Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Dominacja MOBI w Polsce i otwarta forma sprzedaży to fenomen na skalę światową – wywiad z dyrektorem Woblinku

Kilka tygodni temu ciekawy wywiad z szefem księgarni Woblink, Mateuszem Tobiczykiem przeprowadził na swoim blogu bezdruku.pl Łukasz Sporyszkiewicz.

Dowiemy się paru rzeczy na temat polskiego rynku i tego, jaka jest perspektywa działalności sklepu.

O wyłączności na Znak:

Katalog Znaku w ofercie Woblinku to prawdziwa perła w koronie. Praktycznie wszystkie treści oferowane przez GK Znak (Wydawnictwo Otwarte i SIW Znak) i posiadające licencję na dystrybucję cyfrową, są dostępne wyłącznie u nas. Jest to oczywiście przewaga konkurencyjna. Zresztą nie jesteśmy jedyni, którzy  posiadają treści na wyłączność. Nie ukrywam, że to jest przemyślana strategia GK Znak, która się w najbliższym czasie nie zmieni.

[…]

Staramy się, by wszystkie książki wydawane przez Znak czy Wydawnictwo Otwarte, które posiadają licencję na dystrybucję cyfrową, znalazły się w ofercie Woblinka. Nie posiadamy medium, które moglibyśmy wykorzystać do promocji publikacji elektronicznych, jak to jest w przypadku Agory posiadającej duży dziennik – „Gazetę Wyborczą”. Z tej perspektywy synergia musi mieć inny charakter. Pracujemy nad tym, by od strony wizualnej być bardziej widocznymi w pozycjach papierowych wydawanych przez Znak i Wydawnictwo Otwarte.

O próbie stworzenia społeczności:

Faktycznie porzuciliśmy na razie tą część naszego serwisu i raczej nie skupiamy na niej szczególnej uwagi, co nie znaczy, że nie wrócimy do tematu w przyszłości. Serwis Woblink był tworzony troszkę w innych czasach. W sieci zaczynała się walka o internautów. Dopiero teraz rynek dojrzał i się ustabilizował. Elementy społecznościowe, to pozostałość po tamtych czasach.

Szkoda przy tym, że nie padło pytanie o możliwość współpracy z portalem Lubimy Czytać, bo przecież od niedawna Znak jest także i jego właścicielem. Inna sprawa, że LC ogłosił parę dni temu uruchomienie serwisu poświęconego e-bookom: lubimye-czytac.pl, przygotowanego razem z Ebookami Allegro. Nie uruchamialiby go, gdyby planowali jakieś bliższe związki z Woblinkiem.

[Aktualizacja z 2015: serwis już nie działa, usunąłem linka]

O podejściu do usługi „Czytaj bez limitu” w Legimi:

Przed startem usługi Legimi rynek huczał od plotek: kto i kiedy wystartuje z tego typu usługą jako pierwszy. Padały nazwy praktycznie wszystkich dużych księgarni i wydawców ebooków w Polsce. Woblink nie jest aktualnie zainteresowany tą formą dystrybucji swoich treści.

[…]

Nie wykluczamy, że w przyszłości skierujemy uwagę także na model podobny do Legimi. Oczywiście przyglądamy się temu, co robią nasi szanowni konkurenci. Chodziły słuchy, że lada dzień wystartują nowe usługi oferowane przez innych wydawców. Na razie jednak trwa okres wyczekiwania

Podobnie jak firma Legimi, dyrektor Woblinka uważa, że w przyszłości będą dominowały tablety:

Mimo wszystko, ja opowiadam się za tabletem. Wiadomo, że ekran LCD bardziej męczy wzrok niż e-ink, ale nasza cywilizacja przyzwyczajona jest do tego typu urządzeń. Praktycznie każdy człowiek w ciągu tygodnia spotyka się z kilkoma, kilkunastoma ekranami poczynając od smartfonu, na telewizorze, komputerze, czy świecących reklamach kończąc. Ekran tabletu nie jest więc przeszkodą nie do pokonania.

Lektura na iPadzie jest inna niż na Kindle: sesje czytelnicze są krótsze lecz częstsze, niejako przy okazji. Moim zdaniem, zmiana nawyków czytelniczych to tylko kwestia czasu. Oczywiście próbowałem czytać na urządzeniu z e-inkiem, jednak mój tryb życia i pracy zdecydowanie wskazuje na tablet.

Ciekawe, że Mateusz Tobiczyk powtarza w tym momencie argumenty Przemka Pająka z naszej majowej debaty.

Tyle, że specjalne formaty na tablety… nie chwyciły!

Woblink próbował wydawać już książki z treściami multimedialnymi. Były to dwa tytuły beletrystyczne „Samsarsa” Tomasza Michniewicza z katalogu „Wydawnictwa Otwartego” oraz książka Normana Daviesa „Orzeł Biały, Czerwona Gwiazda” Znaku. Poza tym wydaliśmy w tej formie klika poradników językowych.

Wszystkie tytuły się świetnie sprzedały, ale rynek nie rozwija się w tym kierunku. Na razie te projekty odłożyliśmy, ale liczymy, że do nich powrócimy.

O rynku e-booków w Polsce:

Patrząc na poprzedni sezon, nasza sprzedaż wzrosła o kilkaset procent. Mimo wejścia na rynek kilku silnych podmiotów, nie uległ on znaczącej konsolidacji. Wprost przeciwnie: zauważam coraz większe jego rozdrobnienie. Oczywiście jest kilku liderów, którzy zajmują lwią część rynku. Obok nich istnieją małe księgarnie lub wydawnictwa oferujące książki w formie cyfrowej. Poza tym powstają podmioty, które skupiają się jedynie na dystrybucji tytułów, samemu nie zajmując się przygotowaniem wersji elektronicznych.

