Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Co może skłonić wydawców do promowania e-booków, jeśli nie większa sprzedaż?

czytniki-na-ksiazce

Myśląc o rynku e-booków często robimy różne założenia. Co, jeśli są one błędne i rzeczywistość wygląda inaczej? Na branżę wydawniczą patrzę z pozycji amatora i wciąż czytelnika. Nie przestają mnie pewne rzeczy dziwić, choć próbuję je zrozumieć.

Nieraz twierdziłem, że problemem całego naszego czytelniczego światka jest wciąż niska popularność e-booków. Owszem, rośniemy, ale to nadal 2-3% całego rynku.

I tak myślimy – co by się działo gdyby ten udział był większy. Wtedy wydawcy by chętniej inwestowali we wznowienia, bardziej pilnowali jakości i generalnie, oferta byłaby jeszcze lepsza, bo już jest niezła – wystarczy popatrzeć na bestsellery.

A tu zaskoczenie.

W niedawno wydanym numerze branżowej Biblioteki Analiz przeczytałem wywiad z szefami Platformy Dystrybucyjnej Wydawnictw – czyli spółki powołanej przez kilka dużych polskich wydawnictw do zarządzania e-bookami.

W wywiadzie (online dostępne tylko 25% całości) sporo ciekawych uwag i liczb, jak choćby to, że PDW od stycznia do lipca 2014 zanotowała wzrost sprzedaży o 110% w stosunku do poprzednich miesięcy w roku 2013.

Albo, że dzięki specjalnemu narzędziu z serwerów Chomikuj udało się usunąć kilkaset tysięcy nielegalnie udostępnianych plików, chociaż… nie przekłada się to na wzrost sprzedaży – o tym już kiedyś pisałem w kontekście podobnej akcji Audioteki. Po prostu wielu notorycznie ściągających nie kupuje. Czasami nawet nie wiedzą nic o możliwości kupna legalnego e-booka – skoro w książkach papierowych nie ma najczęściej najmniejszej wzmianki że można kupić też wersję elektroniczną…

Jeden jednak fragment wywiadu na temat wzrostu rynku e-booków sprawił, że popadłem w lekkie osłupienie.

Najtrudniej o recepty na to, jak doprowadzić do wzrostu rynku w ogóle. Osobiście się tego również nie podejmę. Nie znam też ani jednego wydawcy, który byłby w stanie tego dokonać.

Ale przyczyny kurczenia się rynku wymienić już łatwiej, a najważniejsza z nich to brak odpowiednio licznej grupy klientów.

MD: Z tym w pełni się zgadzam. Natomiast jeżeli pytanie dotyczy tego, co my jako PDW chcemy zrobić dla rozwoju rynku e-książek, to odpowiedź nie jest prosta, bo nasz stosunek „do sprawy” jest delikatnie mówiąc ambiwalentny. Powiem tak – gdyby dziś, przy obecnie dominujących koncepcjach prowadzenia tego biznesu, w tym opłatach licencyjnych, obowiązujących rabatach, 23-proc. VAT, a w końcu w oparciu sprzedaży o wysokie rabaty dla klienta detalicznego, itd., ktoś zaproponował mi 10 proc. udziału. sprzedaży e-publikacji w całym rynku książki, osobiście takiej imponującej propozycji bym nie przyjął. Po prostu byśmy na tym stracili.

Do wyjaśnienia tego, jak działa rynek książek elektronicznych doszła mi kolejna cegiełka.

Wspominałem już tutaj kiedyś o moim zdziwieniu podczas ostatnich Warszawskich Targów Książki, gdy e-booki na stoiskach wydawców były właściwie nieobecne. Jak ci biedni ludzie mają się dowiedzieć o istnieniu książek elektronicznych i czytników? Z telewizji nie, z prasy nie, jedna jaskółka Faktu wiosny nie czyni. Mamy odpowiedź – to wcale się wydawcom nie opłaca, więc o e-bookach milczą.

A tymczasem rynku nie da się zwiększyć nie promując e-czytania. Wydawcy tego nie robią, bo dzisiaj książki elektroniczne sprzedadzą się im tylko wtedy, gdy będą wyraźnie tańsze niż papier. Był już duży artykuł o tym, że ceny rzędu 9,90 zł są w dłuższym okresie zabójcze dla postrzegania wartości książki i przychodu wydawców. Niska cena opłaca się w sytuacji gdy jest wielu nabywców – wracamy więc do potrzeby zwiększania rynku.

