Za drogo? Ustaw alerty cenowe na e-booki i kupuj taniej!

Amazon uruchamia księgarnię stacjonarną. I co z tego?

amazon-books-gora

Na początku listopada Amazon ogłosił uruchomienie pierwszej swojej księgarni stacjonarnej – w Seattle, w dzielnicy University Village.

Amazon Books, bo taką nazwę nosi księgarnia, jest nietypowa pod paroma względami.

Wybrano kilka tysięcy książek, które mają ocenę wyższą niż 4 na 5. Większość wystawiona jest tak, że widzimy ich okładki. Wyróżnione są też oceny ze sklepu Amazonu i fragmenty pojedynczych recenzji. Jest możliwość dodania książki do swojej listy życzeń, albo zakupu w formie e-booka. Mamy podział na różne kategorie „utylitarne” – np. nie książki o grach, tylko prezenty dla graczy. Nie książki młodzieżowe – ale prezenty dla nastolatków.

amazon-books-gifts

amazon-books-reviews

Jak przeczytamy w informacji prasowej na stronie:

Amazon Books is a store without walls – there are thousands of books available in store and millions more available at Amazon.com. Walk out of the store with a book; lighten your load and buy it online (Prime customers, of course, won’t pay for shipping); buy an eBook for your Kindle; or add a product to your Amazon Wish List, so someone else can buy it.

At Amazon Books, you can also test drive Amazon’s devices. Products across our Kindle, Echo, Fire TV, and Fire Tablet series are available for you to explore, and Amazon device experts will be on hand to answer questions and to show the products in action.

Tak więc sklep ma de facto przyciągać ludzi do strony amazon.com i pokazywać jedność różnych form czytania. Co ciekawe – czytniki Kindle Paperwhite są rozstawione w różnych miejscach sklepu między książkami, tak jakby jego twórcy chcieli podkreślić, że każdą książkę możemy mieć w formie fizycznej, albo na czytniku.

Nie mam wątpliwości, że to przede wszystkim wydarzenie marketingowe. Jako księgarnia nie sprawdza się zresztą idealnie. Jak donosi jeden z pierwszych klientów, przejścia są wąskie i ciężko się minąć, szczególnie jeśli na te okładki chcemy popatrzeć z pewnej odległości.

Samo uruchomienie sklepu stacjonarnego przez sklep internetowy nie jest żadną innowacją. Czemuś takiemu miały służyć np. punkty odbioru Merlina otwarte parę lat temu. Poza możliwością odebrania paczki ze sklepu mieliśmy wystawkę najpopularniejszych książek z księgarni, które można było tam też kupić. W punkcie na ul. Waryńskiego w Warszawie, gdzie zwykle odbierałem swoje zakupy szybko zrezygnowano z tego w okolicy świąt – bo wtedy całą powierzchnię wypełniały paczki do odebrania.

Triumf papieru?

Najzabawniejsze jest jednak to, jakie wnioski z tego sklepu wyciągają dziennikarze.

Zuzanna Ziomecka, redaktorka Wysokich Obcasów, publikuje artykuł o jednoznacznym tytule: Triumf papieru. Amazon otworzył fizyczną księgarnię. Niech żyją zwykłe książki!

Czytamy w nim m.in.

Gdy Amazon – pionier na rynku czytników książek i kolos, który zarobił najwięcej na sprzedaży e-booków – nagle robi kroczek w tył, to coś znaczy. A zrobił go dziś rano, otwierając w Seattle swoją pierwszą fizyczną księgarni […]

Czy to początek powrotu papierowych książek do łask?

Moim zdaniem – tak.

Przez moment było groźnie. Kindle pojawił się na rynku w 2007 roku, a dwa lata później już nie dał się ignorować. Zachwyt nad pojemnością i lekkością urządzenia z ekranem, który nie męczył oczu, chwycił nas, czytających, zbiorowo za serca. Osobiście najbardziej ucieszyła mnie możliwość ściągania książek o każdej porze dnia i nocy. Z wanny. Po kilku sekundach od wybrania nowa książka była ściągnięta. Wystarczyło dolać ciepłej wody prawą stopą i można było tak leżeć w bąbelkach, i czytać do wiosny.

Choć przez jakiś czas fascynacja nową technologią dystrybucji i podawania książek urzekła wielu z nas, po kilku latach nastąpiła stagnacja.

I konkluzja:

Coraz więcej z nas, wczesnych miłośników e-booków, wraca do książek papierowych, znajdując miejsce na te elektroniczne głównie podczas podróży.

W zasadzie dobrze skomentował ten artykuł Michał Olszewski na Facebooku:

Papertardyzm to jedno z najśmieszniejszych zaburzeń percepcji rzeczywistości: Amazon otwiera pojedynczy eksperymentalny showroom/punkt zbierania danych o zachowaniach klientów a Ziomecka ogłasza upadek ebooków i triumf drukowania na martwych drzewach

W artykule Ziomeckiej mamy bowiem pomieszanie dwóch rzeczy – własnego rozczarowania e-bookami i wyciągania wniosków z pojedynczej akcji marketingowej. Jest to po prostu dorabianie teorii do osobistego doświadczenia.

Rozczarowania osobiście nie podzielam. Wygoda posiadania całej biblioteczki na jednym czytniku i dostęp do dziesiątek książek jednocześnie wygrywa, wygrywa też sam proces czytania – mi w książkach papierowych naprawdę już brakuje i możliwości regulacji wyglądu tekstu i słownika (gdy czytam po angielsku) i oświetlenia.

Owszem, książki papierowe wciąż kupuję – i może kiedyś nadejdzie ten moment, gdy zafunduję sobie piękną wiktoriańską bibliotekę, zakupię wygodny fotel i będę spędzał wieczory na czytaniu i wąchaniu. Na razie jednak preferuję formę elektroniczną.