W szerszej perspektywie myślę, że rynek zacznie się konsolidować i pozostaną na nim trzy, cztery duże podmioty. Jednak nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy nastąpi przełamanie.

Z tym się zgadzam – księgarni jest już za dużo, jak na wielkość polskiego rynku. Utrzymają się tylko ci, którzy podchodzą do tematu poważnie, są gotowi inwestować i budować swoją markę. Tego nie da się robić siłą jednego pracownika po godzinach… Swoją drogą przegapiłem zamknięcie księgarni eczytam.com, prowadzonej przez znany Selkar – kiedyś rozmawialiśmy o współpracy, a niedawno wchodzę na stronę i informacja o blokadzie. Sam Selkar miał zresztą ponoć kłopoty.

O cenach i nieustannych promocjach:

Obecnie księgarnie z książkami elektronicznymi bardzo ze sobą konkurują. Praktycznie między graczami toczy się nieustanna wojna cenowa. Żadnemu z podmiotów nie opłaca się utrzymywanie tak niskich cen. Jednak jesteśmy do tego zmuszani: z jednej strony przez oczekiwanie rynku wywierającego ogromną presję na księgarnie, by utrzymywać niskie ceny, z drugiej strony chęć księgarni, by budować swoją pozycję rynkową przez dynamiczny wzrost sprzedaży i agresywną politykę cenową, premiuje niskie ceny. Oczywiście jest to wygodna sytuacja dla czytelników, bo zakup ebooka nie drenuje kieszeni nabywcy. Obecnego stanu sprzedawcy treści nie będą mogli utrzymywać w nieskończoność, bo nie jest tak, że produkcja i dystrybucja ebooków jest zupełnie bezkosztowa.

O tym, że pracownicy firmy nie różnią się od przeciętnych ludzi. :-)

Robiliśmy mini sondaż wśród pracowników oraz ich znajomych i wyszło nam, że na jedną legalnie zakupioną licencję, przypada aż dziesięć nielegalnych kopii.

To mi przypomina rozmowę dawno temu z pewnym managerem w korporacji płytowej. Były to czasy Napstera, który spędzał sen z powiek ich szefom. A jednocześnie… każdy pracownik miał na komputerze zainstalowany program i ściągał na potęgę. :-)

I o tym, czym polski rynek różni się od innych:

Polski rynek publikacji wyróżnia się na tle bardziej rozwiniętych w tym segmencie krajów. O ile u nas klient może poszukiwać treści u wielu podmiotów, o tyle na Zachodzie rozwinięte są całe ekosystemy, do których czytelnik przynależy poprzez zakup czytnika. Tak jest w przypadku Amazon Kindle, Nooka, Kobo czy iBooks.

Kupując np. Nooka, klient decyduje się niejako korzystać z jego ekosystemu i kupuje wszystkie ebooki właśnie w ich księgarni. Podobną analogię mamy z iPhone i Appstore. W takim przypadku obecność zabezpieczeń czy ich brak traci na znaczeniu.

Polska jest otwartym rynkiem. Czytelnik może bez ograniczeń „skakać” między księgarniami. Dominacja u nas formatu mobi i otwartej formy sprzedaży to fenomen na skalę światową.

To jest bardzo ważne stwierdzenie, z którego warto wyciągać wnioski. Gdybyśmy byli w Niemczech, mógłbym co najwyżej prowadzić nudnego bloga na temat nowych czytników, mając świadomość, że ludzie i tak muszą wybierać platformę. Nie miałoby sensu pisanie o promocjach, jak też porównywarki cen e-booków, bo promocje masz te, które przygotowała Twoja platforma. Na pewno byłoby to wygodniejsze dla twórców takich platform – ale czy dla klientów, trudno powiedzieć.

Warto zapoznać się z całym wywiadem: pierwszadruga część.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

65 odpowiedzi na „Dominacja MOBI w Polsce i otwarta forma sprzedaży to fenomen na skalę światową – wywiad z dyrektorem Woblinku

  1. edmun pisze:

    Autorze, wybacz przykre słowa, ale jak dla mnie (czyli IMHO) to chyba najnudniejszy artykuł jaki się znalazł na tym blogu. Pozdrawiam

    0
    • alcatraz pisze:

      A mnie zaciekawił. To co zaskakuje, to mnie jako usera Kindle – pogląd o tabletach (prędzej e-ink awansuje technologicznie na poziom wyświetlacza, który umożliwi rozwinięcie skrzydeł czytnikom/wygodne czytanie na tabletach z e-ink, niż czytelnicy e-inka poświęcą oczy dla LCD i jego dodatków; przecież można mieć Kindle do czytania i smartfona do szybkiego korzystania z netu), a także trochę to, że obecne niskie ceny nie są opłacalne. To tak jak z biletami w Warszawie, podnieśli ceny, zyski spadły o 16 mln zł. Więc o ile obecne ceny przynoszą zyski, ale jeszcze nie straty, to kiedy konkurencja spadnie i ceny wzrosną, niekoniecznie oznacza to wzrost zysków. Tzn. ja patrzę po prostu ze swojej perspektywy: obecnie przez promocje typu 10-15 zł za ebooka, wydaję dużo więcej niż za czasów papieru. Bo jestem łowcą promocji, no i kupuję „na zaś”, a potem nawet nie nadążam z czytaniem tego, ale i tak kupuję kolejne książki, bo jest akurat promocja. Gdyby nie te ceny, to kupowałbym tylko trochę więcej niż jestem w stanie przeczytać i na pewno dużo mniej pieniędzy zostawiał w księgarniach.