Mamy więc sytuację paradoksalną. Wydawcy boją się tego, że e-booki zabiorą im przychód z papieru – dlatego promują je co najwyżej w środowiskach, które na tę formę czytania są naturalnie nastawione. Jest jakaś liczba posiadaczy tabletów i czytników, których nie trzeba do książek elektronicznych namawiać. 100 tysięcy osób odwiedzających miesięcznie Świat Czytników to chyba największa społeczność, którą da się policzyć.

Jeśli chodzi o pozostałe grupy – wydawcy przyjmują postawę wyczekującą. Kiedyś pewnie ludzie przejdą na e-booki, na razie niech kupują papier, bo to na papierze się zarabia.

Tylko, że czekanie się nie opłaca. Kiedyś w końcu przyjdzie do Polski ten Amazon (nie tylko w postaci magazynów), może Kobo, a może i pojawi się krajowa silna platforma. Czytnik, naprawdę dobrze zintegrowana księgarnia oraz solidny budżet promocyjny, tak żeby e-booki naprawdę stały się obecne w przestrzeni publicznej. Platforma zdobędzie 10-15% rynku i postawi warunki. A wydawcy będą pisali smutne listy otwarte, jak to ma miejsce na rynku amerykańskim w przypadku Hachette.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

69 odpowiedzi na „Co może skłonić wydawców do promowania e-booków, jeśli nie większa sprzedaż?

  1. kjonca pisze:

    Chyba linkujesz do nie tego artykułu co chciałeś

    0
  2. krYsti pisze:

    W UK Amazon ma ok. 80% rynku e-booków (dane z 2013. Nie pamiętam już gdzie to wygooglałem). Praktycznie nie ma lokalnych sprzedawców, bo sporą część pozostałych 20% dzielą między siebie Apple i Google. Jeżeli Amazon wejdzie do Polski, a polscy wydawcy nie będą mieli naprawdę silnej pozycji, IMHO bardzo szybko Amazon zdobędzie również dużą część polskiego rynku e-booków.

    0
    • Magdalaena pisze:

      Nie wiem, jak to wygląda liczbowo, ale mam wrażenie, że Amazon zgarnia większość rynku ANGLOJĘZYCZNEJ książki.

      Ostatnio złapałam się na tym, że czytam więcej polskich i skandynawskich autorów, bo cięgle są promocje i kupuję książki za ok. 15 zł. Plus rabaty, zbierania punktów itp.
      A jak chcę ebooka autora z USA czy UK, to wolę oryginał, który niestety kosztuje kilkanaście dolarów :-(
      I nie ma księgarni konkurencyjnych dla Amazonu, wszędzie ceny są takie same :-(

      0
      • inkognit pisze:

        w Polsce jest moda na autorów skandynawskich – ale można ich również kupić w Amazonie
        U nas jednak nie łatwo jest kupić np.szkockich autorów
        Rankin – jest tylko jedna jego książka na czytnik – pomimo tego że w wersji papierowej wyszła prawie cała seria …

        0
  3. dario-h pisze:

    Jest też inna opcja.
    Nauczyć się języka angielskiego(co i tak jest wymagane w części zawodów). Odpadnie nam wtedy czekanie na polskich wydawców.

    0
    • AJ pisze:

      Chyba że się chce przeczytać polską książkę, albo i inną.

      0
    • Magdalaena pisze:

      Ale często tłumaczenia są tańsze.
      Dziś w ebookpoincie jest promocja na Tufa (17,90 zł), a w Amazonie chcą $11,99 czyli ok. 44 zł.

      0
      • Simplex pisze:

        Tańsze, bo z definicji gorsze. Co oryginał, to oryginał, nie zniekształcony przez tłumacza (sam jestem tłumaczem więc tym bardziej potrafię docenić oryginał, wiedząc jak bardzo tłumaczenie czasem od niego odbiega, niekoniecznie z winy tłumacza).

        0
        • Magdalaena pisze:

          Ale polskie oryginały są w zasadzie w tych samych cenach, co tłumaczenia z innych języków.

          Jeśli chodzi o wysokie ceny w Amazonie, to ja widzę z tym różnice siły nabywczej na różnych rynkach.

          0
        • KonradK pisze:

          A coż to za definicja? Powstała na podstawie oceny tłumaczeń żartów słownych?

          0
          • Qfwfq pisze:

            Przekonanie, że tańsze jest gorsze uformowało się dość dawno temu i stało się upowszechniło się w społeczeństwie polskim zwłaszcza z chwilą otwarcia się na zachód gdy społeczeństwo poznało lepszej jakości produkty i komfort życia. Żadnej „oceny”tłumaczeń żartów nikt nigdy nie robił.

