Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Cytat na niedzielę: Jonathan Franzen

„Nasza zagłada nadejdzie online”, wywiad z amerykańskim pisarzem, Jonathanem Franzenem w ostatnim numerze kwartalnika Książki.

Tymczasem ideologia wolnego rynku właśnie dzięki technologii znalazła sposób na to, jak nie odstępować nas ani na krok. Steruje naszymi zachowaniami, myślami, gustami, priorytetami. Kradnie nam czas. Technologia i konsumeryzm wzajemnie się napędzają, pozostawiając nas w ciągłym poczuciu niespełnienia. Bez przerwy coś kupujemy albo sprzedajemy; ponieważ wszyscy wokół krzyczą, sami mówimy coraz głośniej, bo trzeba ich przecież przekrzyczeć; no i nieustannie musimy się reklamować, jeżeli nie chcemy przepaść z kretesem.

Do przemyślenia, zanim kupisz kolejną książkę w kolejnej promocji, podczas gdy na czytniku czeka ich czterdzieści. No dobra, ja też kupię. Wyjaśnię sobie, że mój konsumpcjonizm w stosunku do dóbr duchowych jest czymś wyższym niż zwykłe pożądanie jakiegoś produktu. A strona ulubionej księgarni podrzuci jutro następne propozycje, które warto będzie rozważyć…

Drugi cytat z eseju Franzena, „Ostatnie dni człowieczeństwa” w tym samym numerze:

W moim kawałeczku świata, w dziedzinie amerykańskiej prozy, szef Amazona Jeff Bezos nie jest może antychrystem, ale zdecydowanie można go porównać do jednego z jeźdźców apokalipsy. Pragnieniem firmy Amazon.com jest świat, w którym książki są wydawane albo własnym sumptem przez autora, albo przez firmę Amazon. W którym czytelnicy dokonują wyboru książek na podstawie recenzji Amazona, a autorzy sami odpowiadają za promocję swoich utworów.

W tym świecie doskonale odnajdą się dzieła ludzi, którzy lubią gadać, żeby gadać, ćwierkać o sobie na Twitterze i w ogóle chwalić się, ile wlezie, oraz tych, których stać na płacenie komuś za produkowanie setek pięciogwiazdkowych recenzji. A co stanie się z tymi, którzy zostali pisarzami właśnie dlatego, że gadaninę, tweetowanie i samochwalstwo uznali za nieznośnie płytkie formy interakcji społecznej? Co z tymi, którzy marzą o autentycznym, głębokim porozumieniu jednostki z jednostką w ciszy i trwałości słowa drukowanego, których ukształtowała miłość do pisarzy tworzących w czasach, kiedy publikacja gwarantowała wciąż pewien poziom kontroli jakości, a reputacji literackich nie ustalało się na podstawie autopromocyjnych decybeli?

To z kolei do przemyślenia, zanim zaczniesz domagać się, aby Twój ulubiony pisarz koniecznie założył stronę na Facebooku, albo gdy zapytasz go, czemu nie wyda swoich powieści samodzielnie…

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

33 odpowiedzi na „Cytat na niedzielę: Jonathan Franzen

  1. bibi pisze:

    ale teraz walnąłeś! :D Przecież tutaj prawie nikt tego nie zrozumie :) Teraz jest czas koszenia kuponów, nawet jeśli trzeba się zadłużyć.
    Dzięki za info o tym wywiadzie.

    0
  2. Dagon pisze:

    Hmm, co do kupowania to mój szał minął.
    Podliczyłem, że czytam ok 30 książek rocznie i mniej więcej tyle czeka na przeczytanie w chmurze / na czytniku. Ta refleksja zdecydowanie ograniczyła moje zainteresowanie promocjami (choć maila z ŚCz. przeglądam codziennie :) – teraz kolejkę pozycji do przeczytania uzupełniam tylko jeśli coś mnie naprawdę zainteresuje.

    Co do ograniczania twórczości – wydaje mi się, że dobra twórczość obroni się sama. Może podchodzę do tego zagadnienia zbyt idealistycznie, ale jak dotąd zazwyczaj największe narzekania słyszałem od pisarzy, których pozycje nie osiągały wysokich ocen na portalach z ocenami…
    Fakt, nieznanym trudniej jest wejść na rynek, ale dobry pisarz znajdzie nabywców na swoje pozycje.

