Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Autor „Finansowego ninja” podaje liczby. Dlaczego e-booki są nieopłacalne?!

Finansowy-ninja-1

Dwa tygodnie temu przedstawiałem tutaj książkę „Finansowy ninja” Michała Szafrańskiego. Teraz już wiemy, że projekt osiągnął spory sukces. Ale zajrzyjmy za kulisy tego sukcesu.

O samej książce już pisałem, teraz skupimy się na jej procesie wydawniczym – przypomnę, że autor zdecydował się wypuścić ją własnym sumptem.

Przedsprzedaż trwa od początku lipca i tylko przez pierwszy miesiąc poszło 5 tysięcy egzemplarzy. Na to Michał tylko czekał i teraz pokazuje, jak do tego doszedł. Chyba najciekawszy był wywiad dla Spider’s Web: Jak robić duże pieniądze na self-publishingu i dlaczego e-booki muszą być drogie.

Sporo wartościowych informacji zbierzemy też z dwóch artykułów na blogu jakoszczedzacpieniadze.pl:

Na sporo pytań, które sam miałem Michałowi zadać, padła już odpowiedź. Ale tym bardziej – warto tym liczbom i argumentom się przyjrzeć.

Sprzedaż i przychody

Najpierw wyniki sprzedaży:

  • 4929 transakcji
  • 5003 sprzedane egzemplarze książki, w tym 4885 książek papierowych oraz 118 ebooków “luzem”. Uwzględniając e-booki oferowane w pakietach razem z książką całkowita liczba sprzedanych e-booków to 1822 sztuki.
  • 437 473,20 zł całkowitego przychodu ze sprzedaży.

Nieźle, co?

Pamiętamy, że książka jest dostępna w czterech pakietach, które rozkładały się następująco:

E-booki były dostępne od końca lipca, stąd dość niski udział. Ale i tak, jeśli popatrzymy na to, że 63% wybrało papier, to wcale nie jest tak, że jak sprzedajemy książkę w internecie, to e-booki będą dominowały. Najwyraźniej większości czytelników Michała e-book nie jest do niczego potrzebny.

Choć oczywiście można na to spojrzeć też z innej strony. Dopłacenie 30 złotych za e-booka to pewna decyzja – fakt, że 25% kupujących tak zrobiło, może być uznany za sukces. Choć akurat Michał przypuszczał, że pakiet ten wybierze aż 60%.

Koszty wydania

437 tysięcy przychodów brzmi fajnie, ale jeszcze są koszty.

  • Wydatki związane z przygotowaniem książki – 18200 zł. To jest m.in. projekt layoutu, okładki, skład, redakcja, korekta. Np. redakcja i korekta wyniosły 6500 zł netto. Firma eKorekta24.pl z której korzystał Szafrański brała 160 zł za redakcję arkusza wydawniczego, a za korektę 80 zł. Arkusz to 40 tysięcy znaków – a książka ma prawie 1,1 mln znaków.
  • Koszty przygotowania sklepu internetowego – 12488 zł – to m.in. szablon sklepu, poprawki do niego, wykupienie abonamentu i strona ofertowa – czyli to co widzicie na finansowyninja.pl.
  • Prowizja za płatność – 1,49% od wartości transakcji: W lipcu korzystałem z promocji dla nowego klienta tej firmy, dzięki czemu prowizja wyniosła tylko 4409,03 zł.
  • Koszty druku 10 tysięcy egzemplarzy książki – 56600 zł, średnio 5,60 zł za książkę.

Podsumowanie:

Łączna kwota kosztów to 87 309 zł. Przy obecnej sprzedaży to 17,55 zł na egzemplarz. Oczywiście z każdym sprzedanym egzemplarzem koszt jednostkowy spada. Przy sprzedaży całego nakładu wyniesie 8,73 zł na egzemplarz.

Dodatkowe koszty to:

  • 13 zł brutto za wysyłkę egzemplarzy papierowych i obsługę wysyłki. Koszty te są wliczone w cenę w okresie przedsprzedaży, później będzie doliczona osobno.
  • Darowizna na rzecz programu Pajacyk, którego Szafrański wspiera. Jedna zakupiona książka ma zapewniać jeden posiłek.

Wniosek? Przygotowanie książki kosztuje. I to dużo. W podcaście Michał wylicza, że zysk na czysto wynosił pod koniec lipca 215 tys. zł, a jeszcze nie sprzedała się połowa nakładu. Ale żeby osiągnąć takie zyski, trzeba trochę zainwestować.

Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że po co korekta, po co redakcja, wyślemy książkę do paru znajomych i pewnie wyłapią błędy. Również tutaj przypadek FN jest wyjątkowy, bo to wielka książka i dodatkowo wypełniona wykresami, tabelkami itd. Dlatego zarówno skład, jak i redakcja kosztuje więcej niż w przypadku np. powieści.

Tak czy inaczej, Michał ma powody do triumfu i bardzo śmiałych wypowiedzi na temat wydawców:

Wydawcom wydaje się, że rozdają karty na rynku wydawniczym. To nie jest już prawdą. Dzisiaj wydawcy są między młotem a kowadłem. Nie przeżyją bez autorów i bez sieci sprzedaży.

To duże sieci takie jak Empik i Matras oraz duzi dystrybutorzy rządzą tym rynkiem i świetnie „tresują” wydawców, którzy bezwiednie ulegają ich presji sprzedając towar za pół ceny, płacąc za dobrą ekspozycję książki i godząc się na długie terminy płatności. Dziś wydawcy mogą więc żerować przede wszystkim na autorach. Iść w masę, produkować setki tytułów rocznie – tylko po to, żeby zagwarantować sobie duży obrót.