            Zaś czy książki tłumaczone z języków obcych są tańsze w stosunku do książek pisanych w naszej mowie ojczystej – to dość wątpliwa teoria. Z kolei niewątpliwą prawdą jest fakt, że tłumaczenie nigdy nie dorówna oryginałowi choć mamy kilku znakomitych tłumaczy (myślę o tłumaczach z języka angielskiego – na innych się nie znam). Twoja kpina (czy ironia?), Konrad jest nie na miejscu.

            0
  4. Bogus_law pisze:

    Bo wydawcy w kraju zawsze żyją w jakieś nibylandii. Tak byłe swego czasu w empikiem, wielki hurra optymizm, walka o wejście. Później 80% nakładu szło przez empik, olewanie innych księgarń. Po czym empik rezygnuje z wielu wydawców i jest dla nich za późno, bo księgarnie już od nich nie wezmą. Rynek rezygnuje z tych wydawców ;)
    Tak samo z ebookami, nie są zauważane, oni sie ich boją jak każdej nowości. Przyjdzie Amazon i ich pozamiata i znowu będą facebookowe akcje itp

    0
    • YuukiSaya pisze:

      Ciekawe, kiedy oni z tej Nibylandii wyrosną… Strasznie konserwatywne środowisko, a przemiany, jakie się przez ostatnie 20 lat zadziały przyprawiają o zawrót głowy. A jak nie można się dostosować to trzeba zastosować swoisty zamordyzm i zmusić do swojego :/

      0
  5. Ebo pisze:

    Mnie się wydawało, że czytnik jest już gadżetem dobrze znanym. Być może dlatego, że w moim otoczeniu niemal wszyscy znajomi (i sporo rodzinki) posiadają to urządzenie i z entuzjazmem używają. Okazuje się jednak, że czytnikowcy są postrzegani z jednej strony jako majętni szpanerzy, kłujący w oczy pasażerów w tramwajach swoją pozą, albo maniakalni chomikowi piraci, z bidy ściągający książki; ebooki są sztucznym i kiepskim erzacem książki papierowej, pozbawionym atrybutów zmysłowości i w ogóle ebooka nie można postawić na półce, nie mówiąc już o tym, że to skandal czytać setki książek na raz. Jak Kazik Staszewski walnął tym swoim tekstem, myślałam, że to objaw starości i okazjonalnego złego humoru, tymczasem już któryś raz z kolei spotykam się z takim – nie wiem jak to nazwać – kompleksem pełnym zawiści?

    0
  6. rudy102 pisze:

    Wydawcy żyją w swoim własnym świecie. Nic nowego.
    Co do wejścia Amazonu to ja jednak bym wolał, żeby to zmobilizowało nasz rynek do walki, a nie spowodowało monopol tego dziadostwa z DRM.

    0
    • Robert Drózd pisze:

      Akurat przez ostatnie lata potencjalne wejście Amazonu było właśnie tym „straszakiem”, który prowadził do zmian, w większości bardzo pozytywnych. Teraz, gdy okazało się, że dla Amazonu jesteśmy w pierwszej kolejności źródłem tanich pracowników niż potencjalnym rynkiem to się może zmienić, choć że Amazon kiedyś wejdzie jest raczej pewne.

      0
      • GK pisze:

        Jeżeli kiedykolwiek Amazon wejdzie na polski rynek to na pewno nie z powodu sprzedaży ebooków. Problemem polskiego rynku książki (zarówno papierowej jak i elektronicznej) jest ograniczona ilość klientów. W sytuacji gdy ponad połowa dorosłych Polaków deklaruje, że nie przeczytała ani nie kupiła żadnej książki w ciągu roku a sprzedaż kilkuset egzemplarzy w ciągu roku uważana jest za sukces wydawnictwa nie ma co myśleć o inwestycjach w nowe technologie które zainteresują ułamek z marginesu społeczeństwa który jeszcze czyta. Problemy na rynku książki widać nie tylko w segmencie „e-„, coraz częściej nie ma polskich tłumaczeń dobrej literatury tylko dlatego, że wydawcom nie zwraca się inwestycja, nie ma wznowień bo w księgarniach cały czas można znaleźć egzemplarze z datą wydania sprzed 5 czy 10 lat.

        0
  7. Tomash pisze:

    Czyli w podejściu polskich wydawców bez zmian. Znaczy jeszcze sporo pracy przed nami w BookRage żeby pokazać że ebooki to jest rynek którym warto się zająć. Jak słusznie Robert zauważyłeś, zanim wjedzie ze swoim walcem Amazon, bo wtedy wydawcy będą mogli już tylko płakać.

