Dzisiejszy Kindle Daily Deal przynosi nam książkę „All About Steve: The Story of Steve Jobs and Apple from the Pages of Fortune” ($1,99). Jest to kolekcja 17 artykułów z magazynu „Fortune” z ostatnich 30 lat. Pierwszy z 1983, gdy Jobs był 27-letnim, obiecującym szefem Apple, potem m.in. z 1985, gdy z tego Apple został wyrzucony, potem 1991, 1995, 2000 i tak dalej, wreszcie kilka artykułów podsumowujących jego życie z końca 2011.
Książeczka z Fortune nie przebija oczywiście słynnej biografii pióra Waltera Issacsona (ale tamta nie kosztuje też 6 złotych), daje jednak piękny wgląd w to, jak działalność Jobsa była postrzegana przez cały okres jego kariery. Pozwala to burzyć niektóre mity.
Fortune
Kolejna książka o Stefku – przypomina mi to falę wydawniczą po śmierci JPII – ciekawe ile czasu to będą ciągnąć…
Przynajmniej rok.
Po 2 latach, tylko nieliczni będą jeszcze go kojarzyć.
No prawda, nowy świecki święty. :) Ostatnio nawet wśród darmochy była jedna książka o nim, ale zniknęła (znaczy podrożała do 6 dolarów) zanim zdążyłem o niej napisać.
Tak się zastanawiam nad tym porównaniem – i, Bogiem a prawdą, nie kumam czaczy… Fala wydawnicza po śmierci JPII wcale nie była większa niż za życia Ojca św., a książek o Jobsie po jego śmierci wcale nie jest więcej niż powstało ich za życia. A poza tym… A poza tym – oby choć jeden, który przeczyta, miał tę iskrę bożą – albo w przypadku Jobsa „ten Zen” – i dał światu nowego Apple’a. W biografii Isaaccsona jest kilka receptur – począwszy od wysłania listu do prezesa HP z prośbą o części do pierwszego urządzonka Jobsa!
„Dał światu nowego Apple’a”. Szkoda, że nie mogli tego pojąć rzucający się z okien pracownicy z Foxconn, których nigdy nie było stać na tego danego światu nowego Apple’a.
A może ci pracownicy Foxconn produkowali akurat Kindle? Bo jeśli nie wiedziałeś, urządzenia Apple i Amazonu powstają w tych samych fabrykach.
Wiedziałem to, ale jakoś nie zmienia to mojego zdania o Jobsie. Zresztą on sam wizytował te fabryki i powiedział, że jest tam całkiem fajnie. Zwykłe miejsce pracy, oferujące wiele możliwości odpoczynku. To się nazywa geniusz!
Tradycja wiosek potiomkinowskich zapewne dotarła także do Chin.
Być może. Istnieje jednak też taka możliwość – jak napisano w NYT (którego darmową subskrypcję miałem w styczniu) – że Jobs nie chciał widzieć pewnych rzeczy. W tej gazecie zdecydownie nie pochwalnie pisano o Jobsie i było to dość przekonujące.
Zresztą dziś w GW można przeczytać o pokłosiu tych artykułów z NYT.
http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,11239687,Ciemna_strona_iPhone_apos_a.html
Wkrótce pojawi się nowy święty
…a wtedy wybiorę się na straganik z książką po piątalu i w końcu zapoznam się z tą słynną biografią ;-)