W takiej gonitwie autor nie ma szansy na dobrze zrealizowaną, indywidualną promocję i na skorzystanie z know-how wydawcy. Jednocześnie wydawcy szukają przede wszystkim takich autorów, na których będą mogli dobrze pasożytować: celebrytów, blogerów, vlogerów i innych osób, których nazwisko gwarantuje sprzedaż na konkretnym poziomie. Sęk w tym, że dzisiaj rozsądny autor może świetnie żyć z książek bez wydawcy i bez tradycyjnej dystrybucji – opierając się wyłącznie na Internecie.

Temat wart szerszego ujęcia, czekam zresztą na jakąś fajną polemikę od przedstawicieli rynku wydawniczego. Marzą mi się np. Targi Książki w Krakowie i panel – po jednej stronie np. Michał i Alex (o którego publikacjach też pisałem), a po drugiej wydawcy. :-)

Dodam jednak że wg mnie, wielu tych celebrytów, blogerów, vlogerów traktuje książkę nie jako sposób na zarabianie, a jako inwestycję w swój wizerunek. Budując np. markę specjalisty od czegoś – wypada mieć własną książkę. Tak więc motywy pisania i wydawania bywają zupełnie inne.

Papier czy e-book?

Finansowy-ninja-3

W statystykach powyżej, że e-booki nie sprzedają się na razie rewelacyjnie. A na początku autor nawet nie chciał osobno takiego formatu wypuszczać w przedsprzedaży.

Dlaczego? Kluczowa wypowiedź Michała:

Jako czytelnik uwielbiam ebooki. Jako wydawca – nie jestem ich entuzjastą. Papierowa książka z ISBN objęta jest stawką VAT 5%. W efekcie sprzedając książkę np. za 49,90 zł brutto przychód netto wyniesie 47,52 zł. Ebooki muszą być jednak sprzedawane ze stawką VAT 23%.

W efekcie przy koszcie 49,90 zł brutto, przychód netto wynosi 40,57 zł. Nie oszukujmy się – 7 zł na egzemplarzu piechotą nie chodzi. Zauważ, że ta różnica spokojnie wystarcza na pokrycie samych kosztów druku książki papierowej (5,66 zł za egzemplarz) i niemalże całkowicie wystarcza na pokrycie wszystkich kosztów przygotowania i wydrukowania książki, które oszacowaliśmy na 8,73 zł.

To przy założeniu, że e-book kosztuje tyle samo co papier. A przecież naturalne jest, że e-book będzie tańszy, bo tego wymagają czytelnicy.

Uwzględniając różnice w stawkach VAT, przychód netto to odpowiednio 40,57 zł i 66,57 zł. Nawet po uwzględnieniu kosztów druku i wysyłki nadal zarabiam lepiej na książce papierowej niż ebooku.

Michał pomija tutaj kwestię elastyczności cenowej popytu – czyli znanej sprawy, że im tańszy e-book, tym więcej osób go kupi.Tyle że kupujący „Finansowego ninję” rzucili się i tak na książkę w cenie 69,90 zł i wcale nie wiadomo czy rzuciliby się bardziej, gdyby kosztowała np. 49,90 zł.

Ciekawe będą statystyki z sierpnia – ile % mogło zdecydować się na e-booka ze względu na cenę. Wiem, że jest pewna liczba osób, które niezależnie od formatu kupią ten tańszy – to np. ci, którzy przy e-bookach zawsze porównują cenę papieru z Arosa czy Allegro…

Podatek VAT i konsultacje KE

W wyjaśnieniach Michała wracamy do tematu wysokiego VAT na e-booki jako elementu hamującego rozwój rynku.

Im droższa książka – tym mniej wydawcy opłaca się ją wypuszczać jako e-book i tym bardziej robić promocje, co zresztą widzimy po niektórych wydawcach, którzy zniżki mają symboliczne.

I tu przy okazji warto wspomnieć, że Komisja Europejska ogłosiła publiczne konsultacje dotyczące zredukowania stawki VAT na publikacje elektroniczne. Jeśli znamy język angielski, warto się wypowiedzieć.

vat-komisja

Szczególnie ważne są punkty dotyczące e-booków i e-prasy. Warte uwagi jest pytanie o definicję e-booka – co zrobić, aby nie stworzyć „dziury prawnej”, przez którą jako e-booki sprzedawane będą de facto publikacje audio czy wideo…

O książce „Finansowy ninja” napiszę jeszcze raz przed zakończeniem przedsprzedaży (co nastąpi 26 sierpnia), jak będę miał już formaty czytnikowe. Przypominam, że cały projekt przedstawiałem już 31 lipca.

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

70 odpowiedzi na „Autor „Finansowego ninja” podaje liczby. Dlaczego e-booki są nieopłacalne?!

  1. emas pisze:

    „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” legalnie do pobrania za darmo.
    Niestety tylko w pdf.

    http://pamiec.pl/pa/biblioteka-cyfrowa/publikacje/16296,Slawomir-Cenckiewicz-Piotr-Gontarczyk-SB-a-Lech-Walesa-Przyczynek-do-biografii.html

    10
    • Athame pisze:

      Ktoś wie czemu nie ma EPUB? Przejrzałem książkę i oceniam na bardzo odpowiednią dla tego formatu. Parę kwestii wymaga zmian wizualnych, ale ogólny efekt byłby bardzo przyzwoity.

      Sam potrzebowałbym na przygotowanie takich plików ok. 6 tygodni, z czego 1 na indeks i minimum 3 na korektę (to jednak ponad 750 stron, a dla choćby pobieżnej korekty trzeba całość uważnie przeczytać przynajmniej dwa razy). Zakładam jednak że instytut ma całą grupę ludzi, którzy mogliby podzielić się taką pracą (np. każdy odpowiada za 25 stron) – wtedy schludny e-book można zrobić w tydzień.