    0
  8. Peet pisze:

    Kupiłem już kilkanaście ebooków, i w każdym było po parę literówek, albo nawet przypisy pomieszane z treścią ksiązki („Roland” Kinga) i odnoszę wrażenie że wydawnictwa traktują ebooki jako coś drugiej kategorii, taka książka na odwal się. A ceny to już kosmos, wydanie papierowe tańsze od ebooka. Zastanawiam się czasem czy za kilka miesięcy nie wyjdzie na jaw jakaś zmowa cenowa.

    0
    • rudy102 pisze:

      Oczywiście zgłaszałeś błędy księgarni bądź wydawnictwu? Bo ja dotychczas spotykałem się z kosmetycznymi błędami, które były dość sprawnie poprawiane przez publio, gdzie głównie kupuję. W woblinku czekałem 20 dni na odpowiedź ale też w końcu poprawili rozdzielczość mapy w jednej książce.

      0
      • pp pisze:

        Ja np. zgłaszałem, ale niewiele to dało. Z jedną książką sprawa ciągnęła się ponad miesiąc. Po kilku mailach w końcu łaskawie poprawili tak z 2 błędy na 5 zgłoszonych (merytoryczne). Oczywiście wg zapewnień wydawnictwa korekta była gruntowna. Cóż, pozostałe błędy to chyba sam sobie muszę poprawić? ;)
        Nie zniechęciłem się jednak i zgłosiłem za jakiś czas inną książkę (również błędy merytoryczne). Podziękowali (Prószyński) i więcej się nie odezwali. Tak oto wydawnictwo pokazuje gdzie ma czytelnika ;).

        0
        • rudy102 pisze:

          Ja bym w takim razie żądał zwrotu pieniędzy od księgarni.
          I oczywiście robił gdzie się da czarny PR danemu wydawnictwu. Teraz np. wiem dzięki tobie, żeby ebooków od Prószyńskiego nie tykać.

          0
          • anda pisze:

            Prószyński ma problem nie tylko z ebookami, ale również z wydaniami papierowymi. Moim zdaniem problemem jest głównie niestaranna redakcja – moim ulubionym przykladem jest, jak w książce, ktora podobno miała trzech redaktorów, w tym jednego naukowego, pomylono ospę prawdziwą z wietrzna, a na zwrócona uwagę obiecano zapytać tłumacza. Na odpowiedź, co stwierdził tłumacz czekam już kilka lat…
            Na szczęście nie wszystkie ich książki zawierają takie kwiatki. Literówek, które przecież zdarzają się wszystkim, też nie robią koszmarnie dużo, także nie ma powodu do bojkotu :)

            0
            • pp pisze:

              A to się zgadza. 3 czy 4 książki, które u nich kupiłem mają błędy również w papierze. No i nie są to literówki, tylko błędy typu „liczba atomowa wodoru to 2”. Błędy, które powstały na etapie tłumaczenia (sprawdzałem ang. oryginał). A może to sabotaż nisko opłacanego tłumacza ;).

              0
          • pp pisze:

            I tak to się skończyło w przypadku pierwszej książki (zwrot pieniędzy).

            0
          • zipper pisze:

            Prószyński do dzisiaj nie uważa, żeby dodawanie metadanych do plików miało jakąkolwiek wartość, na co ludzie im zwracali uwagę wielokrotnie, w tym ja.

            0
      • anda pisze:

        Zgłaszałam wielokrotnie różne problemy z ebookami, zarówno do wydawnictw jak i sprzedawców. Uzyskałam pełne spektrum reakcji – od podziękowania za uwagi i rzetelnej informacji o udostępnieniu poprawionego ebooka (virtualo) do wielkiego focha i obrazy majestatu (psychoskok). Wszystko zależy od przyjętej linii biznesowej (np Prószyński z zasady dziękuje za informacje, i prawdopodobnie wrzuca je od razu do kosza, bo efektów nie widać). Zazwyczaj milszy i bardziej efektywny jest kontakt ze sprzedawcami niż z wydawnictwami.

        0
      • ŁANONIM pisze:

        a płacą coś za taką korektę?

        0
      • BioBuster pisze:

        które były dość sprawnie poprawiane przez publio

        Błagam, powiedz, że to jakiś skrót myślowy a tak naprawdę to nie przeszło Ci nawet przez myśl, że księgarnia może ingerować w treść sprzedawanego produktu (książki).