Nie bardzo rozumiem o co Ziomeckiej chodzi, gdy pisze o stagnacji rozwoju czytników:

A raczej wiem, że od wielu lat w doświadczeniu użytkowników czytników e-booków nie stało się nic istotnego, co pozwoliłoby nam rozkochiwać się w e-bookach tak, jak robiliśmy to od dziecka z ich papierowymi przodkami.

Przecież czytnik z e-papierem ma właśnie imitować książkę papierową i jak najbardziej przybliżać nam treść. Rozumiem że forma książki sama w sobie może być dziełem sztuki i jako takiej, forma elektroniczna nigdy nie zastąpi. Takie mam na półce i takie będę kupował. Podobnie jak słuchając głównie muzyki cyfrowej, nadal kupuję kolekcjonerskie wydania CD (a i powoli przymierzam się do winyli, choć boję się efektu tej decyzji dla swojego portfela).

Ale w przypadku 90% literatury pięknej mamy po prostu kartki papieru tak czy inaczej zaprojektowane przez wydawcę. W naszej głowie jest treść, w głowie autora i na jego komputerze też była sama treść. Czytnik jest zatem de facto powrotem do korzeni.

OK – też wychodzi, że dorabiam teorię, tym razem do swoich doświadczeń. :-)

Popularne bo drogie, drogie bo niepopularne

Od tego samego wydarzenia wychodzi artykuł Krzysztofa Majdana w Dzienniku Gazecie Prawnej z 5 listopada: Amazon otworzył tradycyjną księgarnię. E-czytanie tylko dla pasjonatów (całość dostępna tylko dla zalogowanych). Autor na szczęście zauważa, ze księgarnia to bardziej chwyt marketingowy niż biznesowy.

Krzysztof Majdan pisze o niszowości polskiego rynku:

Rozwój branży hamuje kilka czynników, np. niechęć do czytania. Biblioteka Narodowa podaje, że w 2014 r. 19 mln Polaków nie zajrzało do książki, a aż 5,4 mln nie ma żadnej książki w domu.

Specyfika e-książek polega na tym, że trzeba się do nich przekonać. Małe, kieszonkowe urządzenie, brak kontaktu z papierem, brak słynnego „zapachu druku” to największe przeszkody. Skoro ktoś nie sięga po tradycyjną książkę, trudno wymagać, by z miejsca zaczął czytać elektroniczne wersje.

Mamy też narzekania na ceny e-booków i wypowiedź Pawła Horbaczewskiego z Arta Tech, który wysokie ceny wyjaśnia VAT-em 23%, ale przede wszystkim specyfiką rozliczeń między wydawcą i autorem.

– W przypadku wyłącznej licencji na dany rynek na każdy wariant należy wpłacić niemałą zaliczkę. Teraz dodajmy do tego, że rynek e-booków to ok. 3 proc. rynku książki.

Zatem wydawca, ustalając ceny, musi brać pod uwagę, że na każdy tysiąc papierowych egzemplarzy sprzeda 30 e-książek – przekonuje Horbaczewski. Dodaje, że zaliczki, jakie musi wpłacić na obie formy publikacji, są podobne. I wskazuje na błędne koło. – E-książki są drogie, bo nie są zjawiskiem masowym. A nie są popularne, bo są drogie – kwituje.

To chyba ciekawsze niż felieton z Wysokich Obcasów, bo pokazuje realny problem.

Na końcu ankieta. Pytania tendencyjne, ale i tendencyjnie dobrana grupa docelowa – jak ktoś porzucił e-booki, to i na tego bloga pewnie nie zagląda. :-)

Czy po okresie fascynacji e-bookami wracasz do książek papierowych?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

Czytaj dalej:

Artykuł był przydatny? Jeśli tak, zobacz 6 sposobów, na jakie możesz wspomóc Świat Czytników. Dziękuję!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Książki na czytniki i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Hosting: Zenbox

70 odpowiedzi na „Amazon uruchamia księgarnię stacjonarną. I co z tego?

  1. Marcepan pisze:

    Pewnie było: Np. na amazon.com można zakupić perfumy Paper Passion Perfume lub świece zapachowe Book-Scented, specjalna mieszanka zapachu papieru i farby drukarskiej. niepowtarzalny zapach świeżo zakupionej książki za każdym razem! Aż dziwne że w kindlu nie ma funkcji spryskiwacza ;-)

    0
  2. golem14 pisze:

    Jak widzę (kiepskie) książki papierowe to mi się zawsze przypomina scena z „Dnia Świra”, w której Adaś Miauczyński czyta gazetę:
    „Boli mnie, gdy wyrzucam dodatki z gazety, widząc oczami myśli padające lasy. „Dom” wyrzucam – dąb pada. „Turystykę” – lipa. „Komunikaty” – świerki jak zimowe kwiaty. „Auto-moto” – jak maszty upadają sosny. „Supermarket” – to modrzew, klon – „Nieruchomości”. „Mój Komputer” – i buk się korzeniem nakrywa. A z każdym precz dodatkiem ich żywicą krwawię.” (Źródło: Wikicytaty).
    Dziś w sobotę u nas osiedlowym rynku stoi „bukinista”. Znamy się, wiele papieru u Niego kupiłem. Książki sprzedaje za grosze, cały magazyn ma tego, trochę tylko przywozi na rynek. Kiedyś PRL-owskie „białe kruki” chodzą po parę (naście) złotych (np. „Raz do roku w Skiroławkach”, seria ceramowska PIW, seria Omega itp.). Trudno to sprzedać choć ma to jakąś wartość kulturową. Sam nie mogę gromadzić takich rzeczy w żelbetowym M2, trzeba ostrożnie wybierać. Obok tego pulpa wydawnicza „Rambo ostatnia krew” , Harlequiny – „dąb pada i jesion i modrzew”.
    Dziś sobie też pogadaliśmy. On, choć „analogowy”, dobrze wie, iż większość tych książek to rzeczy, które przeczyta się raz w życiu – „RAZ W ŻYCIU” a jakieś drzewo straciło swoje by chłam dostarczyć do rąk czytelnika. Z punktu widzenia wydawców i obrońców papieru sprawa wygląda dobrze – jest druk, jest sprzedaż. Z drugiej strony jest ścięty las i jest makulatura z niesprzedanych pozycji. Zastanówmy się nad tym broniąc tradycyjnej książki.
    Myślę, że czas odmitologizować „książkę”, że czas na to by cenny surowiec jakim jest papier przeznaczany był na wartościowe pozycje. Sam używam Kindla i przeczytałem na nim sporo beletrystki, rzeczy bez obrazków, zdjęć i czasami o kiepskiej jakości literackiej. Wydawcy powinni się z tym pogodzić, że nie każde „dzieło” zasługuje na ścięcie drzewa.
    Powrót Amazonu do papieru to byłby krok do tyłu ale pewnie jest to, jak pisze Robert – akcja marketingowa.
    BTW. Tak sobie myślę, że za paręnaście lat większość książek wydawana będzie w formie e-booków a papier drukowany będzie tylko na życzenie.

