Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

eClicto – czytnik straconej szansy

Czytnik eClicto firmy Kolporter można było niedawno kupić za 502 PLN, co było obniżką z 899 PLN. No i czy kogoś ta oferta jeszcze interesuje?

„Nowa kultura czytania” – tak reklamowano eClicto w czasie jego premiery:

Projekt eClicto wystartował w grudniu 2009 i był pierwszą próbą stworzenia platformy e-booków przeznaczonej dla polskich czytelników. W skład platformy wchodziły:

  • Strona internetowa ze sklepem.
  • Darmowy program eClicto Manager, do którego książki się ściągało i na którym można było je czytać, trochę podobnie jak w Kindle for PC. Program służył też do przenoszenia książek na czytnik, przy pomocy kabla.
  • No i samo urządzenie za 899 PLN, które można było kupić też po jakimś czasie np. w markecie Saturn.

Problem z czytnikiem? Niekoniecznie.

Czytnik nie zachwycał możliwościami – był to po prostu rebrandowany model firmy Netronix (EB-600), już wówczas leciwy bo z roku 2007. Ekran miał m.in. zaledwie 4 poziomy szarości. W artykule z naszego serwisu można zobaczyć jak wypada przewijanie stron w porównaniu z Kindle 3.

Przyznaję, że eClicto miałem w ręku tylko raz, mniej więcej rok temu. Na co wtedy zwróciłem uwagę to powolne działanie urządzenia (start – ponad 10 sekund), no i różne kwestie użyteczności – ile się trzeba było naklikać, żeby przejść do jakiegoś menu… Również samo przechodzenie między stronami nie było za wygodne.

Jednak sam e-papier nie różnił się od innych dostępnych w tym czasie i dla kogoś, kto nie miał styczności z tą formą czytania, miał prawo być rewolucją. Artur Kurasiński choć właśnie twierdził, że rewolucji nie będzie, przyznawał:

Czytanie – nie spodziewałem się, że to napiszę ale czytanie na wyświetlaczu eClicto jest bardzo komfortowe. Zrobiłem parę sesji w różnych warunkach oświetlenia i zmęczenia moich oczu – ani razu nie miałem podobnego uczucia jakie towarzyszy zbyt długiemu obcowaniu z monitorem LCD komputera.

Teraz, mając do dyspozycji tanie Kindle (i nie tylko) możemy się nabijać z ceny – ale to wcale nie tak. Cena 899 złotych w momencie premiery oznaczała, że eClicto było dość tanie. Przypomnę, od października 2009 mogliśmy już w Polsce zamówić Kindle, ale w cenie 280 dolarów, co z dodatkowymi opłatami dawało dobrze ponad 1100 złotych.

Gdy jednak konkurenci zaczęli być tańsi, Kolporter trzymał te, coraz bardziej zaporowe 899 złotych – jedynie czasami obniżając cenę, a to z okazji wakacji do 500, a to na jesiennych targach książki do 399. Tak jakby testowali rynek i chcieli sprawdzić, czy za takie pieniądze jednak to ktoś kupi. Wygląda na to, że sami nie mieli pojęcia ile takie urządzenie dla czytelników może być warte.

Problem z platformą? Tak.

Żadna dotąd premiera czytnika w Polsce nie zwróciła na siebie tak wielkiej uwagi blogerów i dziennikarzy jak właśnie eClicto. Żadna – może dlatego, że Kolporter jako pierwszy podszedł do sprawy profesjonalnie. Konferencja prasowa była transmitowana online, paru dziennikarzy dostało też czytnik do testów. Jednak już sama konferencja nie robiła dobrego wrażenia, jak zauważył Piotr Mikołajski:

Prowadzący konferencję mieli taki nastrój, jakby to była stypa po produkcie, a nie jego wprowadzanie na rynek. Jeśli oni nie tryskają entuzjazmem, to dlaczego ma nim tryskać klient?

Posłuchajmy zresztą głosu lektorki w poniższym filmie instruktażowym:

Jednak paru blogerów urządzenie kupiło, podobnie za testy zabrali się dziennikarze, no i większość trochę nie wiedziała co napisać. Bo z jednej strony naprawdę fajna technologia, z którą mieli pierwszy kontakt, z drugiej – niedoróbki sprzętu, słaba jakość wykonania, krótko trzymająca bateria.

Myślę jednak, że decydujące w ostatecznej ocenie było to, na co zwróciliśmy uwagę Paweł Wimmer w Poradniku Webmastera i ja na blogu WebAudit. Otóż w księgarni eClicto nie było praktycznie ebooków na ten czytnik! Duża część książek była oznaczona „tylko na komputer”.