        0
  9. inkognit pisze:

    Niedawno słuchałem w radiu jedną z audycji poświęconą Edinburgh International Book Festival , w trakcie którego odbywa się ponad 700 imprez związanych z książkami na których możemy się spotkać z 800 pisarzami !

    W czasie audycji przytoczono wyniki badań nad czytelnictwem Szkotów:
    70% Szkotów kupuje książki Szkockich autorów.
    35% Szkotów kupuje książki rodzimych autorów przynajmniej raz na pół roku…
    i mówimy tu tylko i wyłącznie o kupnie nowych książek.
    69% Szkotów czytuje książki dla przyjemności przynajmniej raz w tygodniu…

    ciekawe jak oni to robią …???

    0
  10. EKSPERT pisze:

    Z wydawcami jest jak z górnikami – jak im się dobrze wiedzie to siedzą cicho i nie robią zbędnych ruchów. Jak zaczną się problemy (czytaj: Amazon wejdzie do Polski) to będzie wielki raban, płacz i lament. No i oczywiście zrzucanie winny na innych, bo oni są przecież idealni.

    0
  11. Tomek pisze:

    E-book w Polsce jest ciągle traktowany jak książka drugiej kategorii. Bo przecież to nie szelest kartek, zapach druku i tym podobne zawracanie głowy. Wydawcy są ciągle zbyt sentymentalni, do tego króktowzroczni. Podobnie jest z muzyką: ile jest internetowych sklepów, gdzie można legalnie nabyć (download, jak iTunes) płyty polskich wykonawców albo kupić polski film bez plastikowego dysku? Ja mieszkam daleko za morzem i internet, mp3, e-booki to moja jedyna opcja.

    0
    • Magdalaena pisze:

      „Podobnie jest z muzyką: ile jest internetowych sklepów, gdzie można legalnie nabyć (download, jak iTunes) płyty polskich wykonawców”
      Całkiem sporo. Ja korzystam z empiku i ze sklepu t-mobile.
      Może problem dostępności jest związanym z Twoim zagranicznym IP?

      0
      • Tomek pisze:

        Tak, to jest jeden z problemów, którego nie rozumiem. Dlaczego e-booki mogę kupić bez problemu (właściwie w każdym sklepie), używając Paypala czy zagranicznej karty kredytowej i swobodnie je ściągać, a muzyki już nie? To samo jest z serwisami filmowymi. Może ktoś to wytłumaczy laikowi?

        0
  12. YuukiSaya pisze:

    I co powiedzieć takim wydawcom? Przecież oni wiedzą lepiej, mają swoje cyferki. Ale cyferki lubią się zmieniać, poza tym zawsze znajdzie się cwaniak, który przedstawi je tak, żeby wyszło na jego. A jak potencjalny klient ma kupić więcej jak albo nie ma, albo co rusz błędy, albo cena prawie jak za papier.

    I mnie wejście amazonu nie podnieca, chyba że będę miała czytnik z androidem i dobrze chodzącą aplikacją kindlową. Ale to i tak głównie pod kątem zagranicznych wydań.

    0
  13. igawron pisze:

    Z rynkiem e-booków jest trochę jak w tej znanej anegdocie o dwóch sprzedawcach butów, którzy przyjechali do kraju, w którym nikt nie nosił butów. Dowiadując się o tym jeden mówi:
    – Tragedia, to martwy rynek, nikt nie ma potrzeby noszenia butów- a drugi na to:
    – No co ty, to to wspaniały, nowy, dziewiczy rynek, nie mamy żadnej konkurencji i kilka milionów potencjalnych klientów.

    0
  14. Jagum pisze:

    „A tymczasem rynku nie da się zwiększyć nie promując e-czytania.”

    Ja się pod tym względem miło zaskoczyłem, na okładce książki jest wzmianka o ebooku: bit.ly/ZpjUsI

    0
    • Robert Drózd pisze:

      No są wyjątki – akurat Znak/Otwarte ma swoją księgarnię :)
      Choć np. już na stronie Znaku dość ciężko znaleźć linki do e-booków.

      0
  15. airborell pisze:

    O rany, wszyscy lepiej wiedzą, co się tym głupim wydawnictwom opłaca.

    Dopóki marże na e-bookach będą niższe niż marże na papierowych książkach (a przecież będą, bo w społeczności ŚC ten, kto kupuje e-booka za więcej niż 1o zł to frajer), dopóty wydawcom nie opłaca się promować e-booków, bo to kanibalizuje ich podstawowy biznes. Nawet wzrost wolumenu sprzedaży nie zrekompensuje spadku marż.