    0
  3. Iboy pisze:

    Faktycznie pseudo-intelektualne bla bla bla. Ja czekam na jutrzejsze promocje ;)

    0
  4. Lizergamid pisze:

    Ja na szczęście zdrowy rozsądek trzymam wciąż w gotowości, a promocjom ulegam niezwykle rzadko i antychryści marketingu się mnie nie imają. Porobiłem zapasy i od roku czasu z nich korzystam, przez ten czas kupiłem tylko 2 książki.

    0
    • svsdvsvsv pisze:

      jestes pewien ze w tym roku w grudniu

      – nie kupisz karpia
      – nie kupisz prezentow
      – nie pojedziesz do zapchanego autami centum handlowego
      – nie kupisz z ceneo produktu majac nadzieje ze przyjdzie przed 24

      antychrysci marketingu nie maja na celu zmusic Cie do kupna nowego mercedesa, antychrysci marketignu zmusza Cie do wydania w lidlu 6x po 50zl zebys babci zaniósł ksiazke kucharska.

      0
      • tzigi pisze:

        Karpia nie kupuję, a podanie mi go przez osobę, która go kupiła, to zrobienie mi wielkiej przykrości – bo to okropna i niesmaczna ryba jest. Co innego łosoś – w zeszłym roku przygotowywałam wieczerzę wigilijną i zdenerwowałam całą rodzinę pomijając rybę mulistą (tj. karpia) w jadłospisie.

        Prezenty kupuję regularnie kilku osobom, które cenię – drobne przedmioty, które sprawiają, że życie obdarowanego naprawdę staje się lepsze. Nigdy nie kupuję prezentu „bo trzeba”, „bo tradycja”.

        Do centrum handlowego pójdę po zwykłe zakupy – mieszkam na blokowisku i innego sklepu niż centrum handlowe nie mam w promieniu kilku kilometrów.

        Ceneo? Śmieszy mnie ta strona i jej nie używam. A po co mam coś kupować i „mieć nadzieję, że przyjdzie przed 24”? Na prezent? Temat prezentów omówiłam wyżej. Zresztą jak coś kupuję przez internet, to dbam o to, żeby miało odbiór osobisty w moim mieście.

        0
        • kunaka pisze:

          Nie obrażaj karpia, bo to dobra ryba jest, tylko trzeba umieć ją przygotować.
          Prezenty powinny być osobiste, wygodniej je zamówić przez internet i poczekać w domku, czy w pracy aż pan kurier dostarczy. Czy uczynią życie obdarowanego lepszym? Nie wiem i prawdopodobnie czasem się nie dowiem, bo obdarowany chamem nie jest. Zresztą, wystarczy mi ucieszyć kogoś drobiazgiem – nie mam aspiracji do poprawiania komuś życia.
          Konsumpcja i technologia napędzają się wzajemnie, a kto ma w domu nastolatka wie, że w pewnym wieku niełatwo oprzeć się gonitwie za marką – czasem tylko po to, by się przekonać, że markowe wydziera się tak samo jak bazarowe.
          Często nawet nie wiemy, że właśnie ulegliśmy nowemu, zupełnie nam niepotrzebnemu, wymysłowi marketingowców.
          Zmanipulowanemu ma się wydawać, że sam wpadł na pomysł kupienia/zrobienia czegokolwiek i dobrze się z tym czuć. Marketingowcy zaczynają od Cialdiniego, ale i klienci go znają, więc reklamiarze idą dalej…

          0
  5. svsdvsvsv pisze:

    „Tymczasem ideologia wolnego rynku właśnie dzięki technologii znalazła sposób na to, jak nie odstępować nas ani na krok.”

    nieprawda, masz wolna wole

    ” Steruje naszymi zachowaniami, myślami, gustami, priorytetami.”

    nieprawda rozszerza horyzonty, wiele osob cos sie nauczylo i zmienilo swoj swiat, bardzo wiele osob juz wie ze wiekszosc netu to sciek i artykuly za kase lub marny copywriting co widac przez coraz to nudniejsze szukanie sensacji i samo komplikowanie sobie zycia

    ” Kradnie nam czas.”

    jak nie to to cos innego cale zycie cos nam kranie czas

    „Technologia i konsumeryzm wzajemnie się napędzają, pozostawiając nas w ciągłym poczuciu niespełnienia.”