Księgarnia eClicto, w której nie było książek na czytnik

Ludziom z Kolportera tak się spieszyło, że nie dogadali się się z wydawcami i nie zdążyli w formacie EPUB przygotować odpowiedniej liczby pozycji. Ratowali się wgrywając na czytnik sto lektur szkolnych.

Minął rok – i co się zmieniło? Nadal w księgarni eClicto są takie kategorie jak Muzyka i Film, w których na 9 pozycji 7 można przeczytać tylko na komputerze. Jednak już w kategorii z literaturą piękną migają popularne nazwiska – Wolski, Larrson, Kalicińska, Wroński.

No dobrze, ale czy poza istniejącymi fanami tej platformy ktoś wiedział o tym, że dodawali nowe pozycje? Jeśli bym chciał dzisiaj kupić eClicto, to nawet nie przeczytam na stronie ile książek jest dostępnych.

Co na to firma? W listopadzie 2010 Maciej Topolski z Kolportera tak mówił w wywiadzie dla eKsiazki.org:

Jesteśmy jednym ze światowych prekursorów, jako jedni z pierwszych stworzyliśmy kompletny system dystrybucji e-publikacji. Zbudowaliśmy nową markę, wprowadziliśmy na rynek pierwszy czytnik z polskim oprogramowaniem, który bardzo długo był najtańszym tego typu urządzeniem w Polsce. Oczywiście popełnialiśmy też błędy. Dlatego m.in. rozważamy zmianę systemu DRM. Z perspektywy roku doświadczeń możemy też powiedzieć, że zbyt optymistycznie oceniliśmy gotowość wydawców do wejścia w nowy kanał dystrybucji.

Poza marketingowymi opowieściami jest całkiem trzeźwa ocena błędów. Swoją drogą, w wywiadzie ani razu nie padła nazwa „Kindle”, choć były pytania na temat Oyo Empiku.

Problem z DRM polegał na tym, że Kolporter wymyślił własny DRM niekompatybilny z niczym, co oznaczało, że na czytnik wgramy albo to, co kupiliśmy w sklepie eClicto (a wyboru nie było), albo co skonwertowaliśmy sami. Ktoś powie – zrobili podobnie jak Amazon, ale Kolporter Amazonem nie jest.

Jeśli z kolei czytnik eClicto ma służyć głównie do wgrywania własnych publikacji, to nawet po przecenie przegrywa choćby z Kindle 3 WIFI, który oferuje znacznie lepszy ekran, szybsze działanie, no i łącze internetowe. I nadal jest o te kilkadziesiąt złotych tańszy.

Podsumowanie

Kolporter miał szansę zbudować rynek czytników w Polsce. Spieszyło im się słusznie, bo jak się okazuje, po roku ich czytnik był już bardzo przestarzały. To im się jednak nie udało. Nie dotrzymali obietnicy stworzenia kompletnej platformy, a przyszłość projektu jest obecnie niejasna. Spośród ludzi, którzy kupili eClicto, część już (przynajmniej jak wynika z forów) przerzuciła się na inne czytniki.

PS. Artykuł zacząłem pisać, gdy eClicto kosztował 502 PLN. Teraz znowu wrócił do starej ceny – 899 PLN. Nie, nie rozumiem polityki tej firmy…

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rynek czytników i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

17 odpowiedzi na „eClicto – czytnik straconej szansy

  1. Cujo pisze:

    eClicto to nie był zły czytnik, tylko Kolporter zamiast go rozwijać (firmware), to go olał. Sami mu wykopali grób. Żałosna bateria to tylko przykład.

    0
    • KecajN pisze:

      Zgadzam się z wieloma zarzutami dotyczącymi prowadzenia biznesu przez Kolportera (szczególnie co do ceny) ale myślę, że z czytnikiem to przesadzacie. Nie ulega wątpliwości, że bateria jest beznadziejnie słaba ale…
      – ekran, jakkolwiek starszej generacji, do czytania książek nadaje się całkiem dobrze (przeczytałem niejedną),
      – demonem szybkości to on nie jest, ale strony książek w formacie typu epub przewija ze znośną prędkością (pdf’ach co prawda beznadziejnie ale na 6″ ekranie i tak czyta się je słabo),
      – nie ma ani WiFi ani 3G (zupełnie mi tego nie brakowało) ale ma za to slot na kartę SD.
      No i najważniejsze, czyli firmware. Swoje eClicto oddałem synowi po zakupie Kindle DXG, więc nie jestem na bieżąco ale Kolporter na początku dodawał funkcjonalność na podstawie opinii użytkowników i uaktualnienia robił dość często (dla porównania Amazon w podobnym okresie wypuścił dwa uaktualnienia bez jakichkolwiek zmian funkcjonalnych). Trochę na firmware, owszem, narzekałem, bo np. zoom był „tylko” co 20% (no to w Kindle mam 150%, 200% i 300%, nie podoba się? widziały gały co brały!). Kindle ma faktycznie zdecydowanie lepszą optymalizację wyświetlania obrazu (co na pewno przekłada się w jakimś stopniu na szybkość i trwałość baterii) ale to prawie wszystkie zalety jego firmware. Prawdę powiedziawszy chciałbym mieć taką funkcjonalność w swoim Kindle! Najważniejsze:
      – foldery zamiast kolekcji,
      – lista ostatnio czytanych książek,
      – granularny zoom w pdf’ach,
      – możliwość zmiany niektórych parametrów,
      – możliwość zamknięcia książki (w Kindle można użyć klawisza „Home” i wyskoczyć na początek listy albo „Back” tracąc całą historię trawersowania przez książkę i miejsca ostatniego czytania).