    0
    • MJ pisze:

      Mialem na czytniku ostatnio kilka ksiazek (w Kindle Unlimited…. :) po usunieciu ktorych bylem z siebie dumny. Dumny z tego ze nikt nie musial tego drukowac, zaden TIR nie musial mi tego dowozic i dalej zanieczyszczac srodowisko. Dodatkowo zadna smieciarka nie musiala odwozic ksiazki zeby skonczyc jako papier toaletowy.

      Dzieki czytnikom pisanie jest bardziej dostepne, egalitarne i powoduje mniejsze zagrozenie dla srodowiska :)

      0
    • sl0n pisze:

      Oddawanie książek na makulaturę brzmi dosyć boleśnie, bez względu na ich zawartość, ale może jest to jakiś sposób, by pozbyć się z obiegu właśnie tych bezwartościowych tekstów. Z drugiej strony jeden hektar konopi przemysłowych dostarcza tyle masy papierowej, co 4 hektary lasu, więc może należałoby poszukać alternatyw bezpieczniejszych dla środowiska. Jeśli zaś wierzyć National Geographic, żeby zaspokoić dzienne zapotrzebowanie ludzkości na papier toaletowy, należy ściąć 27 tys. drzew. A w Polsce, pomimo intensywnej gospodarki leśnej, powierzchnia lasów wzrasta. Pomijając fakt, że informacje takie można znaleźć w internecie i ich rzetelność pozostaje pod znakiem zapytania, temat jest dosyć złożony, delikatnie mówiąc :)

      0
    • Dumeras pisze:

      Jakiś czas temu zastanawiałem się, kiedy rynek książki dojdzie do stanu jak rynek gier komputerowych. Idziemy do sklepu, kupujemy pudełko, ładne kolorowe, a w środku tylko kod do gry, którą trzeba pobrać z neta.
      Idę do księgarni, bo lubię, bo jest w CH, oglądam sobie okładki, nawet na jakąś się zdecyduję, kupuję – dostaję okładkę a w środku kod, który wklepuje w czytniku.
      A jak coś mi się bardzo spodobało, to zamawiam wersję papierową – druk na zlecenie specjalne, indywidualny, można wybrać jeden z kilku wariantów.

      0
  3. erkagie pisze:

    Papertardyzm

    Biada. Tu nawet Google nie pomaga. Czy ktoś dysponuje definicją tego słowa?

    0
    • Fenneene pisze:

      Słowo „retarded” z angielskiego oznacza to mniej więcej „zacofany”; wydaje mi się zatem, że papiertardyzm to swego rodzaju zacofanie człowieka w stosunku do ebooków – ktoś nie kupi ebooka, bo woli papier. (Jest to jednak bardzo luźne tłumaczenie, nie jestem pewna czy to własnie Autor miał na myśli. :)

      0
    • ols pisze:

      Powiedzmy że to taka nacechowana zbitka wyrazów opisująca fanatycznych, antyczytnikowych bibliofilów.

      0
    • Simplex pisze:

      retard to po angielsku ktoś upośledzony umyslowo, „niedorozwój”. Zatem w celu ośmieszenia i obrażenia naszego adwersarza możemy dokonać ataku ad personam i stworzyć zbitkę słowną w której znajdzie się część słowa „retard”, przykładowo ten co uważa, że oprogramowanie powinno być darmowe to „freetard”, ten, co wierzy, że absolutna wolność gospodarcza rozwiąże problemy ludzkosci to „libertard”, fanatyczny zwolennik Apple, to „appletard”, i tak dalej, i tym podobne. Ludzka kreatywność w obrażaniu innych nie zna granic: https://en.wiktionary.org/wiki/Category:English_words_suffixed_with_-tard

      0
  4. zipper pisze:

    To ma taki sens jak pisanie, że otwarcie restauracji wegetariańskiej w centrum miasta oznacza zmierzch dań mięsnych.

    0
  5. Winter pisze:

    Nigdy nie zrozumiem tej skłonności do podziału typu „czytelnicy e-booków” kontra „czytelnicy papieru”. Tak, jakby kupienie czytnika, wiązało się jednocześnie z paktem podpisanym własną krwią, że nigdy już się nie będzie czytało książek papierowych.
    I nawet, gdyby faktycznie czytniki były w odwrocie, to z czego tu się cieszyć? Bo czytanie papieru zamiast e-booka w jakiś sposób nobilituje?

    0
    • zipper pisze:

      Prawdziwego Polaka zawsze cieszy, jak komuś jest z jakiegokolwiek powodu gorzej.