      0
      • Igor pisze:

        Mam dokładnie tak samo. W ciągu miesiąc od kupna Kindle był wysyp książek, które mnie interesowały i kupiłem 18 książek. Na razie przeczytałem 4, a promocje trafiają się codziennie.
        Na 18 książek wydałem około 250 zł, a w zeszłym roku na 5 części drukowanego Nesbo wydałem prawie 180 zł. Rachunek jest prosty, koszt zakupu Kindle choć trochę się zwraca…
        Wiadomo, że utrzymanie poziomu cen 10-15 zł byłoby bardzo trudne, ale to są właśnie ceny w jakich ludzie kupują 'na potem’.
        Zobaczymy co będzie dalej, ale kierunek jest niezły :)

        0
        • Greg pisze:

          Mogę napisać miałem podobnie.
          Przestałem już kupować „na zapas” przez niekończące się promocje.
          Wybieram to co mnie interesuje w danej chwili.

          0
      • Tajgerek pisze:

        „Obecnego stanu sprzedawcy treści nie będą mogli utrzymywać w nieskończoność, bo nie jest tak, że produkcja i dystrybucja ebooków jest zupełnie bezkosztowa.”

        Nie do końca się mogę zgodzić z tym fragmentem wywiadu. Koszt każdego produktu składa się z kosztów stałych (w przypadku książek pewno jakieś licencje/tantiemy, praca grafika, który stworzył okładkę) i kosztów zmiennych (np. koszty papieru w przypadku książek drukowanych – im wyższy nakład tym wyższe koszty). W przypadku e-booków spora część kosztów zmiennych odpada (papier, dystrybucja) więc twierdzenia, że nie można utrzymywać niskich cen na e-booki jest wg. mnie po prostu ekonomiczną bzdurą. Papier i transport fizycznych książek nic nie kosztuje? Zysk powinno się wyrabiać przez duży obrót a nie przez dużą marżę, tylko tak firma może się rozwijać (zwiększając sprzedaż). Tak przynajmniej wynika z reguł ekonomii…

        0
        • airborell pisze:

          „W przypadku e-booków spora część kosztów zmiennych odpada (papier, dystrybucja) więc twierdzenia, że nie można utrzymywać niskich cen na e-booki jest wg. mnie po prostu ekonomiczną bzdurą. Papier i transport fizycznych książek nic nie kosztuje?”

          Widać stanowi mniejszą część kosztu, niż Ci się wydaje.

          „Zysk powinno się wyrabiać przez duży obrót a nie przez dużą marżę, tylko tak firma może się rozwijać (zwiększając sprzedaż). ”

          Chyba Ci się z jakąś Biedronką pomyliło.

          0
          • Tajgerek pisze:

            „Chyba Ci się z jakąś Biedronką pomyliło.”

            Nie, nic mi się nie pomyliło. Są w zasadzie 2 główne modele biznesu:
            1. Niski wolumen sprzedaży, wysoka marża – stosowany głównie w przypadku dóbr luksusowych (np. Rolls-Royce). Zysk tworzy wtedy marża.
            2. Wysoki wolumen sprzedaży, niska marża – stosowany przy normalnych dobrach codziennego użytku (taki model, przynajmniej częściowo, stosuje Amazon). Zysk tworzony jest wtedy przez obrót.

            Książka przestała być dobrem luksusowym od czasów Gutenberga…

            0
        • asymon pisze:

          „W przypadku e-booków spora część kosztów zmiennych odpada (papier, dystrybucja)”

          Za dystrybucję ebooków się płaci. Sklepy mają spore marże.

          Koszt papieru to, w przypadku książki „klasycznej”, ułamek ceny końcowej (mniej niż 10%). Zależy od nakładu, oprawy i gatunku samego papieru.

          0
    • nrm pisze:

      j.w. ciekawe spostrzeżenia.

      0
    • Robert Drózd pisze:

      Nie ma obowiązku czytania wszystkiego. :-) Może perspektywa księgarni nie jest dla każdego ważna, ale kto chce wiedzieć co się dzieje, powinien ją znać.

      0
    • Pan Zupa pisze:

      Wręcz przeciwnie. Artykuł bardzo dobry. Rynek ebookow ma wielki wpływ na zycie „kindlarza” wiec dobrze wiedzieć co w trawie piszczy.

      0
    • edmun pisze:

      Nie wiem, może byłem zbyt zmęczony. Życzę dużo dobrego

      0
  2. KOLO pisze:

    Niech wydawnictwa pamiętają, że mają klientów bo dają dobre ceny, jak podniosą to mogą stracić. Tym bardziej rynek cyfrowy to ułatwia. Ja kupuje w promocjach za około 10zł i to nie mało. Oni mają za to pieniądze, ale jak podniosą to nie będą mieć żadnych lub dużo mniej.

    0
    • Dagon pisze:

      Dokładnie. Ja rozumiem, że księgarnie chciałyby cen książek na poziomie Europejskim. Niestety, aby klient chciał dać 10 EUR (40 zł) za ebooka to najpierw zarobki musiałyby podskoczyć do poziomu Europejskiego.

      Ostatnio był artykuł jak to Norwegia prawie wyeliminowała piractwo. Szkoda tylko, że autor wśród powodów nie wpadł na pomysł porównania zarobków :)

      0
      • Doman pisze:

        Z drugiej strony ludzie jakoś łatwiej przełykają fakt, że za nowy samochód czy komputer muszą zapłacić podobna cenę jak Niemiec czy Francuz a na książki kręcą nosem. Zastanawiam się gdzie leży psychologiczna bariera.