      1
  2. Skylla pisze:

    Bardziej interesujący w tym wypadku jest fakt, że czytelnicy bloga rzucili się do zakupów książki „w ciemno”, czyli zanim trafiła do drukarni. Nikt jej nie czytał, nie recenzował, itp… To przypomina nieco mechanizmy zarabiania przez amerykańskich kaznodziejów :-). osobiście wątpię, aby autor bloga mógł zawrzeć w książce coś, czego wierny czytelnik bloga nie zna już z jego łamów. Cóż w końcu odkrywczego można napisać o oszczędzaniu pieniędzy i planowaniu wydatków?

    19
    • Z tym „odkrywczego” to ostrożnie, bo Michał bloga prowadzi od pewnego czasu i każdy wpis jest „odkrywczy” w pewnym sensie :)
      Więc i w książce może być coś nowego.

      Inna kwestia to to, że łatwiej jest szukać w książce niż na blogu, dla mnie to też jest jakaś wartość.

      A już komentując wpis:
      Ja wymieniłem książkę na ebooka. Nie przez cenę, napisałem, że cena może zostać, ale chcę ebooka, nie papier (z różnych pewnie względów nie mogło tak być, zwrócono mi pieniądze za papier, kupiłem samego ebooka jak już można było). Po prostu DLA MNIE lepszy jest ebook.

      2
    • Hej Skylla,

      Słucham tego „cóż odkrywczego można napisać” od mniej więcej trzech lat. Zaczęło się mniej więcej rok po rozpoczęciu pisania bloga. Wielu wieszczyło mi już koniec i to, że pod względem tematów z zakresu oszczędzania to nic więcej nie da się już napisać.

      BTW: w książce oszczędzanie to tylko jeden z elementów układanki i mała część treści. Opisuję też inne aspekty finansów osobistych: planowanie, zarabianie, optymalizację podatkową oraz wstęp do inwestowania. Proporcje są takie: około 30% to poniekąd dublowanie treści z bloga, a 70% książki to nowe treści.

      I zapewniam, że tematów nie brakuje na kolejnych kilka książek. ;-) Ale wcale mi się do nich nie pali.

      Pozdrawiam :)

      17
      • qba pisze:

        Ojej ! Michał Szafrański tu jest !
        Super niespodzianka dla wszystkich czytnikowców :-)
        To tylko dodam od siebie, pochwalę się, że podcast`u Michała słucham od samego początku.
        A teraz z utęsknieniem czekam na przesyłkę „full pakiet finansowy ninja”.
        Michał to przykład że wartościowe treści mają szansę przebicia i w końcu odnoszą trwały sukces.
        Więcej takich ludzi jak Michał a świat będzie lepszy.
        Gratuluję i dziękuję Michałowi za całokształt dla mnie to była i jest fantastyczna podróż i nauka przez świat finansów z perspektywy własnego portfela.
        Szczerze mówiąc to tego rodzaju książka chyba winna stać się swego rodzaju „lekturą obowiązkową” w szkołach.

        3
      • Michał Szafrański
        Przede wszystkim szczerze gratuluję, bo sprzedałeś w tak krótkim okresie mniej więcej tyle egzemplarzy, co ja od jesieni 2013 :-)
        Podobnie jak Ty stosowałem przejęcie pewnych wartościowych treści z bloga, choc wiekszość to nowe teksty. Nikomu to nie przeszkadzało.
        Potwierdzam tez Twoją opinię o wydawcach. Miałem taką sytuację, że pewne znane wydawnictwo chciało mnie wydać, ale po napisaniu książki stwierdziłem, że mam za dobry produkt, aby wypuścic go z ręki :-) To okazało sie bardzo dobra decyzją.
        Życzę Ci dalszych sukcesów w robieniu wartosciowych rzeczy!

        3
    • Adam pisze:

      Nie, nie rzucili się w ciemno. Dokładnie wiedzieli czego się spodziewać. Michał pisał o tym na blogu i mówił otwarcie w swoim podcaście. Przesłuchaj np. odcinek nr 80.

      Cóż można napisać odkrywczego? Z obserwacji wiem, że w dzisiejszych czasach bardzo niewiele osób ma choć minimalne pojęcie o finansach. Każda tego typu publikacja jest „odkrywcza” ;) I nawet gdyby była to wyłącznie przedrukowana zawartość bloga (a nie jest), to warto jest wesprzeć Michała w jego „misji” niesienia kaganka oświaty :)

      10
    • filka pisze:

      tak jest, to jest na zasadzie „kaznodziejstwa”,
      to jest jedna z wielu książek dla ludzi,którzy potrzebują ciągłej!!! motywacji dla osiągnięcia swojego celu,
      przeczytałam kilka artykułów Michała , Marcina Iwucia kilka lat temu i wystarczyło, zastosowałam się do ich rad i zdrowego rozsądku ;-)
      teraz ich nie czytuję ale gdy patrzę na konto, to gębusia mi się śmieje, już nie muszę pracować, itd…itp
      pozdrawiam serdecznie