      0
    • pawbuk6 pisze:

      Ja też tego nie rozumiem, ale na Wyborczej to już nie pierwszy artykuł pisany w podobnym tonie :D Autorzy tych wypocin cieszą się z porażki ebooków… – czemu to służy?
      ==================================
      Ja już od ponad dwóch lat nie kupuję książek papierowych z powodu braku miejsca na ich przechowywanie. A ebooków łącznie uzbierałem ponad 300 i ciągle dochodzą nowe – w najbliższym otoczeniu kilka osób również posiada Kindle PW. Czytam na przystanku, w tramwaju, na uczelni, w domu – w żadnym z tych miejsc Kindle nie sprawdza sie gorzej od książki papierowej, a zazwyczaj znacznie lepiej. Z powodu problemów ze wzrokiem powiększam sobie czcionkę albo ją zmieniam, reguluję podświetlenie, żeby jak najmniej męczyć wzrok. Teraz żałuję, że jak chodzilem do szkoły to o ebookach nikt jeszcze nie słyszał – każdy kto czytał lektury wydawane przez wydawnictwo Greg wie o czym mówię – o mikroskopijnej czcionce, za sprawą której na pewno pogorszył mi sie wzrok.
      Myślę, że główną barierą przed popularyzacją ebooków w naszym kraju wciąż jest ich cena – Polacy generalnie czytaja mało, jeszcze mniej książek kupują, więc generalnie zakup Kindle’a nie jest dla nich opłacalny. Dla mnie był – wydałem 500 zł na urządzenie, ale znacznie więcej już zaoszczędziłem na kupnie ebooków, które w promocjach potrafią być 3 razy tańsze niż książki papierowe. Poza tym do ich stworzenia nie zużywa sie papieru i nie kurzą się na półkach po przeczytaniu :D

      0
      • asymon pisze:

        Agora wydaje książki i sprzedaje je w kulturalnysklep.pl, a ebooki w publio.pl. Może ktoś w podsumowaniu rocznym policzył, że jednak za dużo dokłada się do ebooków i trzeba  obrzydzić je ludziom? #teoriaspisku

        0
      • Amadeuszx pisze:

        Ja też mam PW (II) – ale kwestia oszczędności na książkach w moim przypadku to sprawa drugorzędna – głównym zyskiem było to, że zacząłem czytać po angielsku (wbudowany słownik znacznie to ułatwił) a bez czytnika nigdy by do tego nie doszło.

        0
        • Kaczus pisze:

          Ciocia, która kupiła sobie czytnik (akurat nie Kindle’a, a Pocketbooka) po miesiącu uzywania jak musiała się rozstać na tydzień, gdyz chciała, by jej pokonfigurować to i owo zastanawiała się jak mogła życ bez e-booka tyle czasu. Noszenie zwykłych książek (pracuje w terenie, duzo musi przemieszczac sie po mieście) jest niewygodne, są one ciężkie itd. Na to, że kupiła sobie czytnik nie miałem żadnego wpływu – Zobaczyła u koleżanki, jak były na wczasach i po obejrzeniu stwierdziła, że chce taki sam, tylko nowszy :)

          0
  6. Piotr pisze:

    Przez ponad 3 lata czytałem tylko ebooki, teraz czytam papier(wydanie kolekcjonerskie), ale to co dla mnie jest najważniejsze to to, że czytam tak jak chce i z tego co chce i mam wybór.

    0
  7. Winter pisze:

    Z artykułu p. Ziomeckiej:
    „Choć Kindle dorobił się koloru i touchscreenu, (…)”
    Jaki kolor miała na myśli?

    0
  8. sdf pisze:

    Warto dodać, że Olszewski pracował w Agorze.

    > Skoro ktoś nie sięga po tradycyjną książkę, trudno wymagać, by z miejsca zaczął czytać elektroniczne wersje.

    Ja czytam książki, odkąd mam czytnik. Papierowa forma mnie odrzuca.

    Przy okazji – złapałem się na tym, że czytając magazyn papierowy, zerkam na górny margines, żeby sprawdzić godzinę.

    0
    • oshin pisze:

      Warto dodać, że Agora to naprawdę duża firma i od Olszewskiego do Ziomeckiej daleko. Nie sugerowałabym się miejscem pracy w tym względzie ;)

      0
    • ols pisze:

      Nawet dwa razy, ale to akurat nie ma żadnego znaczenia. Po prostu jestem na bieżąco z tym co się dzieje i śledzę trendy a w*.* mnie powierzchowne diagnozy mediaworkerów (bo nie nazwę tego dziennikarstwem).

      0
  9. Wolbashi pisze:

    Z własnej autopsji wiem, że czytam jedno o drugie, e-książki i papierowe książki. Z czego to wynika? Osobiście wolałabym czytać tylko na czytniku, bo rozmiar i ciężar niezaleźnie od książki jest taki sam, a ponadto na kindla zawsze się znajdzie miejsce biorąc pod uwagę jak bardzo jest on cienki. Lubię dużo czytać i wolę mieć kolejną książkę w zapasie na wypadek, gdyby ta się skończyła. Książki papierowe to głównie książki paru polskich autorów polskiej fantastyki oraz polskie tytuły, które zazwyczaj zanim zostaną wydane w formie elektronicznej to ja zdążę pożyczyć od koleżanki, lub przypadkiem wpadnie mi do koszyka podczas tournee po księgarni ;) Również są to ksiażki z serii, które zaczęłam czytać w papierze i nie potrafiłabym znieść faktu, że moja seria jest niekompletna ;) Jeżeli chodzi o ceny, to owszem są one wysokie, ale z drugiej strony mamy tyle różnych promocji, czy choćby bumerangi w woblinku, które pozwalają zaoszczędzić parę złotych. O ile książka elektroniczna kosztuje tyle ile wydanie papierowe to nie widzę problemu, jeżeli cena jest nieproporcjonalnie wyższa to się popukam w głowę i albo zakupię wydanie papierowe, albo sobie odpuszczę publikację aż trafi do promocji.