    nieprawda masz wolny wybor mozesz sie zaszyc w taniej chatce na wsi

    ” Bez przerwy coś kupujemy albo sprzedajemy; ponieważ wszyscy wokół krzyczą, sami mówimy coraz głośniej, bo trzeba ich przecież przekrzyczeć; no i nieustannie musimy się reklamować, jeżeli nie chcemy przepaść z kretesem.”

    nieprawda tylko Ci ktorzy maja slaby produkt albo sa zachlanni, ok w przypadku polski czyli kraju bananowego napewno jest to inaczej ale skoro juz wiemy ze jestesmy wolni to mozemy sobie gdzies emigrowac a tam nawet z prostej pracy bedziemy mieli tak duzo pieniadza ze mozna zyc normalnie i nikt nie kaze nam ani sluchac ani wmawiac komus reklamowych hasel.

    drugi cytat to zwykly bul dupy wiec nawet nie odniose sie

    Osobiscie wiekszosc ksiazek zaczyna mnie nudzic, moze to starosc ale mam ochote nawrocic sie na czysta nauke, taka hardkorowa, politechniczna – tylko ze wiem ze w polsce bym tego nie wykorzystal wiec nie mam natchnienia, coz zaczne od Norweskiego a potem pokaze „fakolca” bananowej replublice :)

    0
    • Doman pisze:

      „wiele osob cos sie nauczylo i zmienilo swoj swiat, bardzo wiele osob juz wie ze wiekszosc netu to sciek i artykuly za kase”

      Pomijalny margines.

      „nieprawda masz wolny wybor mozesz sie zaszyc w taniej chatce na wsi”

      Myślę, że 95% Polaków nie stać na chatkę w głębi lasu. Mnie nie stać na pewno.

      „tylko Ci ktorzy maja slaby produkt albo sa zachlanni”

      Czyli 90%. Pozostałe 10% nie przeżyje konkurencji ze strony tych 90 :)

      0
  6. Dam pisze:

    Kij ma jednak dwa końce, ilu dobrych autorów „kiedyś” nie zostało nigdy wydanych, docenionych, gdyż wszechwładne wydawnictwa, odrzuciły ich rękopisy, nie dając poznać ich twórczości publice? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy.

    0
    • Doman pisze:

      Nie wiemy też ile dobrych powieści nie zostało odkrytych bo utonęło w morzu selfpublisherów, których nikt nie ma czasu czytać i recenzować.

      0
    • Robert Drózd pisze:

      W wywiadzie pada jeszcze takie stwierdzenie:

      Weźmy największych współczesnych pisarzy Ameryki Północnej, którzy zaczynali wiele lat temu. Don DeLillo, Alice Munro (nawiasem mówiąc, Nobel dla niej to dla mniej najlepsza wiadomość tego roku) – oni mają swoje życie, piszą sobie spokojnie jakąś książkę zgodnie z tym, co im w duszy gra. Wydawca, któremu książka się spodoba, kupuje ją, inwestuje w reklamę, rzuca na rynek, ludzie to kupują, recenzenci piszą subiektywne recenzje. […] Gdyby jednak Munro debiutowała dzisiaj, agent nawet by nie zajrzał do jej książki. Najpierw kazałby jej założyć prywatny profil na Facebooku i wykazać się taką a taką liczbą znajomych z takich a takich środowisk. To by też nie wystarczyło. Munro musiałaby regularnie coś na tych kontach wpisywać, udostępniać, lajkować, komentować, zagajać. […] Kiedyś pisarz zajmował się tylko pisaniem.