      1
  3. zdzislaw pisze:

    a może warto się zastanowić co jest w „środku”? co wiemy o tym dziele? cóż, autor udostępnia 7 stron z książki, i … widzę, że „papier” zniesie wszystko – niestety.
    Przeglądając udostępnione przez autora materiały z książki prawdopodobnie (tego autor nie podaje) nie poddanej w procesie wydawniczym procesom profesjonalnej recenzji, mam wrażenie, że powiela jedynie pewne przeświadczenia i robi mi się zwyczajnie smutno na duszy.
    Do rzeczy, na str. 106-107
    http://finansowyninja.pl/finansowyninja/wp-content/uploads/2016/07/FinNinja-3-900×600.png
    czytam n.t. kredytów… „zobaczmy, jak procent składany uderza w nas, gdy to my jesteśmy winni…”, „Przy ratach stałych większość wpłat stanowią odsetki oraz odsetki od odsetek, oraz odsetki od odsetek od odsetek.” „Tak właśnie procent składany działa na naszą niekorzyść…” „nadpłacając kapitał kredytu, uniemożliwiasz odsetkom i >procentowi składanemu.<…"
    I takie rzeczy autor przekazuje swoim czytelnikom… Pytam więc, skąd ten procent SKŁADANY w kontekście przykładowego kredytu hipotecznego ze stałą ratą, kapitalizowanego miesięcznie od obecnego salda zadłużenia, w którym CAŁE skapitalizowane odsetki są spłacane w kwocie bieżących rat, również miesięcznych?
    – jeżeli spłacamy całe bieżące odsetki w racie, to jak one mają się SKŁADAĆ do kapitału (salda zadłużenia) w kolejnych miesiącach???
    Przypominam, iż pojęcie procentu składanego definiuje się jako "sposób oprocentowania wkładu pieniężnego polegający na doliczaniu narosłych w każdym okresie odsetek do kapitału, przez co powiększają one kapitał w okresie następnym powodując, że odsetki są w nim naliczane od większej kwoty".
    W przypadku kredytów kapitalizowanych i spłacanych w tych samych okresach, bez względu na to czy rata jest stała, czy zmienna, jeżeli spłacane są całe naliczone w danym okresie odsetki, nie może być mowy o SKŁADANIU procentów.

    Różnica pomiędzy kosztami w wersji stałych rat i malejących wynika jedynie z tego, iż w przypadku stałych rat spłacamy wolniej kapitał (a więc saldo zadłużenia zmniejsza się wolnej, lecz po każdej racie się zmniejsza!), a nie z powiększania kapitału w okresie następnym poprzez poprzednio naliczone odsetki… czytając więc, że "Przy ratach stałych większość wpłat stanowią odsetki oraz odsetki od odsetek, oraz odsetki od odsetek od odsetek…" robi mi się smutno…!

    Przykro, iż takie treści autor będzie utrwalał u swoich czytelników, czyniąc z nich "nindże" finansów. Opisy takie spotykam od lat wśród blogów czy "internetowych poradników finansowych". Niech tylko zacytuję Pana Marcin Bielickiego, makler papierów wartościowych, który na łamach serwisu inwestora, już w 2011 obalał podobne przeświadczenia pisząc:
    "Bardzo często oszczędzanie z wykorzystaniem procentu składanego jest porównywane z kosztem zaciąganego kredytu w kontekście wcześniejszej jego spłaty w celu zminimalizowania kosztów tego kredytu. Przy okazji często również mówi się o procencie składanym od kredytu – tym czasem nic takiego nie istnieje!"

    Mam nadzieję, iż pozostałe strony zawierają mniej smutne treści.

    Z.

    36
    • RA pisze:

      Technicznie masz rację. W tym wypadku, to jest moim zdaniem skrót myślowy. Jak by nie patrzeć, to efektem końcowym jest rodzaj % składowego. Jak to nazwiesz nie ma znaczenia, liczy się efekt i sposób zapamiętania tego przez osobę nieobeznaną z finansami.

      0
      • zdzislaw pisze:

        >W tym wypadku, to jest moim zdaniem skrót myślowy. Jak by
        >nie patrzeć, to efektem końcowym jest rodzaj % składowego.
        Nie. Finanse to rzecz ścisła… (0/1) (co innego BlogoFinanse?? :) ). Mniejsza o nazwę, lecz pisanie, iż „Przy ratach stałych większość WPŁAT stanowią odsetki oraz odsetki od odsetek, oraz odsetki od odsetek od odsetek.”, podczas gdy WPŁATY nie zawierają ani grosza „odsetki od odsetek, oraz odsetki od odsetek od odsetek” , poza w całości spłacanymi bieżącymi odsetkami i częścią spłacanego kapitału, ja nie nazwałbym skrótem myślowym.

        >liczy się efekt i sposób zapamiętania tego
        > przez osobę nieobeznaną z finansami.
        zgadzam się w 100%, „efekt i zapamiętanie” i to mnie właśnie bardzo smuci… potem wychowani na „BlogoWiedzy” ludzie wkraczają w progi szkoły średniej i pojawia się smutek u pedagogów… następnie na podstawie takiego „efektu i sposobu zapamiętania” ludzie podejmują decyzje finansowe…

        „Wogle”, czytając treść podlinkowanych tutaj stron, odnoszę wrażenie, że te wszystkie wpisy na blogach, komentarze, achy i ochy, dyskusje, „wywiady”, itp., sieją zachwyt i zajmują się tym dziełem jedynie przez pryzmat twardości okładki, maszyn drukarskich, cudowności formy, sposobu pakowania, zagiętości okładki, liczby wiernych blogoczytelników, kosztów wysyłki, papieru w drukarni, wagi, tworzenia filmików, nadkatsów, przykatów, podkastów … bez słowa o wartości merytorycznej… mam wrażenie, że kupowanie tego jest tylko po to aby „to” mieć…

        32
        • Skylla pisze:

          Jak widać to, że autor pisze po prostu nieprawdę wiernym fanom nie przeszkadza :-)

          8
        • mjm pisze:

          Ale przynajmniej kupujący mają dostęp do unikalnej „wiedzy”. ;-)

          5
        • Karol pisze:

          Smutek u pedagogów? Bo ci pedagodzy niby pytają piętnastolatków czy wiedza dlaczego nie należy brać tzw, chwilówek i innych pożyczek z tzw firm pożyczkowych? Czy istnieje jakaś edukacja w szkołach średnich z tej dziedziny? Gdyby edukacja finansowa istniała w szkołach to kilka firm pożyczkowych w PL nie osiągało by tak ogromnych obrotów, nie było by amber gold i skoków za które MY musimy płacić ich klientom.
          Lepsza blogo-wiedza która jest na czasie niż wałkowanie podręczników w szkołach przez pseudo profesorków z wiedzą z przed 20 lat.
          Kolego urwałeś się z choinki albo celowo siejesz dyskredytację.