        0
        • Harnaś pisze:

          Barierą jest całkowity zasób pieniędzy jakie się posiada, a nie żadna psychologia.
          Nie jest wiele osób, które kupują nowy samochód, a jeśli kupują to często dużo dłużej spłacają niż na Zachodzie i po spłacie raty zostaje im dużo mniej na życie.
          Proste. Szkoda, że tak łatwo zapominają o tym ci, którym się bardziej powiodło w naszej bananowej republice i nie widzą ubóstwa, którego coraz więcej.

          0
          • Harnaś pisze:

            Jest też część osób, która za żadną cenę nie kupi programu, muzyki, czy książki, bo przecież można ściągnąć za darmo, ale to raczej margines.

            0
            • asymon pisze:

              Margines? Nie sądzę.

              0
              • Też uważam że odsetek pirackich ebooków jest całkiem spory. Co ciekawe nie zależy to od statusu materialnego. Człowiek który kupił tablet czy czytnik za 300 zł twierdzi że darmowe treści do niego mu się po prostu należą.

                0
              • alcatraz pisze:

                No właśnie, ale to jest teraz broszka wydawców, żeby się piratami zająć, a jak widać się da: Fabryka zatłukła ebooks4you, na chomiku od dawna nie znajdziemy Lema, a od niedawna zniknęło wszystko od, zdaje się, Oleksiejuka, jeśli dobrze pamiętam. Czyli jakieś pole do działania jest. Ja zresztą, gdybym był wydawcą, walczyłbym jeszcze na swój sposób: umieszczałbym na chomiku w dniu premiery na iluś kontach fikcyjne ebooki – takie w których po 10 rozdziałach okazuje się, że 11-go i 12-go nie ma, a zamiast nich „zapraszamy do księgarni”. Jeśli książka jest warta dokończenia, to pewnie niejeden jednak zakupi. Może to trochę metoda naokoło, ale nadal lepsza i mniej obrzydliwa niż jakieś DRMy i inne świństwa, które działają przeciwko płacącym, a nie tym co nie płacą.

                0
        • alcatraz pisze:

          Nie ma żadnej bariery psychologicznej. Jedni są uczciwi lub starają się na ile pozwalają im pieniądze (znam ludzi, którzy określoną pulę pieniędzy zawsze przeznaczają na książki, ale potrafią odchomikować jakiegoś zapychacza czasu, na którego pieniędzy jest im szkoda), inni nie. Samochód kupią po cenach jak zagranicą, bo samochód po prostu musisz mieć do życia, a nie możesz go ściągnąć z internetu. I to jest cała filozofia. Popatrz, że jednak nowym autem jeździ naprawdę mało kto – praktycznie wszyscy jeżdżą używkami, więc generalnie wcale nie jesteśmy w stanie wydać takich pieniędzy jak Niemiec czy Francuz. To co jest dostępne w „innych źródłach” musi mieć u nas niższą cenę, bo nasze zarobki dają nam mniejszą moc nabywczą. Jakby ceny były wyższe, to po prostu ludzie mniej by kupili, a więcej spiracili. Muzykę i filmy piracimy na potęgę, tutaj tylko jest ta różnica, że tam zarabia się głównie na koncertach/kinie. Pisarze mają najgorzej. A raczej wydawcy.

          0
          • Doman pisze:

            Ale przyznasz, że postulaty, że w Polsce samochody powinny być 4 razy tańsze niż w Niemczech bo zarabiamy 4 razy mniej pojawiają się rzadko i raczej wszyscy kwalifikują je do przegródki „marzyciel”/”oszołom”. Ludzie kupują starsze, używane albo jeżdżą komunikacją publiczną.

            W przypadku książek też są przecież księgarnie, domena publiczna czy starsze pozycje, mniej popularni autorzy itp.

            0
            • asymon pisze:

              To prawda. Powtarzam to do znudzenia i radzę wszystkim zbulwersowanym faktem, że takiejtoatakiej pozycji nie ma w wersji cyfrowej.

              Jest Allegro, są biblioteki, zawsze warto napisać do wydawcy czy autora czy i kiedy będzie ebook.

              0
              • Ruth pisze:

                Allegro owszem, jest pomocne. Ale o bibliotekach proszę nie mówić, zwłaszcza w kontekście nowości, bo każdego, kto w bibliotece bywał po coś więcej, niż szkolne lektury, po prostu pusty śmiech ogarnie.

                0
              • Robert Drózd pisze:

                Co do bibliotek zależy gdzie, na mojej osiedlowej trochę nowości się pojawia, wprawdzie nie trafimy na nie na półce, ale można zarezerwować…

                0
              • asymon pisze:

                @Ruth

                Niestety masz rację, choć akurat nowości pojawiają się często jako ebooki.

                0
              • szymon pisze:

                @Ruth
                Niestety jeśli chodzi o biblioteki nie masz racji. Może było tak dwa-trzy lata temu. Teraz biblioteki otrzymują naprawdę pokaźne dofinansowania i nowości nie są już w nich rzadkością a standardem. Oczywiście nie jest tak, że w momencie wydania książka trafia na biblioteczną półkę, ale po dwóch miesiącach można jej już tam szukać.