    Amazon ma marże na e-bookach wysokie – ceny e-booków są często wyższe niż ceny paperbacka i tylko niewiele niższe niż hardcoveru.

    0
    • inkognit pisze:

      może i marże ma wysokie ale wciąż jest to cena pomiędzy 4 – 12 Ł czyli od 0,5 do 2 najniższej stawki godzinowej w UK (King, Ian Rankin, J. K. Rowling, Stieg Larsson, Camilla Läckberg itp) –
      nowy Ian Rankin – premiera za tydzień – 9,99…
      czyli na Polskie warunki – książka musiałaby kosztować ok 12 zł…
      nowości są wydawane w mobi równocześnie a często wcześniej niż wersja papierowa…

      0
      • rudy102 pisze:

        To jest właśnie zabawne. Porównując siłę nabywczą ebooki są w Polsce cholernie drogie a i tak pełno tutaj ludzi, którzy twierdzą, że jest odwrotnie, a przy promocjach gdzie ebook kosztuje 10-15 zł cieszą się tak jakby to była niesamowita oferta, a to powinien być standard. Oni chyba też żyją we wspomnianej powyżej Nibylandii. :D

        0
    • Robert Drózd pisze:

      O tym właśnie piszę w tym artykule. Teraz się wydawcom nie opłaca promować e-booków, wreszcie przyjdzie ktoś kto je promować zacznie, a na wydawcach wymusi i umiarkowane ceny i rabaty.

      Zresztą temat dlaczego dzisiaj wydawcy narzekają na marże dystrybutorów, ale sami (z paroma wyjątkami) nie promują sprzedaży przez własne sklepy jest też bardzo ciekawy.

      0
    • zipper pisze:

      To błędne rozumowanie.

      1) traktowanie ebooków jako wykluczających się z papierem to błąd.
      2) są również takie osoby, które nie mając do wyboru kupna tego ebooka za 10 zł nie wydadzą 40 zł na papier tylko dlatego, że nie ma ebooka. Nie kupią niczego.

      0
    • wydaFca pisze:

      @ airborell – chapeau bas !!! za kolejny , na przestrzeni ostatniego roku , wyważony komentarz :) trafiasz w sedno…niestety niektórzy (proporcji nie znam) userzy ŚC, gryzoni, torrentów i innych tym podobnych ułatwiaczy/ściemniaczy widzą tylko swój czubek nosa…prowadzą wielkie domy wydawnicze, obracają setkami umów autorskich, kończą kursy MBA w kwestii tłumaczeń dlaczego 9,99 to OK, a 19,99 to passe…itd itp…skala hipokryzji, którą część komentatorów prezentuje w swoich argumentacjach, jest wręcz śmieszna …ten biznes to realne pieniądze, a nie tylko mniemanie jak by było gdyby i tym podobne konfabulacje…w polemiki nie chciałbym się wdawać…tak tylko ad vocem skrybnąłem słów parę :)

      0
      • Mirtoma pisze:

        @wydaFca – No bardzo ostro nas oceniasz – tzn. część userów ŚC – zrównując nas z gryzoniami i innymi podobnymi ułatwiaczami/ściemniaczami.

        Przeczytaj sobie drogi @wydaFco komentarze użytkowników @karol-ina, @Ebo, @mim o tym jak przejście na e-booki spowodowało znaczący wzrost i liczby, i kwoty ich zakupów.

        Mogę to potwierdzić na swoim przykładzie: mam czytnik od ponad roku (dokładnie 14 miesięcy). Poprzednio średniorocznie wydawałem na książki papierowe ok.400 złotych (czyli to wystarczało na 10-15 książek). Przy okazji sondażu Legimi (o którym p.Robert poinformował w oddzielnej notatce) zrobiłem sobie podsumowanie liczby zakupionych e-booków oraz wydanej kasy w okresie tych 14 miesięcy. Otóż dokładnie jest to 363 e-booki (w tym 8 audiobooków) za kwotę 3786 zł. Pewną część tych zakupów stanowią również prezenty dla najbliższych – bo namówiłem ich na czytanie e-booków (przy okazji trzeba było nabyć dwa kolejne czytniki), część poradniki i przewodniki, do których zagląda się tylko w miarę potrzeby, ale ok. 250 e-booków jest dla mnie do przeczytania, z czego „przerobiłem” już prawie połowę. Zawsze dużo czytałem, ale nigdy aż tyle. Czas na czytanie znalazłem poprzez ograniczenie oglądania TV.