          2
          • Skylla pisze:

            Myślę, że ludzie nie korzystają z chwilówek bo są debilami, ale po prostu dlatego, że nie mają innego wyjścia, bo mają zbyt małe lub nieudokumentowane dochody, aby dostać kredyt z banku. Nawet niedouczony licealista potrafi porównać kwotę którą pożyczył z kwotą, którą będzie musiał oddać i nie wymaga to raczej lektury żadnych finansowych poradników.

            4
      • Skylla pisze:

        To niech autor napisze po prostu, że im krócej spłacamy kredyt tym raty są wyższe, ale suma zapłaconych odsetek niższa, a nie konfabuluje, że spłacamy jakieś odsetki od odsetek.

        8
    • piotr pisze:

      Uwielbiam finansistów z ich rozbudowanymi, niezrozumiałymi definicjami dopisanymi do prostej arytmetyki.

      4
  4. Magdalaena pisze:

    Dla mnie dużo ważniejsze i ciekawsze są książki beletrystyczne. A tam chyba dużo trudniej prowadzić samodzielną sprzedaż czy wydawnictwo (no chyba że już jest się popularnym autorem).

    7
  5. keiran pisze:

    Dlaczego e-booki sie nie oplacaja? Sprzedajac ksiazki (lub gry czy filmy w okladce ksiazkowej) mamy 5% VAT od sprzedazy, przy wiekszosci kosztów mamy 23%. Więc przy koszcie jednostkowym od ok. 25% w górę ceny jednostkowej (2,5 na każde 10zł) wychodzą nam zwroty VAT jako sprzedawcy. To jest patologia systemu różnych stawek.

    0
  6. Borygo pisze:

    Sukces finansowy naprawdę fajny, ale bierze się z tego, że książka jest dość droga (papier 69,90pln) i jako dodatek był sprzedawany kurs (130pln). Gdyby cena książki była niższa o 10pln (do takiej mniej więcej średniej ceny innych książek) i nie było kursu jako dodatku to zysk byłby mniejszy o ok 100 tyś pln. Nadal jest on imponujący i zasłużony, a jeszcze nie cały nakład został sprzedany. Pomijam sprawę popularności autora i tego, że na te 5000 sprzedanych egzemplarzy musiał się napracować na swoim blogu.

    Panie Michale czy koszty składu książki podane wcześniej uwzględniały również skład ebooka, czy za przygotowanie jego musiał Pan płacić oddzielnie (dodatkowo)? No i oczywiście jeśli były oddzielne to ile wynosiły.

    1
  7. zipper pisze:

    >Wystaw ebooka za 50 zł za książkę z dziedziny, w której chodzi o oszczędzanie pieniędzy
    >dziw się, że się nie sprzedaje

    To, co jednak daje naprawdę duże powody do optymizmu to fakt i dowód, że self publishing może być dla autora bardzo opłacalny. Może kilka znanych nazwisk też pójdzie tą drogą? (Pewnie nie)

    6
  8. Bartosz Bilicki pisze:

    Dzieki za link do ankiety EU. Wypełniłem i zachęcam do tego każdego e-bookowca z podstawową znajomoscią angielskiego. Inwestycja czasowa=5 minut a może coś zmienimy.

    Ebook ma praktycznie zerowe koszty za egzemtlarz (odpada przesyłka, przechowywanie, druk). Powinien być równie przyjazny dla wydawców/autorów co dla czytelników, ale niestety z powodu prawa/podatków jak widać ebook autorom mało się opłaca.

    Fajnie ze ebook wyszedł czas temu. Mam w to swój wkład (mam nadzieję) zostawiłem komentarz na blogu Michała jakis temu.

    Teraz czekam na kolejny logiczny krok-darmowego sampla ebooka. Nie musi byc Amazonowe 10% -ale chciałbym np pełny spis treści (ze śródtytułami) i kawałek jakiegoś rozdziału (niekoniecznie pierwszego). Mówię o samplu w postaci pdf/mobi/epub a nie obrazkach jpg.
    Samplu do komfortowej lektury na czytniku- który przy okazji pozwoli sprawdzić czy tabele, wykresy są zrobione dobrze pod względem przyjazności czytania na 6-calowym ekranie czytnika.

    Amazon pod tym względem rozpieszcza, a polskie księgarnie ebookowe mu dorównują. Każda książka ma demo i koniec. Rutynowo czytam dema książek którymi jestem nawet pobieżnie zainteresowany. Dla mnie to lepsze niż recenzje.

    16
    • Skylla pisze:

      Też myślę, że powinna być dostępna taka próbka ebooka. Wiemy dobrze, że niełatwo zrobić dobrego ebooka z książki, która zawiera grafiki, tabele itp. A cena ebooka jest niemała – 50zł.

      4
  9. rockatansky pisze:

    50zł za coś takigo? Nie kupiłbym nawet w promocji za 10. Uwielbiam tych wszystkich guru od finansów i oszczędzania którzy pojęcia o świecie nie mają. Za 50zł polecam kupić pół uncji srebra :)

    11
    • kanis pisze:

      Niektórzy nie mają, niektórzy mają pojęcie. Autor chyba nie robiłby z siebie idioty gdyby nie wiedział o czym pisze, a że do ludzi ubogich być może nie należy to już inna sprawa. Wiadomo, jak się ma więcej pieniędzy to łatwiej jest coś zaoszczędzić.