                0
            • Doman pisze:

              Powyżej pisząc „są przecież księgarnie” miałem oczywiście na myśli biblioteki :)

              0
  3. Dobromila pisze:

    Moim zdaniem na wyjątkowość polskiego rynku duży wpływ miał właśnie Świat Czytników. Zwłaszcza jeśli chodzi o popularność znaku wodnego. No bo rozproszenie księgarni to raczej wynik niewejścia niektórych zagranicznych graczy i złej początkowej polityki dużych polskich graczy.
    Gratuluję pozytywnego zmieniania świata. :-)
    I dziękuję Amazonowi za wymuszenie rozszerzenia profilu tego bloga. ;-)

    0
  4. Harnaś pisze:

    To wspaniałe, że u nas rynek nie jest zmonopolizowany – jest otwarty.
    Narzekania na piractwo pośród SWOICH znajomych nie są poważne. Ani ja, ani moi znajomi nie ściągają książek na potęgę i co to za argument?

    0
    • Pan Zupa pisze:

      Ja wlasnie tez nie do konca rozumiem ten akapit o piractwie. Moze po prostu Woblik na tyle slabo placi pracownikom, że ich nie stać na „dobra kultury”….

      Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałem książkę z nielegalnego źródła. Mam wręcz odwrotny problem. Przez promocje, mam ciągle przynajmniej 5 książek zakupionych do których nie mam czasu zajrzeć. Jak książka jest za 10 lub 15 złoty w promocji to kupuje, na zapas. Gdyby nie promocja na pewnoe bym nie kupil książki.

      Co ciekawe, pomimo tego że duża liczba moich znajomych ma Kindle to nawet miedzy sobą sie nie wymieniamy zakupionymy książkami. Jakoś tak wyszło. Tak więc, nie wszyscy kradną na potęgę!

      0
      • alcatraz pisze:

        Ja z obserwawcji powiem, że najciężej się chyba kupuje ebooki tym, którzy wcześniej korzystali z bibliotek. No, ale zysku nie było z nich też wtedy.

        0
    • mart pisze:

      Ja wymieniam się z dwiema osobami, takimi o których wiem, że nie puszczą książek dalej – i jedną z nich osobiście przekonałam do kupowania, a nie ściągania ebooków! Pokazałam Świat Czytników i promocje, i zaczęło się kupowanie, a nie myślenie, że ebook = max. 5 zł.

      A szerzej: ebooki będą się dobrze sprzedawać, dopóki będą znacząco tańsze od książek papierowych. Ja widzę swoją czytelniczą przyszłość tak, że w papierze będę kupować tylko książki specjalistyczne i podręczniki oraz wydania kolekcjonerskie czy w jakiś sposób szczególne, a także kolekcjonować serie, które wyjątkowo lubię. Ale reportaże, jakieś pomniejsze książki do poczytania czy gazety – tylko na czytniku. W tym wydania oryginalne, które genialnie się czyta, mając ekran dotykowy.

      0
    • Dyrektor Woblinka chciał raczej zobrazować skalę piractwa, czyli że na jeden zakupiony ebook przypada dziesięć pirackich kopii.

      0
    • Bardzo się cieszę że nasz rynek jest taki a nie inny. Co dziwne żaden z podmiotów sprzedających czy wydających ebooki w Polsce nie pokusił się o stworzenie własnego, zamkniętego systemu dystrybucji.
      Ceny ebooków są u nas naprawdę atrakcyjne. Jednak jeśli ich ceny były by zbliżone do tradycyjnych książek, to myślę że i tak miałby wielu klientów. Przecież nie chodzi tutaj o cenę ale formułę czytania.

      0
    • Eczytacz pisze:

      Nie narzekania, tylko zwrócenie uwagi na faktyczny obraz rynku. Nie wiem czy w Polsce na rynku ebooków nie kształtuje się swoisty oligopol Virtualo oraz Nexto. Obok tego tandemu Publio, Woblink oraz Ebookpoint publikacje ze swoich wydawnictw udostępniają na wyłączność.

      0
  5. W. pisze:

    Wyłączności, „ekosystemy”, monopole lub oligopole i golenie klientów – to im się zawsze marzy. Obecne ceny, panie, szkoda gadać, dyrektorskie dzieci po śmietniku muszą grzebać za jedzeniem. ;P

    0
  6. isaak pisze:

    Fajny artykuł, wychodzi na to że jako polscy czytelnicy sami sobie wybraliśmy i stworzyliśmy ekosystem przecież wysyła na kindle w praktycznie każdej księgarni jest takim ekosystemem a co najważniejsze zostało to zdobione bez udziału kapitału z zachodu czy zza oceanu :-P Powinniśmy się cieszyć ze mamy taki wybór a wydawcy nie tłumaczyć ciągle niskich cen tylko odpowiadać na potrzeby rynku bo skoro stać nas na tanie książki to znaczy że sprzeda się więcej tańszych niż droższych książek, cieszę się że mogę być częścią legalnego rynku

    0
  7. Piotruś pisze:

    Niektórzy mówią „ekosystemy”, inni – trafniej – mówią o „rezerwatach”.

    0
  8. g pisze:

    Kolejny raz pojawia się gdzieś argument o wyższości tabletu i jego dominacji w przyszłości.
    Wydaje mi się, że ten argument powtarzają osoby, które czytają mało lub inaczej (tu 15 min, tu 10 min).
    Nie wyobrażam sobie siedzenia np. 2-3 godz rano i 3 wieczorem nad tabletem.. A w weekendy często budzę się wcześniej, żeby te 2 godz spokojnie od rana już poczytać.