      0
  2. jonatankoot pisze:

    A czy zauważyłeś, Robercie, że na empik.com z działu czytniki do ebooków zniknął w ogóle Oyo? A czytnik Prestigio widnieje jako produkt niedostępny…To się nazywa mieć wizję rozwoju rynku. Czekam cierpliwie, aż przyjdzie tu Jeff Bezos i zaora wszystko.

    0
  3. katnap pisze:

    Gdybym była wśród tych osób, które kupiły ten czytnik, a potem działoby się z nim to o czym piszesz, to byłabym nieźle wkurzona. W sumie 900zł wyrzucone w błoto.
    Wydawca rzucił się na coś o czym nie miał zbyt dużego pojęcia, nie mówiąc o tym, że najpierw stworzyli czytnik a potem rozmwiali z wydawcami. Chyba powinno być na odwrót.? Lepiej trochę poczekać, ale mieć pewność a nie porywać się z przysłowiową motyką na słońce.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Sądzę, że to wyglądało inaczej – z wydawcami rozmawiali równocześnie, ale nie udało im się dogadać. Chcieli wystartować jeszcze w 2009, żeby np. eClicto mogło być prezentem pod choinkę (wzorując się na Kindle), no ale skoro na początku mieli niemal „goły” czytnik, niewiele mogli zaoferować.

      0
    • anks pisze:

      z wydawcami to jest niestety tak, że często oni chcą poczekać, aż system/strona zaczną już działać, więc wstrzymują się z podpisywaniem umów.

      0
  4. t3d pisze:

    Ogólnie sam netronix eb-600 wcale taki zły nie jest. I raczej da się z nim osiągnąć sukces. Przykładowo Kobo radzi sobie chyba całkiem przyzwoicie. W przeciwieństwie do producenta coolreadera :D

    0
    • Robert Drózd pisze:

      O, tu mnie zaskoczyłeś. Nie wiedziałem, że Kobo jest też klonem tego Netronixa (choć rozumiem że zrewidowanej wersji z 2009, która miała np. 8 poziomów szarości). To więc pokazuje, że można zrobić czytnik całkiem popularny w oparciu o stary hardware, gdy się dołoży porządną platformę, tak jak zrobili z Kobo Books.

      0
      • t3d pisze:

        Tak, kobo jest chyba najbardziej udziwnionym eb600. Pierwsze kobo miało 8 odcieni i bluetooth (który służył do synchronizacji tylko i wyłącznie z blackberry), a nowsza wersja ma WiFi.

        Właśnie przed godzinką udało mi się jedno uwalone kobo postawić na nogi. Przyjemnie się go używa, choć jest proste do bólu.

        0
  5. Pingback: eClicto za 200 złotych – tania alternatywa z e-papierem? | Świat Czytników

  6. Radek pisze:

    Takie bywają losy pionierów, ale nasz rynek i umysly wydawców wtedy jeszcze do tego nie dorosły. W pewnym sensie wyprzedzili swoją epokę, choć prawdę mówiąc sprawę zaczęli całą sprawę zaczęli od pupy.
    Teraz eclicto ma dużo bogatszą ofertę książkową, ale oprócz formatów z własnym DRMem, który jest tak niszowy (dla niektórych może to być zaleta), że nie doczeka się wtyczki na Calibre umieszcza wersje z ADE.

    0
  7. Pingback: Test 10 czytników – jak różnią się szybkością? | Świat Czytników

  8. Pingback: O tym, jak się myliłem w roku 2009 | Świat Czytników

  9. Pingback: RUCH S.A. przejmuje Nexto.pl | Świat Czytników

Skomentuj Robert Drózd Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.