      2
    • Adam pisze:

      Ale zdajesz sobie sprawę, że dając tego typu radę, perfekcyjnie wpisujesz się właśnie w wyśmiewaną przez siebie „personę”? ;)

      6
  10. Qfwfq pisze:

    Z innej beczki: kto wie gdzie można kupić naklejki (skórki) w kolorze białym? Do kindle’a voyage’a? :) Szukałem – nie widziałem. Pomoc mile widziana.

    0
  11. Paweł pisze:

    Self-publishing jest fajny, ale… dotyczy tylko i wyłącznie self-wydawców ze zbudowaną bardzo dużą społecznością. To podstawowy warunek sukcesu. Zbuduj dziesiątki i setki tysięcy prawdziwych followersów a potem sprzedawaj co chcesz.

    3
  12. kanis pisze:

    Ebooki mają tę zaletę, że dla kogoś kto mieszka za granicą zakup polskojęzycznej książki to kwestia paru minut. Niektóre polskie księgarnie za granicą, jeżeli książka jest popularna, skupują trochę egzemplarzy. Ale takich księgarni nie jest za wiele i nie wszędzie one są. A Polacy rozsiani są przecież po całym świecie. Dlatego dla kogoś, kto mieszka np. w Australii czy innym odległy kraju ebook jest jak zbawienie.

    7
  13. piotr pisze:

    Czytam JOP na bieżąco i z tego co kojarzę nigdy (tzn. w momencie publikacji wpisu) do czasu pierwszych podsumowań nie pojawił się tam komunikat, że ebooki dostępne są w przedsprzedaży. Początkowo wręcz Michał Szafrański pisał o rozpoczęciu sprzedaży ebooka dopiero w momencie premiery. Trudno liczyć na wyniki jak nikt o tym nie wie.

    A po zdaniu na blogu JOP
    >Z kolei marża na samych e-bookach jest żenująco niska.
    odnoszę wrażenie, że autor nabywców ebooków traktuje jak złodziei okradających go z marży.

    6
    • Skylla pisze:

      Marża jest tylko pozornie niska. Proszę zauważyć, że w przypadku ebooka nie ma żadnego ryzyka związanego z ilością sprzedanych egzemplarzy. W przypadku papieru nietrudno zostać z tysiącami niesprzedanych egzemplarzy. Nie bez powodu autor rozpoczął przedsprzedaż przed oddaniem książki do druku, aby zminimalizować to ryzyko. Jednak coś takiego może zrobić tylko posiadacz tysięcy fanów, nie jest to więc przykład w pełni reprezentatywny.

      11
  14. Moreni pisze:

    Akurat dla autora tej ksiązki selfpublishing (nie vanity, co warto podkreślić) był jedyną rozsądną opcją. Miał już ogromną bazę potencjalnych czytelników – czyli czytelników bloga liczonych w setkach tysięcy i nawet jeśli tylko 1% z nich zdecydowałby się na zakup książki, to i tak byłby to nakład większy niż przeciętna powieść debiutancka. Poza tym jest to poradnik, a te z zasady sprzedają się lepiej niż, powiedzmy, proza.

    Tak więc zdanie „Sęk w tym, że dzisiaj rozsądny autor może świetnie żyć z książek bez wydawcy i bez tradycyjnej dystrybucji – opierając się wyłącznie na Internecie.” jest prawdziwe dla niewielkiego procenta autorów, czyli tych, którzy już sobie wyrobili markę czy to stricte literacką, czy to w jakiejś innej dziedzinie, w której teraz wydają książkę. Jeśli nie spełniasz tego warunku, to cóż, nawet gdybyś napisał książkę fenomenalną, to sam jej nie sprzedasz.

    18
    • sdf pisze:

      Napisałaś w zasadzie wszystko to, co ja chciałem napisać.

      Zostało mi tylko dopisać, że dla mnie książki papierowe nie istnieją, bez względu na to czy ebooki są dla kogoś opłacalne czy nie (mnie jako klienta to zupełnie nie interesuje). Wolałbym chyba nawet zeskanować książkę i przerobić na czytnik niż czytać ją w papierze.

      7
  15. Marcepan pisze:

    Koszt druku to 5,60 zł za książkę. Koszt wysyłki to 13 zł. Koszt magazynowania przyjmijmy jako 1,40 zł. Ten sposób wskazuje że wydanie książki papierowej w cenie niższej lub niewiele wyższej niż 20 zł jest pozbawione sensu i powinien istnieć jedynie ebook.

    0
    • FortArt pisze:

      Zwróć uwagę, że on liczy koszty druku na sztukę wydrukowaną, nie na sprzedaną. A przecież część nakładu może się nie sprzedać. Licząc tylko sprzedane egzemplarze koszt druku to 11,59, nie 5,60.

      1
    • Doman pisze:

      1. Zbytnio upraszczasz. Koszty „przygotowawcze” spadają wraz ze wzrostem nakładu, inny będzie ich udział przy nakładzie 5 tys inny przy 20 tysiącach.
      2. Tutaj masz wyliczoną wysyłkę indywidualna do każdego klienta. W przypadku tradycyjnych sieci sprzedaży koszt będzie inny, a księgarnie wysyłkowe raczej doliczają koszty wysyłki niezależnie.

      0
  16. FortArt pisze:

    Z 86 tysięcy kosztów aż 56 tysięcy to koszt druku. Czyli 30 079 zł to koszty wspólne ebooków i papierowych. 27,17 % sprzedanych egzemplarzy to ebooki, 72,83% książki papierowe zatem na ebooki przypada z kosztów wspólnych 8342,30 zł, a na papier 22 366,70.
    Zatem jednostkowy koszt ebooka wyniósł 4,58 zł, a książki papierowej 16,17 zł.