    0
    • m. wer pisze:

      Nie każdy może pozwolić sobie na 2-3 godziny czytania z rana i kolejne 3 wieczorem… Proszę uwierzyć, że są naprawdę osoby, dla których czytanie na tabletach i smartfonach jest wygodniejszym rozwiązaniem. Na tablecie przeczytałam już tak wiele książek, że argument o popsutym wzroku do mnie nie trafia. Zwłaszcza, ze tyle godzin spędzam w pracy przed ekranem lcd. Jeżeli ktoś lubi czytać, to czyta – kiedy ma choć chwilę wolnego czasu. W moim przypadku ten czas to najczęściej wieczór, przed zaśnięciem (tablet), kilka razy w ciągu dnia w przerwie na kawę (tablet), często w pracy w ukryciu przed szefem (smartfon). Pozycja czytania łatwo się synchronizuje na różnych urządzeniach. Do tego dwa spacery w ciągu dnia z psem umilone audiobookiem (smartfon). Dzięki temu wbrew pozorom”połykam” książki i znacznie zawyżam srednią przeczytanych książek na głowę przeciętnego obywatela. Jestem typowym molem książkowym, choć trochę uwspółcześnionym. Zawsze marzyłam o dużej bibliotece i mam ją teraz w takim małym urządzonku (w zasadzie to w dwóch urządzeniach). Setki książek ułożonych równo na półeczkach ;) Liczę na to, że z czasem, gdy już odchowam pociechy, będę mogła pozowolić sobie na takie 3 godziny w fotelu z książką… Teraz mój tandem: tablet-smartfon jest najlepszym rozwiązaniem.

      Tak na marginesie – uwielbiam tą stronę , choć promocje znacznie nadszarpneły mój budżet.

      0
      • Doman pisze:

        Też jestem raczej czytającym z przyczajenia w wolnych chwilach, ale w zasadzie w prawie każdym z opisywanych przypadków (poza oczywistym audiobookiem i ukrywaniem się przed szefem wolałbym czytnik od tabletu.
        Nie twierdzę, że na tablecie nie da się wygodnie czytać, w czasach przedczytnikowych czytałem książki z 14-calowego ekranu CRT czy nawet 2,2 calowego wyświetlacza w telefonie, ale gdybym miał wtedy czytnik to wybrałbym go bez wahania.

        0
  9. Maciek pisze:

    Mały komentarz odnośnie cen e-booków: ilu/ile z nas dokonało zakupu impulsowego na promocji za cenę do 12, max. 15 PLN? Patrząc na komentarze pod tym i innymi artykułami pokuszę się o stwierdzenie, że jest to całkiem spora grupa. Sam mam wiele takich książek posłusznie wydłużających listę „do przeczytania”.
    Jak się już księgarnie skonsolidują i zostanie trzech, góra czterech graczy to ceny ebooków wzrosną – to jasne. Spadnie wtedy również liczba kupujących impulsowo.
    Równie jasny będzie mój (tylko mój?) powrót do kupowania na aukcjach wydań papierowych a następnie ich odsprzedaż na aukcji(lub oddanie do biblioteki w przypływie szaleństwa).
    Dlaczego wspominam o wydaniach papierowych? Przymierzam się do wyprzedaży sporej ilości przeczytanych wydań papierowych. Daje mi to szansę odzyskania co najmniej połowy wartości.
    Pytanie retoryczne: jaką szansę mam na podobny zwrot w przypadku e-booków?

    0
    • alcatraz pisze:

      Ja w ten sposób mam zakupionych już 45 książek na zapas – wczoraj kupiłem 5 kolejnych. I wcale żadnej z nich nie miałem na swojej liście „muszę przeczytać”. Były jednak tanie, a nadal pasowały do „chciałbym przeczytać kiedyś” i wystarczy.

      0
      • Harnaś pisze:

        Ja kupuję na zapas, ale książki, które chciałbym przeczytać…

        0
        • dgim pisze:

          Hm, moja specyfika czytania powinna teoretycznie pasowac do tabletow. Czytam bowiem krotko ale czesto. W drodze na trening, w drodze z treningu, podczas czekania na cokolwiek, gdziekolwiek. W sytuacji gdy przychodze do domu w g.20-21, ciezko mi przeznaczyc pozostale 3-4h dnia na stricte czytanie ksiazki.

          Zdecydowalem sie jednak na czytnik, i poki co, nie zaluje.
          Majac tablet nie wiem czy nie mialbym pokusy odpalic po prostu net, a tak nie kusi, bo ten experimental browser odstrasza bardziej niz kusi ;) i dobrze (dla mnie). Kupujac stricte czytnik chcialem zmotywowac sie do zmiany czytanej tresci, tj ograniczenia rss’ow, krotkich, zdawkowych informacji na rzecz dluzszej mysli, relacji czy to w postaci dwutygodnika/miesiecznika czy oczywiscie ksiazki, ograniczajac zarazem papierdologie i wage (wyjazdy).

          Kolejna sprawa to typ ekranu i wplyw na oczy. Ja po wielu latach spedzonych przed monitorem (crt) bez okularow, nie daje rady juz na jakimkolwiek monitorze czytac cos (dluzej jak kilkanascie minut) bez okularow ochronnych.
          Nie chce miec warunku obligatoryjnego, mam okulary czytam, nie mam – nie czytam.
          Dlatego czytanie w nocy na tablecie to juz chyba ponad moje oczy ;).
          Mowie chyba, bo nie czytalem nigdy w ten sposob jednak przypuszczam,
          ze nawet PW z podswietleniem na poziomie ~15 daje duzo lepszy komfort, mniejsze zmeczenie oczu niz tablet,
          w kazdym razie tak twierdza inni, ktorzy uzywali obu produktow.
          Z kolei czytanie na telefonie to dla mnie absurd tez z innego powodu, baterie zjade w moment w ten sposob (Xperia S).
          Gdzies awaryjnie fragment rozdzialu tak, nic wiecej.