      Franzen tutaj pomija fakt, że nawet Munro wydawca musiał kiedyś odkryć. A chyba nigdy w historii nie wystarczyło, żeby pisarz zajmował się wyłącznie pisaniem, a wydawcy krążyli wokół wszystkich, którzy piszą i szukali tych, których można wydać…

      0
    • RobertP pisze:

      Czasem wiemy
      „In 1995, Rowling finished her manuscript for Harry Potter and the Philosopher’s Stone on an old manual typewriter.[60] Upon the enthusiastic response of Bryony Evens, a reader who had been asked to review the book’s first three chapters, the Fulham-based Christopher Little Literary Agents agreed to represent Rowling in her quest for a publisher. The book was submitted to twelve publishing houses, all of which rejected the manuscript.[26] A year later she was finally given the green light (and a £1500 advance) by editor Barry Cunningham from Bloomsbury, a publishing house in London.[26][61] The decision to publish Rowling’s book apparently owes much to Alice Newton, the eight-year-old daughter of Bloomsbury’s chairman, who was given the first chapter to review by her father and immediately demanded the next.[62] Although Bloomsbury agreed to publish the book, Cunningham says that he advised Rowling to get a day job, since she had little chance of making money in children’s books.[63] Soon after, in 1997, Rowling received an £8000 grant from the Scottish Arts Council to enable her to continue writing.[64]”

      0
      • bukilus pisze:

        Hmmm… Czy Harry Potter to ma byc arcydzielo? Przeczytalem (dziecku), ale nigdy do tego nie wroce, bo caly czas powielany jest ten sam schemat i nie cierpie ksiazek, ktore przy nazywaniu bohatera sugeruja juz w nazwisku czy stoi po dobrej czy zlej stronie…

        0
        • RobertP pisze:

          Nikt tu nie użył terminu „arcydzieło” tylko padło pytanie „ilu dobrych autorów „kiedyś” nie zostało nigdy wydanych, docenionych,”

          Jane Rowling jest bardzo dobrym autorem poczytnych książek dla dzieci, które to książki mają sporo zalet (też czytałem swoim dzieciom). Zwróciłeś na przykład uwagę o czym marzy Ron? Żeby dostać coś „nowego” bo zawsze donasza odzież po starszych braciach. IMHO to bardzo dobre wychowawczo, mamy też tam „równouprawnienie” (są wykładowczynie a dziewczyn potrafią też walczyć o swoje) i sporo innych wątków: śmierć bliskich, przyjaźnie, więzi rodzinne, segregację z uwagi na pochodzenie (Hermiona to „szlama” ), motyw zemsty itd.

          0
    • 8 o'clock pisze:

      Narzekanie na self publisherów że elektronicznie wydają gnioty – tak jakby gnioty nie były powszechnie wydawane przez wydawnictwa w papierze ;) Ci pierwsi przynajmniej lasu nie niszczą i nie podpierają się autorytetem wydawnictwa, czytelnicy świadomie ryzykują wydanie w ciemno 3 dolarów. Publikacja w papierze przez wydawnictwo nie daje żadnej gwarancji kontroli jakości (a propos cytatu Franzena) ani treści, ani języka. Mnie tylko zastanawia, gdzie ten kryzys czytelniczy w Polsce, skoro ktoś to musi, te nieprzeliczalne ilości tytułów w księgarniach, kupować?
      A lubię literaturę lekką.

      0
      • Doman pisze:

        Moim zdaniem nie ma sensu rozróżniać już self-publisherów cyfrowych i tradycyjnych, skoro przy obecnych cenach druku można się wydać w papierze za kilka tysięcy złotych.

        0
    • YuukiSaya pisze:

      Jeszcze się dobrze strona nie otworzyła na nowej zakładce a ja już wiedziałam, że to o wypocinach pani Sims. Widziałam na tumblrze jakiś miesiąc temu, nawet recenzję przeczytałam, o rany, kabaret niesamowity :D

      0
  7. Art pisze:

    /Co z tymi, którzy marzą o autentycznym, głębokim porozumieniu jednostki z jednostką w ciszy i trwałości słowa drukowanego…/

    „Trwałość” i „słowo drukowane” – to aspekty techniczne.

    Ważna jest „cisza” z całą mocą swojej wieloznaczności.
    Spośród urządzeń elektronicznych, ten akurat warunek można za pomocą czytnika osiągnąć.

    Reszta, czyli wybór miedzy książką, a czytnikiem, to sytuacyjne pros and cons.

    0
  8. Marcin pisze:

    Czy możecie ściągnąć książki z półki czytelnika z woblinka? Ja przy próbie ściągnięcia jakiegokolwiek Mobi dostaję komunikat „Brak zasobu”. A przy epub: „Plik nie mógł być stworzony.”.

    Czy to jakaś globalna awaria???

