest taka opcja przedłużenia gwarancji (bez uszkodzeń mechanicznych) i to chyba jedyna taka firma, która ma przejrzyste warunki i nie wciska klientom nic na siłe. Ten produkt po prostu broni się sam. Innego godnego przeciwnika nie znalazłem.

    0

Skomentuj eXar1138 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.