        A teraz moja replika dla Twoich słów „…ten biznes to realne pieniądze”. Właśnie wyżej widzisz porównanie kwot: 3786 zł vs. 400 zł. Czy te pieniądze (3786 zł) nie są realne? Ich nie byłoby na rynku księgarskim wcale, gdyby nie okazyjne, promocyjne ceny e-booków.
        Jeżeli kontrargumentem będzie to, że średnia cena moich zakupów to 10,43 zł/ebook i że to się nie opłaca wydawcom (nie mylić z wydaFcą), to proponuję im pójść na konsultacje do panów z BookRage, zwiększyć nacisk na ustawodawcę o niższy VAT na ebooki, może też przemyśleć nowe strategie marketingowe w zachęcaniu do czytania.

        „A jeśli nie, to Amazon was zje.”

        0
  16. Jacek N pisze:

    Podobała mi się Twoja końcowa uwaga o smutnych otwartych listach ;)
    Jestem niemal pewien, że masz 100% racji

    0
  17. karol-ina pisze:

    Dodałabym, że ten VAT jest bezsensowny i sztucznie windujący ceny do góry. A co do tego, czy ksiegarniom/wydawnictwom może się opłacać. Czytnik mam od mniej więcej listopada 2013 i tak na oko od początku roku kupiłam chyba z 500% więcej książek niż miało to miejsce w sklepach stacjonarnych ever. Może wpływ miał na to wyjazd za granicę, ale i szybkość czytania i łatwość rozpoczęcia / zakupienia nowej książki sprawiają, że chyba od czasów gimnazjum (!) Nie czytałam tylu nowych pozycji. Poza tym, dużo mniej się waham przed zakupem ebooka, bo jak mi się nie spodoba to najwyżej usunę plik a nie będę się wozić z niechcianą książka po domu przez następnych kilka miesięcy. W każdym razie podejrzewam, że nie jestem jedyną, która kupuje więcej / częściej i która woli z różnych powodów wydania elektroniczne. Na półkach zostawiając miejsce dla pozycji „wyjatkowych” :).

    0
    • Ebo pisze:

      U mnie jest to samo. Przez te 16-17 miesięcy użytkowania czytnika kupiłam chyba z 60 książek, głównie przez to, że były promocje (niektóre jeszcze nie czytane leżą i czekają w kolejce). Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek w ciągu półtorej roku kupiła tyle nowych, papierowych egzemplarzy, a również korzystałam z promocji i przecen. Dużo kupowałam w antykwariatach czy używki na aukcjach oraz korzystałam z biblioteki.
      Nie będę hipokrytką i przyznaje że czasem ściągnę coś z chomika, ale to są rzeczy, których nie ma w oficjalnym obiegu. Jeśli jest promocja na autora, którego cenię, to ebooka kupuję zawsze.
      Marzę aby w końcu prawo nadążało za czasami w których żyjemy, a państwo przestało nas „dymać” VATem przynajmniej na książkach.

      0
      • StaryAle pisze:

        Tak, tylko jak długo można kupować dziesiątki książek „bo akurat są w promocji”. W pewnym momencie się ockniesz i powiesz „stop” tak dużym zakupom. I Twoje wydatki wrócą do normy :)

        0
  18. Gikey pisze:

    Dla mnie cała ta sytuacja z dostępnością czy właściwie niedostępnością ebooków to jakieś niebywałe kuriozum.
    Dzisiaj żeby przygotować papierową książkę do druku to nie robi się tego ja za czasów Guttenberga gdzie na matrycy buduje się kolejne wyrazy z czcionek, potem nadrukowuje się w prasie itd. Dzisiaj to wszystko, od wielu lat zresztą, jest składane na komputerach. Skoro mają gotowy plik z książką do druku to jaki problem użyć konwertera i przerobić go w kilka minut na 'mobi’ czy 'epub’ i w ten sposób niemalże bezkosztowo wstawiać go do elektronicznych księgarni i przez to zwiększać rynek i przychody. Brak dodatkowych kosztów produkcji, składowania w magazynach, transportu samochodowego do księgarń, potem odbiór zwrotów, znowu magazyn a może przemiał.
    Wystarczy dogadać się z księgarnią co do cen i wysłać mailem książkę a potem tylko odbierać cash …
    Ja tego po prostu nie rozumiem…

    0
    • Robert Drózd pisze:

      O tym już nieraz pisałem.