    0
  10. Lukasz pisze:

    Wysokie Obcasy w internecie: Zmierzch papieru!

    0
  11. v pisze:

    hmm, w moim przypadku to nawet jak chcę wrócić do jakiejś książki którą mam na półce (bo np. wyszedł nowy tom serii i warto przypomnieć sobie co było wcześniej ;-) to często wybieram wersję cyfrową i czytnik bo … wygodniej ;-)

    0
  12. qui pisze:

    Czytam głównie e-booki. Książki papierowe kupuję tylko wtedy, gdy nie mają elektronicznego odpowiednika – co, niestety, zdarza się, ponieważ interesują mnie przede wszystkim starocia a z nowości głównie książki specjalistyczne. Teraz np. czytam Doktora Żywago i na próżno szukałam wersji na czytnik :( Podobny problem miałam z Mauriakiem i kiedyś z Dostojewskim. To ciekawe, ale obecnie (mam Kindla od 4 lat) zdecydowanie łatwiej mi się skupić, kiedy czytam na czytniku, niż wtedy kiedy mam papier. Wygoda – bez porównania na korzyść e-booków. Podsumowując – jeśli już wracam do papieru, to tylko z konieczności.

    0
    • Oktaryna pisze:

      Ja też ostatnio szukałam „Doktora Żywago” :) Szukałam też Allende, „Życie i los” Grossmana czy innych klasyków lub starszych książek. Największym problemem e-booków dla mnie jest brak tych „staroci”. Nie każdy czyta tylko nowości. Brak też konkretnych akcji które mogłyby nakłonić wydawców do wydawania starszych książek elektronicznie. Były strony internetowe, jakiś facebook ale to nie miało żadnej siły oddziaływania. Na tym polega przewaga Amazonu że mają oni ogromny wybór też starszych pozycji. Może nie 100% ale 90% na pewno. Tak naprawdę gdyby te pozycje były w e-booku nie sięgnęłabym już nigdy po papier. A tak muszę posiłkować się biblioteką lub naiwnie liczyć że ktoś kiedyś opublikuje wszystkie ciekawe tytuły w wersji elektronicznej.

      0
  13. KonradK pisze:

    Nie ma dla mnie opcji w tej ankiecie. Nie przeżywałem fascynacji ebookami. Kupiłem czytnik (Kindle DX), by komfortowo czytać zgromadzone na dysku PDFy.
    Przeżywałem fascynację czytnikiem, póki mi nie spowszedniał.
    Kupuję książki w obu formach (a niektóre ebooki dodatkowo nie kupuję, co mi się nie zdarza w przypadku książek papierowych). Preferuję ebooki z uwagi na znikomą kubaturę, jakiej wymaga ich przechowywanie.

    0
  14. Fandorkis pisze:

    Kupiłam niedawno dwa tomy książki, która niestety nie jest dostępna w formie e-booka. W momencie kupna oba tomy były zafoliowane. Po rozpakowaniu… wielkie rozczarowanie z powodu malutkiej czcionki i jeszcze mniejszych odstępów między wierszami. No sorry, nie jestem już w stanie tak czytać, bo lata korzystania z czytnika przyzwyczaiły człowieka do jakiegoś minimum komfortu :/

    0
  15. tim pisze:

    Zacytuję Andrzeja Sapkowskiego który w wywiadzie opublikowanym w kwartalniku „Książki ” odpowiedział na pytanie:
    ” Czyli książka to nie musi być papier ?”
    A.S:”Audiobooków raczej nie słucham, jestem wzrokowcem. E-booki natomiast tak, zdecydowanie tak. Ostatnio czytam chyba tyleż e-booków, co książek papierowych i jestem zdecydowany udział e-booków stopniowo zwiększać…” i dalej jest „…Słucham niekiedy tych bajdurzeń o tradycji, o obcowaniu( cóż za kretyńskie słowo) z prawdziwą książką z prawdziwego papieru, która tradycyjnie szeleści i specyficznie pachnie- i zastanawiam się czy mówiący to ludzie faktycznie tak myślą, czy chcą się wydać oryginalni ? Może na domiar piszą przy świecach gęsim piórem maczanym w inkauście? Może nie uznają skarpetek, wszak tradycyjniej jest wypychać buty słomą ?… ”
    Całej wypowiedzi nie cytuję, ale chyba znać pogląd autora, z którym się całkiem zgadzam, a który ma więcej oleju w głowie niż niektórzy dziennikarze.

    0
  16. nasciturus pisze:

    Od trzech lat mam czytnik amazonu.
    Od trzech lat nie kupiłem ani jednej papierowej książki (kilku albumów ze zdjęciami nie zaliczam do książek – tego się nie czyta a ogląda).
    Te książki których nie skończyłem czytać przed zakupem czytnika dokończyłem w wersjach elektronicznych – kupiłem te książki jeszcze raz w wersji mobi.
    Przez ostatnie trzy lata przeczytałem chyba trzy papierowe książki – elektronicznych przynajmniej 150, może 200…
    Aktualnie mam ponad 300 książek elektronicznych a zbiór ciągle rośnie (większość kupiłem, trochę, tak ze 30 lub 40, dostałem od znajomych).

    0
  17. h. pisze:

    gazeciarze… odkad internet dal mozliwosc weryfikacji wielu faktow przestalem darzyc ich szacunkiem i co jakis czas sie przekonuje ze slusznie.

    0
  18. Sebastian pisze:

    Amazon wypełnia w ten sposób lukę, a właściwie przepaść jaka go dzieli między finalnym odbiorcą. Robienie zakupów w sieci jest fajne, ma swoje zalety ale możliwość wejścia do fizycznego pomieszczenia, możliwość wzięcia do ręki produktu, który zamierzamy kupić ma również swoje plusy.