    0
    • Stonek pisze:

      Rzeczywiście od wczorajszego wieczoru jest problem.
      Pojawiają się albo komunikaty o błędzie takie jak piszesz, albo ściągnięte pliki mają wielkość 0 kB.

      0
    • pioterg666 pisze:

      Niestety potwierdzam. Mam nadzieję, że awaria szybko zniknie, bo akurat zakupiłem tytuł który mam zamiar dać dzisiaj w prezencie razem z czytnikiem…

      0
  9. blmd pisze:

    Save $30 on Kindle
    Today, December 9, 2013, save $30 on Kindle. Enter promotional code KINDLE59 at checkout.

    0
  10. asymon pisze:

    Oczywistości, panie Franzen, oczywiste oczywistości pan prawisz. Też rozmawiałem o tym ostatnio na piwie ze znajomymi, (i jeszcze o permamentnej inwigilacji), ale niestety nikt mi za to nie zapłacił, a jeszcze na piwo trochę wydałem :-(

    0
  11. airborell pisze:

    Po pierwsze, „Wolność” bohatera niniejszej notki to była najgorsza książka, jaką przeczytałem w kończącym się roku. Pretensjonalne nudziarstwo o niczym. Bardzo odradzam. Od tej pory nabrałem mocnej antypatii do Franzena i po tym wywiadzie się ona tylko wzmocniła. Mimo, że swoją rację ma, bo:

    Po drugie, odkąd mam czytnik, jestem o wiele bardziej podatny na kompulsywne zakupy. I widzę, jak one negatywnie oddziałują na moją przyjemność z czytania – bo jak sobie właśnie ściągnąłem nową super książkę, to jak tu się wgłębiać w tę poprzednią, którą właśnie czytam? Kiedyś, kiedy książki przynosiło się z księgarni lub (w moim przypadku częściej) z biblioteki, nie było takiego problemu.

    0
    • kata_strofa pisze:

      Mnie się „Wolność” podobała, a jeszcze bardziej podobały mi się „Korekty”. Polecam! Natomiast to, że pan Franzen się nie bardzo odnajduje w rzeczywistości, to już jego problem. Na dodatek po tekście w „Guardianie” wszędzie go pełno (promocja, tiaaa). Jakby swoją energię włożył w pisanie kolejnych powieści – byłoby znacznie sensowniej.

      0
      • airborell pisze:

        Post factum przeczytałem, że „Korekty” są lepsze, ale jestem tak zdegustowany „Wolnością”, że póki co sobie odpuszczę.

        0
  12. porcoazurro pisze:

    Z tego co zauważyłem, Franzena nie lubią w the New Republic. Są tam na przykład takie dwie reakcje na esej Franzena (opublikowany pierwotnie na łamach Guardiana):

    What Jonathan Franzen Misunderstands About Me autorstwa Jennifer Weiner, pisarki wymienionej w oryginalnej wersji eseju jako przykład rosnącej listy autorów „zaprzęgniętych do auto-promocji”.

    The fact is, Franzen’s a category of one, a lonely voice issuing ex cathedra edicts that can only apply to himself.
    Other literary writers have won prizes, or Oprah’s endorsement. Other writers have appeared on Time’s cover, or have been able to shun social media, but only Franzen’s done it all. From his privileged perch, he can pick and choose, deciding which British newspaper gets the honor of running his 5600-word condemnation of self-promotion that ends with an unironic hyperlinked invitation to buy his new book. Few—no—other writers have it so good. For the rest of us—commercial and literary alike—there is social media for fun, ads and tours for publicity, billboards and book trailers only if we’re lucky.

    oraz 7 Smuggest Lines from Jonathan Franzen’s Rant Against Smugness, w którym w znacznie mniej wyszukany sposób (i moim zdaniem momentami dość niesprawiedliwie) autor naigrywa się z niektórych fragmentów eseju.

    A propos Amazonu i wydanej niedawno biografii Bezosa, na Harper’s można przeczytać jej bardzo ciekawą recenzję autorstwa byłego pracownika Amazonu.

    0
  13. porcoazurro pisze:

    Acha, a z innej perspektywy z całego serca polecam esej What is the business of literature Richarda Nasha – o książce jako „rewolucyjnej technologii”, nie podlegającej dewaluacji ze strony nowych wynalazków takich jak prasa drukarska czy czytnik e-booków :)

    0

Skomentuj Dam Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.