          Btw, jezeli chodzi o odsprzedaz – jesli ktos sprzedaje uzywane, swoje ksiazki to jaki problem odsprzedaz ebook’a ;) ?
          Nie niszczy sie, stan, poza skrajnymi przypadkami, nie wiem – uszkodzenia pliku, taki sam jak w dniu zakupu…
          Jezeli komus nie zalezy na przekazaniu okreslonej kwoty autorowi/ksiegarni, ktore maja miejsce przy zakupie u nich,
          a ktorych brak przy zakupie uzywki (co w przypadku ebook’a brzmi smiesznie) to czemu nie kupic uzywanego .mobi od kolegi po cenie nizszej niz chocby w promo. Mozna oczywiscie 'pozyczyc’ ebook’a heh. Oczywiscie mowie tu o przypadkach, gdzie dana pozycja kosztuje konkretne pieniadze typu 30-50zl, i po uplywie czasu wciaz tyle kosztuje na rynku.

          0
  10. LPG pisze:

    o, czyżby była zmowa cenowa Znak-Woblink? ;-)
    Powtórzę po raz kolejny, Amazon nie ma u nas już czego szukać ze swoim „rezerwatem”.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Zmowa cenowa to by była, gdyby wszystkie księgarnie ustaliły, że nie sprzedają np. EL James poniżej 30 złotych. Tutaj właściciel korzysta po prostu z prawa do wyłączności.

      Amazon ma co u nas szukać, bo przecież najpopularniejszy czytnik to Kindle, co daje wielką łatwość kupowania. Ale w tym samym wywiadzie było też o wejściu Amazona – szef Woblinku zapowiada, że książek Znaku nie dostaną. :-))

      0
      • LPG pisze:

        Czyli Woblink jest monopolistą! Tak czy inaczej, nie jest to czysta sytuacja i UOKiK mógłby być zainteresowany, nie?

        Nie bardzo rozumiem, co ma popularność czytnika do sensowności wejścia Amazona do Polski? Amazon z książkami w Polsce oznacza narzucenie stawek giganta wszystkim wydawcom, DRM i zamykanie tak szeroko otwartego w tej chwili rynku. Czy wydawcy mając tak szeroką ofertę pośredników w ogóle będą chcieli gadać z „rezerwatem”? No i na koniec, sądzisz, że wejście Amazona spowoduje, że w długim terminie jako klienci coś zyskamy? Polityka Cyfrowa jest lepsza bezpośrednio niż w Amazonie i tak chyba już zostanie.

        0
        • alcatraz pisze:

          No nie wiem czy to można nazywać monopolem – przecież autor też często (zawsze?) sprzedaje licencję na swoją książkę na wyłączność. Takimi prawami się ten rynek kieruje.

          0
  11. adam pisze:

    „Obecnego stanu sprzedawcy treści nie będą mogli utrzymywać w nieskończoność, bo nie jest tak, że produkcja i dystrybucja ebooków jest zupełnie bezkosztowa.” – ale w stosunku do wersji papierowej gdzi 75% ceny to skład,druk, dystrybucja, są to koszta minimalne , i dlatego przeważnie autorzy chcą więcej za swoje prawa ( może i słusznie) ale Polacy zarabiają marnie więc czytelnictwo w Polsce jest słabe ( wydatki na kulturę tnie się w pierwszej kolejności ). Dla mnie cena eboka powinna oscylować pomiędzy 10-19 zł w innym wypadku wolę papierową wersję ( jak się nie spodoba to można odsprzedać, nie muszę mieć x kopi aby nie stracić całej biblioteki ).

    W Polsce rynek czytelniczy jest płytki ( 90% ludzi w ogóle nie czyta ) i dlatego najgorsze jest piractwo przez co sprzedaje się mało i powoduje że nie opłaca się wydawać i ponosić kosztów ( prawa autorskie, tłumacz itp ).

    W Polsce najlepszym modelem sprzedaży byłby model pre-order ( zgłasza się chęć zakupu książki X ,wydawnictwo zbiera chętnych i po osiągnięciu minimum wydaje( kupuje prawa, tłumaczy itp ) i np: jako wartość dodaną daje werje papierową +ebook albo numeruje książki, daje inną okładke itp.

    Najlepiej to mają Ci co znają dobrze język angielski ale jak tak będzie to większość wydawnictw nie będzie potrzebnych bo będzie można kupić gdziekolwiek i najważniejsza będzie cena.

    0
    • Doman pisze:

      Skąd wzięło Ci się to 75% na skład, druk i dystrybucję? Z tego co czytałem jest raczej odwrotnie. No i e-booki też trzeba składać.

      0
      • alcatraz pisze:

        Skład ebooków nijak się nie ma do tego drukowego. Tekst sam się układa na ekranie, nie trzeba nic przenosić, ostatnio bawiłem się w robienie mobi w wersji „pro” i naprawdę, jak się raz podłapie metodę, to potem idzie szybciutko i jedna osoba może kupę ebooków zrobić w niedużym czasie. Rozmontuj sobie ebooki popularnych wydawnictw, zajrzyj do kodu i co tam znajdziesz? „Złożono w Calibre” :-) Ba, jeszcze sporo jest robionych tak na szybkości, że nie działają podstawowe elementy jak rozdziały itp.

        W ebooku główny koszt to licencja.