    Jak dla mnie to jest odpowiedź na zmiany na rynku. Sam często chodzę do większych marketów aby coś obejrzeć na żywo, przetestować, a zakupu dokonuję w domowym fotelu… bo taniej, bo można jeszcze się chwilkę namyślić, bo na miejscu nie mieli wersji, na której zależało, bo chciałbym doczytać jeszcze kilka recenzji…

    Ale możliwość przejścia się, obcowania z fizycznym produktem – tego nie da się zastąpić. Sam byłem pod ogromnym wrażeniem Empików, teraz trochę mniej ze względu na podupadły wizerunek (zachowanie wobec pracowników i wydawców, odejście od książek bardziej w stronę drogich dupereli) ale nadal lubię się tam przejść i przemknąć między regałami, mimo, że w większości sięgam po ebooki…

    Taka forma w 100% wpisuje się w moje potrzeby, ba nie miałbym wyrzutów sumienia, że idę tylko po to aby później i tak kupić w innym miejscu.

    0
  19. Przepla pisze:

    Tak jak są melomani (ma sprzęt, żeby słuchać płyt) i audiofile (ma płyty, żeby słuchać sprzętu), tak są bibliofile (literatura jest po to, żeby były książki) i czytelnicy (książki są po to , żeby była literatura).

    0
    • Sebastian pisze:

      Są też ludzie, którzy łączą oba światy w różnych domieszkach. Są melomani, którzy doceniają soczysty dźwięk sprzętu z wyższej półki (nie mylić z audiofilskim voodoo w postaci kabli za grubą kasę a różniącą się tylko lepszym marketingiem i zmyślną nazwą), są też czytelnicy, którzy doceniają kunszt wydania. Jedno i drugie potrafi dawać przyjemność, tylko nie każdy ma taką potrzebę. :)

      A i zapomniałeś o technofilach i geekach, dla tych ebook jest po to aby mieć jeszcze jedną zabawkę. ;)

      0
  20. Phoenix pisze:

    Nie pojmuję i chyba nigdy nie pojmę tej nienawiści tylu bibliofilów do e-papieru, tak jakby im on co najmniej tlen zabierał. Nie znam żadnego posiadacza czytnika tak zapalczywie krytykującego tradycyjne książki. Czy aż takiego wysiłku wymaga wygłówkowanie, że czytniki nie powstały po to, aby czytelników czegoś pozbawić, tylko po to, aby udostępnić im jakąś alternatywę? Ja również lubię powdychać zapach, pozachwycać się okładką, ale koniec końców KSIĄŻKI SĄ DO CZYTANIA, nie do wąchania czy macania; liczy się treść. I jak mam możliwość zgromadzenia olbrzymiej ich ilości w małym czytniku, który mogę zabrać ze sobą wszędzie, to tak robię i nie znaczy to, że książki tradycyjne przegrały, tylko że wygrało CZYTANIE. Ludzie zamiast się cieszyć, że dla przeciwwagi dla głupiejącego społeczeństwa istnieje wciąż tylu ludzi chcących czytać oraz że istnieją ludzie, którzy chcą im te czytani ułatwiać, szukają problemu tam, gdzie go nie ma. Ciekawi mnie, czemu służą takie artykuły, bo w większości z nich nie ma nawet uczciwego wymienienia zalet i wad ebooków i książek. Oprócz rzucania pustymi hasłami nt. tradycji, warto byłoby wspomnieć o tym, ile lasów jest karczowanych po to, aby wydać książkowy chłam i bzdurne pisemka. Tak jak to ktoś wyżej zauważył, nie każdy szajs warto drukować. Jak widzę ten shit na półkach to przypomina mi się wyrzucanie jedzenia na śmietnik – bo nie oszukujmy się, większość tych pozycji prędzej czy później na śmietnik trafi, nie wzbogacając po drodze osoby, która je przeczytała w żaden sposób. Ebooki nigdy nie wyprą druku, ale mam nadzieję, że zostanie on w przyszłości drastycznie ograniczony – aby drukować tylko te książki, które na to zasługują; najlepiej na specjalne zamówienie klienta. O takie książki będzie się dbać i będzie się je przekazywać swoim dzieciom i nie będą się walać po składach makulatury i po wysypiskach.

    0
    • KonradK pisze:

      Ależ tu nie ma nienawiści. W dodatku do GW mowa nienawiści by chyba nie przeszła.
      Jest informacja i są wnioski, i to nie tylko samej autorki, bo przecież pisze ” chwycił nas, czytających, zbiorowo za serca.”, „Coraz więcej z nas, wczesnych miłośników e-booków”, więc musi stać za nimi więcej osób i odpowiedzialność za słowo też się proporcjonalnie na nich rozkłada.

      0
      • Przepla pisze:

        «Jest informacja i są wnioski, i to nie tylko samej autorki, bo przecież pisze „chwycił nas, czytających, zbiorowo za serca.”, Coraz więcej z nas, wczesnych miłośników e-booków”.» [potrzebne źródło][przez kogo?]

        0
        • KonradK pisze:

          Myślę, że „nas” spełnia tu taką rolę.

          Może też być „nasz”.
          „[…] To nie tylko nasz problem […]” jak w wieczorze wyborczym w TVN 24 Jarosław Kuźniar skomentował wejście Nowej Prawicy do Parlamentu Europejskiego w 2014. Po czym opisał sytuację we Francji i jej problem z Frontem Narodowym.

          Wszystko zaczyna pasować, gdy czytelnikiem, czy widzem jest odbiorca, do którego przekaz jest adresowany.
          Jeśli nie pasuje, to przekaz jest cacy, lecz odbiorca be.