    Nawet po doliczeniu VATtu i zysku, nie ma żadnego powodu uznawać ebooki za droższe lub nieopłacalne. Koszt książki papierowej wyszedł 3,5 raza większy niż ebooka.

    Ta proporcja byłaby jeszcze bardziej drastyczna, gdyby odliczyć zbędne koszty (np własny sklep internetowy).

    6
    • Doman pisze:

      Akurat z tym sklepem internetowym to akurat była dobra decyzja. Zauważ, że już teraz ten koszt rozkłada się do ok 2,50 zł na sztukę, 3,37 zł jeżeli dodasz prowizję za płatności. Allegro w dziale książki ma 5% prowizji, myślę, że dowolna gotowa księgarnia sporo więcej.

      Aczkolwiek jest to dodatkowy wydatek na start i mimo wszystko dodatkowe ryzyko, jeżeli cały projekt okazałby się klapą.

      1
    • Bartek Danowski pisze:

      Nie możesz tego tak liczyć. Pewne koszty są stałe bez względu na format. Projekt okładki, korekty, skład. Jeżeli nie będzie druku to te koszty i tak zostaną i spadną w całości na ebooka.

      0
  17. Doman pisze:

    Osobny komentarz, bo chciałem się jeszcze odnieść do konsultacji społecznych, a w szczególności pytania o potencjalną lukę i podczepianie pod definicję e-booka dziwnych rzeczy wcelu obchodzenia VAT-u. Z tego co się orientuję, to u nas luka już jest tak czy inaczej, i te wszystkie „kolekcje filmowe” są sprzedawane jako prasa z 8% podatkiem. Co by tam ta Unia nie wymyśliła, sytuacji raczej nie pogorszy.

    3
    • Jureq pisze:

      Za to nieco zaskakuje, że nie ma tam pytań związanych z rozróżnieniem między sprzedażą i wypożyczeniem e-booka. Czyli mówiąc inaczej między „sklepem” i „biblioteką” lub między e-bookiem „bez DRM” i „z DRM”. Nam w Polsce obecnie wydaje się oczywistym. że DRM praktycznie nie istnieje, ale nie zawsze tak musi być. Powstanie europejskiego prawa dotyczącego e-booków może w tej dziedzinie naszą sytuację skomplikować, jeśli duże korporacje wydawnicze postanowią przy okazji dodatkowo zabezpieczyć swoje interesy. Więc może wypełniając ankietę warto podkreślać, że nowe przepisy muszą wydawnictwa bez DRM raczej promować niż dyskryminować.

      1
  18. Olo pisze:

    Dla mnie ebook zawierający wykresy i tabelki nie jest szczęśliwą formą – musiałbym go czytać na komputerze, nie na czytniku, a to jest beznadziejne przy takiej objętości ksiązki. W tym przypadku mały popyt na ebooki jest całkiem uzasadniony. Natomiast w przypadku beletrystyki mam duzo mniejsze opory – tu dużo niższa cena ebooka może rzeczywiście przełożyć się na duzo większy zbyt tej formy książki.

    4
    • Athame pisze:

      Akurat wykresy i tabelki dobrze wyglądają na Kindle (w formatach KF8 i KFX). Na innych czytnikach niekoniecznie. Problematyczny jest tylko czasami brak koloru, ale każdy zdaje sobie z tego sprawę i może przygotować grafiki tak, by były czytelne w odcieniach szarości.

      1
  19. Robert
    Piszesz: „Marzą mi się np. Targi Książki w Krakowie i panel – po jednej stronie np. Michał i Alex (o którego publikacjach też pisałem), a po drugiej wydawcy. :-)”
    Na mnie możesz liczyć, muszę tylko odpowiednio wczesniej wiedzieć.
    Pozdrawiam
    Alex

    1
  20. Bartek Danowski pisze:

    A to może ja od siebie dodam kilka groszy. Od 16 lat mam jednego wydawcę i kilka napisanych książek. Rynek się mocno zmienił i to nie podlega dyskusji. Wiele rzeczy o których wspomina Michał jest prawdą. Co więcej wydawcy nawet się z tym nie kryją.

    Prawdą jest też to, że dzisiaj pisać może każdy, sprzedawać niby też. Jednak nie każdy jest Michałem i ma poczytanego bloga lub inny sensowny kanał dotarcia do potencjalnych klientów. Niestety nie wystarczy napisać jednej czy dwóch książek, założyć bloga, profil na FB albo kanał na YouTube i sprzedać kilka tysięcy książek. Pomijam kwestię inwestycji w druk. Michał podał swoje koszty i mało to nie jest. Raczej nie znajdziemy wielu początkujących autorów mogących sobie pozwolić na inwestycje na poziomie 90 tys zł.

    Dzisiaj realnym problemem jest kanał sprzedaży i jeżeli ktoś nie ma zaplecza jak Michał może zapomnieć o sukcesie. Paradoksalnie taki autor/wydawca jeżeli uzna, że chce być wydawcą i współpracować z sieciami wpadnie w te same mechanizmy jak profesjonalni wydawcy.

    Duży wydawca nadal ma przewagę nad autorem/wydawcą bo jednak ma rozbudowane kanały sprzedażowe. Dla autorów bez kanałów sprzedaży lepszym rozwiązanie jest kilkanaście procent od sprzedaży za pośrednictwem wydawcy. Mogą liczyć na sprzedaż kilku tysięcy sztuk. Jeżeli to samo będą robić sami bez własnych kanałów to może uda mi się sprzedać 100 sztuk. Dla mnie kilkanaście procent od kilku tysięcy nakładu to więcej niż 70% od kilkuset sztuk nakładu.