        0
  12. Pola pisze:

    Ciekawy tekst i wywiad.
    Nie wiem czy podniesienie cen wpłynie na zwiększenie zysków ze sprzedaży. Jak słusznie ktoś wcześniej zauważył – prawdopodobnie zmaleje wtedy grupa osób kupujących ebooki pod wpływem chwili („jest świetna promocja, książka za 9,90 zł).
    Sama większość ebooków kupuję po promocyjnych cenach i spora już ich liczba czeka na swoją kolej w moim czytniku :)

    Ebookami dzielę się z bliskim gronem przyjaciół – 3-4 osoby. Po prostu pożyczamy sobie kupione książki – ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych określa zasady dozwolonego użytku :)

    0
  13. faure pisze:

    Prawdopodobnie pan Tobiczyk po prostu mało czyta, dlatego uwaza że tablet jako narzedzie do czytania zwycięży e-czytnik . Brak zamiłowania do czytania trochę dziwi w przypadku człowieka zajmującego sie sprzedażą książek. Ale tylko trochę.

    0
    • Doman pisze:

      „Prawdopodobnie pan Tobiczyk po prostu mało czyta, dlatego uwaza że tablet jako narzedzie do czytania zwycięży e-czytnik .”

      I właśnie dlatego może mieć rację, bo przecież większość ludzi mało czyta. Całkiem możliwe, że czytniki choć przetrwają będą niszą dla garstki czytającej więcej niż kilka książek rocznie.

      0
  14. Niestety, umknął mi fakt zakupu Lubimy Czytać przez Znak. Spisując na papier zapis rozmowy nasuwały mi się kolejne pytania, które niestety nie padły: nad czym teraz pracują, bo Dyrektor kilkakrotnie mówił „zajmujemy się czym innym w tej chwili”, tak jakby szykowali coś dużego. Mam nadzieję że to nie były prace nad wysyłaniem ebooka na Kindle ;)

    0
  15. Akam pisze:

    Lubię czytać. Kupowałem dużo książek papierowych. Obecnie nie mam już miejsca w domu na nowe książki i od kilku lat, od kiedy mam czytnik, kupuję wyłącznie książki w postaci cyfrowej. Własne czytniki mają również moja żona i córka. Problemem jest obecnie to że często nowo wydawane książki nie ukazują równocześnie w wersji papierowej i elektronicznej. Czekam z utęsknieniem na od dawna zapowiadaną pozycję i… i dupa. Ukazała się wyłącznie na papierze. Czasami wersja na czytnik zostaje wydana po pół roku czasem po roku a czasami wcale. Drodzy wydawcy nie dziwcie się potem że wasze publikacje wydane długo po ukazaniu się wersji papierowej się nie sprzedają ponieważ ludzie którzy bardzo chętnie by za nie zapłacili nie mogąc się doczekać znajdują je dużo wcześniej na chomiku lub na torrentach. Ostatnio takim przykładem jest książka Davida Webera „Zwiastuny gromu” wydana przez Rebis. I takich przykładów jest dużo. Jakiś czas temu poddano analizie wielkość piractwa w powiązaniu do czasu ukazywania się filmów na świecie. Wyniki są następujące. Filmy wydane w tym samym czasie na całym świecie były znacząco mniej piracone niż te które ukazywały się najpierw jednym państwie lub części świata a następnie w innych. Myślę że tutaj można by przyjąć istnienie podobnego mechanizmu.

    0
    • alcatraz pisze:

      Problemem może być to, że przy kupowaniu licencji w umowie nie zawsze jest licencja na ebooka. Przy nowszych książkach problem chyba powinien znikać, bo wydawcy wiedzą, że ludzie oczekują już też i ebooków, że rynek się zmienia i trzeba tę lukę zapełnić, ale czasami może być tak, że najpierw na rynku papierowym sprawdza się czy książka schodzi, a potem bierze i licencję na ebooki jeśli jest zysk – to drugie to tylko moje domniemania.

      A czasami licencja na książki jest tak droga, że nawet po druku się ona ostatecznie nie zwraca, a przy licencji na ebooki nie ma taryfy ulgowej, rynek jest u nas wciąż mały i wydawcom nie opłaca się w ogóle ebooków wypuszczać. Szczeglnie, kiedy skany już śmigają po chomikach.

      0
  16. Małgorzata pisze:

    Myślę, że stwierdzenie „tablet jest przyszłością” to trochę takie myślenie życzeniowe ze strony wydawców – że niby właściciele tabletów staną się też aktywnymi czytelnikami jeżeli zapewni im się materiał do czytania. Tylko dlaczego czytać na tablecie? Jakoś łatwiej mi zapakować czytnik do torebki niż tablet.

    0
    • Wydaje mi się że każdy wydawca chciałby mieć władzę nad sprzedawanymi treściami, jak Amazon ma nad tymi oferowanymi w Kindle Store. Niestety, nikt nie ma środków stworzyć własne, autorkie narzędzie do obsługi treści.
      Wypowiedź Pana Tobiczyka o tabletach pozwoliła mi zrozumieć skąd to ociąganie się Woblinka z dystrybucją w formacie mobi. Gdy dwa lata temu pytałem pracowników Znaku o dostępność ich książek a Kindle, zapewniali że nie mają zamiaru udostępniać swoich treści poza AppStore. Widocznie zamknięty system nie przyniósł efektu…
      Akurat tablety są narzędziem które pozwalają kontrolować treści. Legimi przecież także oferowało swój tablet Dante jako najlepszy do czytania…

      0
  17. szymon pisze:

    Pytanie tak na boku – czy ten serwis lubimye-czytac.pl to rzeczywiście jakiś projekt firmowany przez LC? W chwili obecnej wygląda żenująco, nawet sama domena jakaś dziwna.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Ale wiesz, że komentujesz artykuł sprzed dwóch lat? :)

      Domena faktycznie była dziwna, najwyraźniej jej nie przedłużyli i jakiś spamer teraz ją przejął.

      0

Skomentuj alcatraz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.