          0
    • zos pisze:

      @Phoenix, proponuję zacząć śledzić dyskusje „papier vs. e-papier” na Lubimy czytać, tam się można dopiero dowiedzieć co znaczy zawiść wobec ekranu. Najzabawniej wyglądają ataki na wersje elektroniczne książek wypisywane przez pannice, które mają biblioteczki pełne romansideł, a głównym argumentem ich jest miłość do wąchania książek, międlenia/przytulania/głaskania kartek… (nie mogłam się powstrzymać, wybaczcie)

      0
      • Mol23 pisze:

        Kto wie, może już ktoś obmyśla jakiś ebookowy Adult-Sync we współpracy z firmą Sybian, co wytrąciłoby pannicom z rąk… ekhm… ten argument. ;)

        0
      • mikeyoski pisze:

        Ja lubię książki generalnie, czy to w formie elektronicznej czy też papierowej. Tak czy inaczej te pannice mają trochę racji, bo ja uwielbiam fetysz tradycyjnej książki. Zapach farby, fakturę papieru, szelest kartek, etc. Tego mi ebook nie odda :)

        0
        • gb pisze:

          No i fajnie, miej swój fetysz. Na pewno są ludzie, którzy nadal uwielbiają korzystać z ZX Spectrum, tylko co z tego wynika?

          0
          • mikeyoski pisze:

            A co ma wynikać? Każdy inaczej odbiera książki i tyle. Świat całe szczęście to nie tylko biel i czerń jak chyba co niektórym się wydaje.
            Mam kundla z 5 lat. Przeczytałem na nim całą masę książek a i tak minimalnie większą radochę sprawia mi czytanie książki w papierze. Niestety brak miejsca w domu sprawia, że nowe książki w ogromnej większości kupuję w formie elektronicznej, mając świadomość ich ograniczeń

            0
            • Sebastian pisze:

              Jest jeszcze jeden aspekt. Jako prezent osobiście wolę wybierać fizyczne nośniki – po prostu ładniej się prezentuje i waży w łapie, lepiej się wręcza, jak jest to jakieś ładne wydanie albo album to i dużo lepiej wygląda niż na czytniku, a nawet tablecie. A ebooki kupuję bez większych, specjalnych okazji, po prostu jak jest wyprzedaż lub potrzeba przeczytania konkretnej rzeczy, niestety ebook jakością składu i wrażeniami wizualnymi przypomina mi gazetę codzienną a nie dopieszczone wydanie. :)

              0
  21. Piotr Stanek pisze:

    Niektórzy to mają problemy. Nie podoba się to nie czytaj.
    Masz wybór przecież. Na razie nic nie zapowiada końca książek papierowych.
    Może kiedyś, ale to będą inne pokolenia, już wychowane na cyfrowym świecie.
    A jak wcześniej ebooki przeważą to cóż, trzeba się dostosować. Życie.

    A umiejętność budowania wniosków przez autorkę tekstu z WO budzi podziw.
    Niestety, bardziej w drugą stronę.

    0
  22. AS pisze:

    Autorka artykułu w WO zdejcydowanie przełożyła osobiste doświadczenie na regułę. Taki typ, nie ma co się spierać.

    Dla wielu osób decydującym argumentem za tradycyjną książką nie jest zapach, dotyk, estetyka, ale efekt zaniechania poniesienia na początku kosztów zakupu urządzenia do czytania.

    0
  23. yacoob pisze:

    Są książki, które po prostu nie wychodzą w formie ebooków (być może względy wydawnicze, być może inne). Nie znajdziecie w tej formie dokonań Margaret Atwood, Breta Easton Ellisa czy (z zupełnie innej beczki) Waltera Moersa (tu akurat wydania ebookowe mogłyby być ze stratą dla formy). Pewnie wielu innych – akurat te nazwiska przychodzą mi do głowy jako pierwsze.
    Czasem też – na takim czy innym portalu aukcyjnym – używaną książkę papierową można po prostu kupić duuużo taniej niż ebookowy odpowiednik. Łatwiej też ją potem ewentualnie odsprzedać.
    Nie chcę przez powyższe powiedzieć o wyższości papieru nad elektroniką. Ani odwrotnie. Najważniejsza, na końcu, i tak pozostaje treść.
    Jak już stwierdzono wyżej – każdy wybiera sam, i dobrze, żeby ta możliwość wyboru pozostała.

    0
      • yacoob pisze:

        Chodziło mi o rodzime wydawnictwa – parę książek Atwood przetłumaczono na polski (’Opowieść podręcznej’ też), ale wersji elektronicznych brak.
        Brak więc tej możliwości wyboru, o której wspominałem, a którą dla mnie nie jest „papier po polsku lub ebook w oryginale” (z angielskim może bym sobie i poradził, ale co jeśli pisarz/pisarka pochodziliby np. z Azji??).

        0
    • asymon pisze:

      To co określasz jako „względy wydawnicze” to pewnie po prostu pieniądze – podejrzewam że wydawnictwom nie opłaca się wydawanie ebooków, ciągle mam wrażenie że to sprawa bardziej prestiżowa niż realny zysk, te 3-5% rynku. Prawa autorskie do ebooków to dodatkowy koszt, a marże sklepów z ebookami to też podobno kilkadziesiąt, a nie kilka procent. Właściciel wydawnictwa Wiatr od Morza, zapytany na targach jasno powiedział, że nie będzie płacił za prawa do wersji elektronicznej, bo nigdy się mu nie zwrócą.