      1. Jak mamy PDF do druku, to nie wystarczy kilka minut w konwerterze, konieczne jest ponowne złożenie takiej książki, czym zresztą zajmują się już specjalistyczne firmy:
      http://swiatczytnikow.pl/katalog-firm-zajmujacych-sie-konwersja-e-bookow-kilka-porad/

      2. Nie zawsze wydawca ma prawa do wydawania e-booków – dotyczy to przede wszystkim wznowień książek, na które umowa była podpisywana gdy formy elektronicznej nie było. Zresztą w tym wywiadzie też to pada – czasami zagraniczni właściciele praw chcą kosmicznych sum za udzielenie licencji na e-booka.

      0
      • Tomek pisze:

        A czy nie byłoby wygodniejsze przygotowanie PDFu do druku i wersji e-bookowej na tym samym etapie?

        0
        • Ebo pisze:

          To jest po prostu kwestia eksportu do wybranego formatu z programu do składu. Nie stanowi to żadnego problemu, jedynie dopieszczenia css w epubie, czy przygotowanie zjadliwego mobi.
          Wydawcy nie robią ebooków, bo licencje są kosmicznie drogie. Tu nie chodzi o technikalia, tylko o pieniądze, jak zawsze zresztą…

          0
        • Robert Drózd pisze:

          Zgadza się – ale to że indesign ma eksport do epub też nie załatwia wszystkiego…

          0
  19. krzysiek pisze:

    Jednak w ankiecie sporządzonej przez wydawców pojęcie „Tańsza cena” jest kompromitujące.

    0
  20. mim pisze:

    Jak karol-ina zaczęłam kupować o wiele więcej książek odkąd przerzuciłam się na ebooki. Są tańsze, owszem, ale i tak wydaję na nie o wiele więcej, bo po zakupy nie muszę się nigdzie wybierać (sieć mam zwykle pod ręką), a książkę mogę zacząć czytać od razu. Jestem częścią tego rynku, który już istnieje i czeka na odkrycie przez wydawców. Potencjalna kopalnia diamentów, wystarczy to sobie tylko wyobrazić. Ale to właśnie z wyobraźnią jest problem, niestety… Wydawcy tkwią jeszcze głęboko w XX w. Może nawet w jego pierwszej połowie?

    0
  21. h. pisze:

    jak wszedzie – dopoki hajs sie zgadza nikt palcem nie kiwnie, no chyba po to zeby sobie premie przyznac raz na kwartal. tak bylo na rynku muzycznym (ten niedobry iTunes, Spotify), filmowym (Netfix), na naszym rodzimym rynku GSM (Play), nadejdzie czas i na ksiazki. jak zawsze, to musi byc ktos z zewnatrz kto nie uczestniczy w krojeniu istniejacego tortu, bo obecni gracze sa zainteresowani utrzymaniem status quo.

    0
    • Doman pisze:

      iTunes jak iTunes, ale Spotify nie jest już firmą całkiem z zewnątrz, bo udziałowcami są m. in. Sony, Warner, EMI i Universal ;)

      0
  22. Rafał pisze:

    Czy książki tradycyjne to lepszy biznes? Nie zawsze. Ja wcześniej raz na kilkanaście kupowałem i sprzedawałem po kilkanaście książek. Od czasu do czasu zdarzały się takie sytuacje, że na odsprzedaży zarabiałem!!! Np. cykl Hyperiona i Endymiona (wydawnictwo MAG) kupiłem za 160 zł a sprzedałem za 210 zł. Niektóre książki z cyklu Uczta Wyobraźni (też MAG) dały mi 100% (np. Accelerando) zysku!!!! A na innych książkach traciłem zazwyczaj od 10 do 30%. Skoro tak to ile powinien kosztować ebook? Moim zadaniem różnicę między tym co płace za nową książkę a tym co uzyskuje z jej sprzedaży. Czyli średnio wyjdzie od 5 do 10 zł.

    Pierwszy czytnik kupiłem 3 lata temu i od tego czasu i tak kupuję papierowe książki ale nie beletrystykę. Niskie ceny książek powodują podobną sytuację (u mnie) jak w przypadku gier (choć jestem raczej niedzielnym graczem) a mianowicie kupuje więcej niż czytam. Z drugiej strony z papierowymi też tak było i jest. Ale to przez to, że za dużo czasu spędzam tam gdzie można się dowiedzieć o jakieś nowej, ciekawej książce, m.in. na tej stronie :-)

    0
  23. e-booki zdobywają coraz większe grono odbiorców aczkolwiek nie sądzę aby kiedykolwiek wyparły klasyczne papierowe książki

    0

Skomentuj Tomek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.