    9
    • aki pisze:

      To ja jeszcze dodam, że w przypadku Bartka mówimy o nakładach sześciocyfrowych…

      5
    • Doman pisze:

      Podobnie jest z twierdzeniem, że wydawcy są uzależnieni od autorów i sami o nich walczą. To prawda jeżeli mówimy o autorach z nazwiskiem, które przyciągnie czytelników. A trzeba zdawać sobie sprawę, że dowolny celebryta z telewizji nakręci bez machnięcia ręką większą sprzedaż niż nominacja do Nike. Jeżeli chodzi o szarych autorów prozy, to cały czas jest więcej ludzi chcących pisać niż to potem czytać. Może nie w wartościach bezwzględnych, ale takich, żeby wydanie tych książek miało ekonomiczny sens.

      2
  21. isaak pisze:

    Książka bardzo droga, ale nic nie zmienia tego że wydanie książki kosztuje około 8zł przy książkach w cenie około 30zł te koszty nie będą o wiele niższe więc tam wydanie ebooka ma o wiele większy sens, poza tym przy wydaniu książki papierowej koszt wydania ebooka nie jest wielki bo wszystko już jest gotowe, zdziwiła mnie proporcja sprzedaży książek do ebooków, ale czego autor się spodziewa opuszczając największe sklepy.

    0
    • Borygo pisze:

      W tym wypadku autor przy pisaniu książki korzystał z programu Scrivener który generuje też ebooka. Ebook więc jest wartością dodaną która daje mu dodatkowy zysk. Koszt przygotowania treści przejęła książka papierowa. Duża różnica w proporcjach sprzedaży wersji elektronicznej i papierowej wzięła się z tego, że ebook wszedł do oferty później (od końca lipca, a papier od początku lipca).

      0
      • Athame pisze:

        Oczywiście trafione w sedno – e-bok wychodzi blisko miesiąc po wersji papierowej i zdziwienie (dziwi mnie to zdziwienie), że nie ma wysokiego zainteresowania. Do tego cena też raczej niepromocyjna.

        2
  22. Bartek Danowski pisze:

    @Borygo w myśl tego co napisałeś ebook powinien być gratis. Koszt jego przygotowania przejął druk…

    0
    • Borygo pisze:

      To by było dobre, ale tak dobrze to nie jest. Autor początkowo nie planował wydawania ebooka. Jako, że książkę pisał w programie który generuje wersję elektroniczną (i nie trzeba za zrobienie ebooka nikomu dodatkowo płacić), to ta wersja autora nie kosztowała nic w przygotowaniu. Koszty korekty itp. poniósł przy papierze. A jako produkt dodany do pakietu, bądź sprzedany oddzielnie przynosi dodatkowy zysk (podobnie jak kurs). Koszty z nim związane to koszty obsługi sklepu internetowego i płatności (ale odchodzą koszty przesyłki, które w przedsprzedaży ponosi autor).
      Gdyby ebooka wydawał bez papieru, to oczywiście koszty korekty, okładki itp. przypadły by na wersję elektroniczną.
      Z bloga wiem, że wersje papierowe prawie się sprzedały i autor rozważa dodruk. Ebooków mu nie zabraknie i nie kosztują go już praktycznie nic.

      0
  23. Kondrart pisze:

    Dzięki tej książce udało mi się zyskać miedzy 69,90 a 199,90 PLN. Może nie jest to wielki zysk, ale jednak jest.

    4
    • Ciekawe ile ja zyskałem nie korzystając z tutejszych, codziennych promocji :)

      P.S. Czytam właśnie „Listy moralne do Lucyliusza” Seneki (z biblioteki) i w jednym z pierwszych listów jest taki cytat:

      „Jakaż więc jest miara bogactwa?” – pytasz. Pierwsza – mieć to, co niezbędne; następna – mieć to, co jest wystarczające.

      3
  24. Rumcajs pisze:

    Dawno temu trafiłem na blog Autora i bardzo szybko uciekłem widząc poziom wpisów, ale dla kompletnych laików to wystarczy. Spodziewałbym się, że poziom z czasem wzrośnie, ale jak widzę po komentarzach wytykających błędy w książce niewiele się zmieniło.

    2
    • Gregrex pisze:

      Nie czarujmy się – albo coś jest wartościowe albo masowe.
      Żeby nie było że hejtuje – nie znam tego bloga, więc napiszę tak: skoro jest masowe oznacza to że (nawet jeśli) Autor posiada wiedzę to musi pisać prosto ba! nawet z uproszczeniami które są już wprost błędami, inaczej ludność nie załapie, nie polubi itp.
      ///
      95% społeczeństwa to kompletni idioci finansowi (80% ogółu społeczeństwa to ćwierćgłówki globalne (tępi ogólnie) a 15% to ci którzy są np dobrymi w jakiejś dziedzinie np są dobrymi fizykami, geodetami, lekarzami itd ale na ekonomii i finansach nie wyznają się za grosz) zatem na pewno jest popyt na tego typu „poradniki” jeśli tylko ktoś potrafi pisać prosto. Sensowniejsze książki nie mają szans przebicia bo już na starcie mogą dotrzeć do max 5%

      2
  25. magneto pisze:

    tak czy inaczej nakład książki drukowanej został wyczerpany na kilka dni przez premierą.

    1
  26. Tomek pisze:

    Robert, możesz sprawdzić, dlaczego nie docierają ebooki? Miały być 26 sierpnia i do dziś nie ma żadnych wiadomości? To, że nakład drukowany się wyczerpał mogę zrozumieć, ale nakład ebooków też?

    0

Skomentuj sdf Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.