      Wydawnictwa mają jakieś plany, często bardzo zmienne (śledzę np. forum wydawnictwa MAG), więc jeśli jakiegoś tytułu nie ma, może pojawić się prędzej czy później, zwłaszcza jeśli prawa ma wydawnictwo, które nie boi się ebooków. A paru rzeczy mi naprawdę brakuje, najbardziej Autostopem przez Galaktykę i Hemingwaya – tu pewnie prawa kosztują sporo, bo po angielsku ebooki też trzymają cenę kilkunastu dolarów. Ale to mogę sobie przeczytać w oryginale, a Tomasza Manna czy GG Marqueza nie, dołączam więc do Grzegorza i proszę o „Czarodziejską górę” :-)

      Ale jest dobrze, w sierpniu 2014 robiłem zestawienie co jest, a czego nie ma w wersji elektronicznej, na podstawie listy 200 książek BBC. Od czego czasu trochę rzeczy przybyło: jest „Paragraf 22”, „Przeminęło z wiatrem”, „Grona gniewu”, „Zbrodnia i kara”… Choć na niektóre rzeczy nie ma co liczyć, Znak wydał niedawno obie części „Charliego i fabryki czekolady” Roalda Dahla – wczoraj akurat skończyłem czytać córce część drugą, w papierze. Gdybym mógł, wybrałbym ebooka – w półmroku Paperwhite sprawdza się lepiej.

      0
      • yacoob pisze:

        Ja z córką „przerabiam” teraz Pottera – też u nas na ebooku brak, a przydałoby się, bo tomiszcza grube i ciężkie :)
        (uprzedzając odpowiedź Anny – tak , wiem, na Amazon można wersję Kindlową, ale córka jeszcze nie tak biegła w języku lengłidż).

        0
      • czytelnik pisze:

        @asymon

        Cześć,
        Masz może gdzieś w sieci zestawienie e-booków z tej listy BBC? I jeszcze jedno ktoś kojarzy inne tego typu listy (tj. spoza kręgu kultury anglosaskiej)?

        Dla mnie główna zaleta ebooków to łatwy i bezproblemowy dostęp do książek z kręgu innej kultury. Za sprawą globalnego Amazona (przy jego wielu wadach) dostęp stał się banalny, nawet w przypadku książek papierowych. Ja mam hate/love relację z Kindlem, są okresy gdzie zamawiam hurtem partię książek papierowych, choć ostatnio skończyło się na tym, że jak rozpakowałem paczkę i wziąłem do ręki jedno tomiszcze, to kupiłem ebooka :)

        Zalety książek papierowych (odsprzedaż, pożyczanie znajomym) są iluzoryczne w przypadku pozycji obcojęzycznych, bo prawdę mówiąc ile Waszych znajomych czyta bez problemu i ma chęć czytać w językach obcych. W moim kręgu jest ich niewiele, a i tak kanon lektur rzadko się pokrywa. Choć bardziej lubię czytać książki papierowe (zalet czytnika w postaci słownika i tak nie wykorzystuję z uwagi na fizyczną nawigację w Kindle Keyboard)

        Mimo, że ebooki są drogie (kilkanaście dolarów za wartościową pozycję) to tylko czas i znajomość języków mnie ogranicza. A nie kupując najnowszego topowego smatfona czy nie wymieniając komputera jestem w stanie kupić naprawdę wiele ebooków.

        0
        • asymon pisze:

          Proszę, arkusz Google Docs. Lista jest trochę nieaktualna, postaram się dziś poprawić. Parę rzeczy przybyło, ale niestety znikła pozycja numer jeden – zdaje się że wydawnictwo Muza nie przedłużyło licencji na elektroniczne wydanie „Władcy Pierścieni”.

          0
  24. anu pisze:

    Ostatnio jakiś sąsiad wystawił kupkę aktualnych książek pod zsypem (a tego typu miejsca odwiedzam wieczorami z psem – on ciagnie mnie w poszukiwaniu kotów, ja dość często wracam ze „skarbami”). Zaskoczyła mnie objętość kilku tomów, bo w formie elektronicznej nie miały nawet centymetra. Te papierowe cegly by mnie przerazily, nie zabralbym się za nie. Poza tym teraz zastanawia mnie, jak to trzymać, ile sily trzeba włożyć w to, żeby nie tylko to dzwigać, ale i rozdzielić setki kartek od innych setek, żeby przeczytać kartkę jedną. O żóltym, szorstkim papierze, o małej czcionce i interlinii nawet nie wspominam. Papierowe książki to powoli takie same „skarby” jak przewodowe telefony, jak radia wielkości szafy itd. Jest jeszcze do tego sentyment i szacunek, ale rozsadek podpowiada, że w zasadzie należy zanieść to pod zsyp. Jeszcze nie wyrzucać wprost do pojemnika, jeszcze wystawić, bo być może skusi się sąsiad, ale jednak wysłać już na obitowanie w okolicy galaktyki śmieci.

    A Ziomecka? No cóż, w środowisku nie uchodzi za zbyt inteligentną. Nie wiem co tak naprawdę myśli o książkach, po prostu znalazła okazję do napisania pretensjonalnego tekstu.

    0
  25. jaredj pisze:

    Czasami, argumentem za ebookami, jest emigracja ;) My tu mamy ograniczony bardzo dostęp do polskiego słowa drukowanego, da się, pewnie, ale trzeba czekać i to kosztuje (kurier, poczta etc).
    Ebook jest od razu po zakupie, jak po wizycie w księgarni. Problem tylko taki, że nie ma za wiele jeszcze wydanych książek w ebookach, a o starszych pozycjach to można tylko pomarzyć. Tak samo można sobie pomarzyć o dostępności jakiegoś wyczerpanego, drukowanego nakładu, chyba że w drugim obiegu, ale jednak da się. Brak wydania „e” to brak, nawet w trzecim obiegu ;) Natomiast niezaprzeczalną zaletą ebooków jest, że gdy już są wydane, to ich nakład się nie wyczerpie!
    Co do niechęci miłośników papieru do czytników – mnie się wydaje, że wynika to z niechęci do „trendów”. To jak niechęć zwolennika tradycyjnej komórki do smartfona.
    A my się po prostu tym nie przejmujmy i delektujmy prozą. Czy poezją. Ale w jakiejkolwiek postaci :)

    0

Skomentuj v Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przed dodaniem komentarza zapoznaj się proszę z zasadami komentowania i polityką prywatności

Komentarze do tego artykułu można śledzić także w formacie RSS.